Zasada lustra to innymi słowy dostrzeganie w innych ludziach cech naszego charakteru. W większości przypadków są to cechy, których nie akceptujemy, jakich podświadomie się wstydzimy i których nie możemy od dawien dawna wyeliminować. Obawiając się przysłowiowego wzięcia byka za rogi i rozprawienia się z nimi, zaczynamy zamiatać swoje problemy emocjonalne pod dywan. Koncentrując się na nieustannym wytykaniu wad otoczenia, po prostu czujemy się bezpieczniej i lepiej. Na dobre zapominamy o tym, że problem tkwi nie w nim, ale w nas samych.
Zobacz także: Ten typ mężczyzn zawsze posuwa się za daleko. Manipulacje to jego specjalność...
Poniedziałkowy powrót do pracy znów wywołał w nas to samo wielkie zirytowanie. Koleżanka z pracy w odpowiedzi na przywitanie, jak zwykle omiotła nas zimnym, wręcz przeszywającym spojrzeniem. Potem byłyśmy zmuszone poprosić ją o pomoc i w wyraźnie złośliwy sposób przeciągała udostępnienie nam potrzebnych dokumentów. Jak można być aż tak nieprzyjemnym, myślimy. Ani krztyny serdeczności...
Co ciekawe, nie zauważamy jednak, że inni myślą o nas w bardzo podobny sposób: mają nas za antypatyczne, szorstkie, nieskore do przyjacielskiej współpracy i raczej mało otwarte. Zdecydowanie za szybko zapomniałyśmy, że zupełnie jak owa niesympatyczna współpracowniczka byłyśmy rano bez powodu niemiłe dla sąsiadki. Poprzedniego dnia tak samo jak ona potraktowałyśmy kolegę z innego działu, myśląc „no nie, ciągle zawraca mi głowę...”. Okazuje się, że nie jesteśmy niestety uosobieniem taktu i uprzejmości, jak często o sobie myślimy.
Warto tym samym bardzo skrupulatnie prześledzić sytuacje, w jakich napotykani ludzie budzili w nas negatywne uczucia i zrobić sobie mały rachunek sumienia. To, co nas otacza, może okazać się odbiciem tego, co kryje się naszych wnętrzach.
Zobacz także: Kolory, które mężczyźni uważają za najbardziej zmysłowe. Natychmiast przyciągają ich uwagę