Osobowość typu borderline należy do grupy zaburzeń emocjonalnych, jakie są uważane za najbardziej uciążliwe. Ludzie, którzy się z nim borykają, nieustannie doświadczają wykańczającej zmienności emocjonalnej. W jednej chwili potrafią czuć się fantastycznie i szczęśliwie. Widzą świat przez różowe okulary. Tryskają dobrym humorem, są życzliwi dla innych i mają wrażenie, że nie żyli dotychczas we wspanialszej harmonii. Z minuty na minutę ich nastrój zaczyna nieoczekiwanie się zmieniać, chociaż na dobrą sprawę nie wydarzyłoby się nic, co mogłoby go pogorszyć.
Zobacz także: Mężczyźni o tym typie charakteru mają skłonności do upokarzania swoich partnerek
Nagle popadają w wielkie przygnębienie, a często również i w irytację. Mają wtedy skłonności do wybuchów złości. Nie potrafią kontrolować swoich emocji i chociaż nie chcą źle, niekiedy ranią bliskich nieprzyjemnymi słowami, czy innymi negatywnymi zachowaniami. Otoczenie rzadko kiedy bywa dla nich wyrozumiałe - postrzega się ich niesłusznie jako kapryśnych egoistów, którzy nawykli do dziecinnej huśtawki zachowań. Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że zaburzenie borderline jest bardzo poważne i w niektórych przypadkach może prowadzić nawet do samobójstwa. Cierpi na nie także jedna z naszych czytelniczek:
„Przez wiele lat nie miałam pojęcia, że to, jaka jestem, nie wynika wcale z mojej złej woli i podłego charakteru, a z psychicznego zaburzenia. Borderline zdiagnozowano u mnie dopiero, gdy miałam dwadzieścia dwa lata. To przyjaciółka namówiła mnie na badania i pójście do psychoterapeuty.
W domu postrzegano mnie jak zepsutą, wredną dziewczynkę, która odnajduje wielką przyjemność w psuciu nastroju innym. Moje wspomnienia z dzieciństwa dotyczą wyłącznie kar. Ciągle musiałam siedzieć sama w pokoju, gdy inni świetnie bawili się za ścianą na hucznych rodzinnych celebracjach. Zawsze byłam tą najniegrzeczniejszą. Uznawano mnie za beznadziejny przypadek. Za przykład wciąż stawiano mi dwa chodzące ideały - starszą siostrę i młodszego brata. Nikt nie widział, że staram się z całych sił i wcale nie jestem z natury zła. Moje wybuchy złości, rzucanie w innych przedmiotami były wołaniem o pomoc. Moją prawdziwą naturę znali tylko dziadkowie. Jedynie oni próbowali mnie zrozumieć i wyciągali do mnie pomocną dłoń.
Przez borderline czuję się, jakbym przegrała swoje życie. Wciąż odczuwam potworne zmęczenie. Jednego dnia jestem w skowronkach. Mam wrażenie, że nareszcie mogą przenosić góry i jestem wartościowym człowiekiem. Kolejnego nie mam nawet siły wstać z łóżka i się umyć. Świat mnie przeraża...
Wiem, że jestem skazana na samotność... Żaden z moich dotychczasowych partnerów nie był w stanie ze mną wytrzymać.. Moja codzienność przypomina niebezpieczne spacery po linie. Gdy budzę się codziennie, nie mam pojęcia, czy tym razem przetrwam kolejny bez szwanku...”.
Z.
Zobacz także: „Nie potrafię dogadać się z nowym partnerem matki. Boję się, że przez niego popsują się nasze relacje”