Jeżeli w naszym otoczeniu znajduje się osoba nieprzeciętnie zdystansowana, niezbyt sympatyczna i dosłownie wiejąca chłodem, która każdy przejaw sympatii oraz chęć nawiązania z nią kontaktu traktuje jak coś niezwykle podejrzanego, zapewne cierpi na tak zwany syndrom królowej śniegu. Ludzie, którzy się z nim borykają, unikają pogłębiania relacji. Odczuwają wielką potrzebę samotności, a w towarzystwie czują się bardzo niekomfortowo. Są przekonani o swojej samowystarczalności. Wierzą, tym samym, że życie w pojedynkę jest dla nich najlepszym wyborem.
Zobacz także: Lustrzana prawda. Co mówi o Tobie intrygująca zasada lustra?
Ludzie dotknięci syndromem królowej śniegu wydają się pozbawieni uczuć. Nie cechuje ich większa empatia. Rzadko kiedy komuś pomagają, czy kogoś pocieszają. Same też nigdy nie proszą o przysługi. Nie potrafią w pełni się angażować. Jeżeli zaczynają wchodzić w jakieś relacje, zawsze są one bardzo krótkotrwałe. Nie lubią po prostu odkrywania wszystkich kart. Wolą unikać sytuacji, w jakich istniałoby ryzyko, że ktoś miałby poznać je na wylot. Bliskość wprawia je w zakłopotanie. Nie pragną jej, uważając ją raczej za balast, ale i wielkie zagrożenie.
Emocje, jakich zwykle doświadczają, można uznać za bardzo stonowane. Wydaje się, jakby uległy dziwnemu zmrożeniu. To dlatego osoby z syndromem królowej śniegu reagują na rozmaite bodźce zupełnie inaczej niż ich otoczenie. Nigdy nie wpadają ani w euforie ani w emocjonalne dołki.
Inni zazwyczaj czują się w ich towarzystwie niekomfortowo. Nietrudno się temu dziwić, jako że są niedostępni i nieprzyjemnie wyniośli. Dosłownie mrożą spojrzeniem. Warto pamiętać o tym, że podobne zachowanie to ich recepta na przetrwanie. Źródłem ich problemów jest w wielu przypadkach trudny do opanowania lęk. To strach o bycie odrzuconym i wyśmianym.
Zobacz także: „Bagaż z mojego poprzedniego związku okazał się za ciężki...”