„Jeśli ktoś z boku patrzył na mój związek z M., mógł odnieść wrażenie, że jesteśmy świetną parą. Owszem, kiedyś nią byliśmy. Na pozór był świetnym facetem, inteligentny, zabawny, przystojny i na dodatek dżentelmen. Niestety, wszystko się zmieniło, gdy postanowiliśmy razem zamieszkać. Wiedziałam, że może nie być kolorowo, bo M. nie ma łatwego charakteru i że może będziemy potrzebowali czasu, aby się dotrzeć. Kochaliśmy się, więc byłam pewna, że pewnie po kilku miesiącach, zaczniemy żyć w harmonii. Nie spodziewałam się jednak, że zacznie zachowywać się w podobny sposób...
Zobacz także: Jedno z najdziwniejszych zaburzeń psychicznych. Na czym polega syndrom Cotarda?
Przez dwa lata na każdym kroku byłam przez niego upokarzana. Nie mam pojęcia, jak mogło do tego dojść. Zawsze miałam silną osobowość. Potrafiłam stawiać swoje mocne granice i nie pozwalać, żeby ktoś mną manipulował. W przypadku M. było zupełnie inaczej, czułam się bezsilna jak dziecko. Byłam jednak w niego ślepo zapatrzona, chyba po raz pierwszy w życiu aż tak zakochana. Często usprawiedliwiałam jego zachowanie stresującą pracą. Jest lekarzem, regularnie zarywa noce...
Zaczęło się bardzo niewinnie, od sporadycznych małych złośliwości. Wtedy nawet się z tego śmiałam. Potem jednak jego docinki stały się częstsze, o wiele bardziej złośliwe. W końcu zaczęły mnie dotykać. Nie chciałam dać po sobie poznać, że mnie rani. W takich sytuacjach nie miałam ochoty pokazywać słabości.
Moja osoba ciągle była poddawana krytyce. Krytyce okrutnej, bezzasadnej... M. komentował mój wygląd - miałam na przykład za duży, ordynarny biust, więc doradzał mi przejście na dietę lub wybranie się na zabieg jego pomniejszenia (kiedyś prawił na jego temat tylko komplementy). Byłam mało ambitna i w ogóle nad sobą nie pracowałam (mimo że znalazłam niedawno nową pracę w prestiżowej kancelarii), beznadziejnie gotowałam (kolejna nieprawda, mam do tego smykałkę i wszystkim zawsze smakują moje dania). Podobnych przykładów można znaleźć i ze sto. Co ciekawe, wszystkie te rzeczy przekazywał mi w bardzo kulturalny, nawet erudycyjny sposób. Uwielbiał robić ze mnie idiotkę. Byłam jego ulubionym emocjonalnym workiem treningowym.
Moment, w jakim oznajmiłam mu, że odchodzę, wspominam jako jedną z najpiękniejszych chwil mojego życia. Nigdy nie zapomnę jego zdziwionej miny - jak ktoś taki jak ja mógł porzucić uwielbianego przez wszystkich pana doktora?”
Marcelina
Historia naszej czytelniczki to przykład relacji z osobą, którą ma osobowość pasywno-agresywną. Osoby, jakie ją posiadają, na każdym kroku dopuszczają się rozmaitych manipulacji. Związki z nimi można określić mianem toksycznych. Otóż w chorobliwy sposób kontrolują swoich partnerów. Zamiast umacniać ich poczucie własnej wartości, regularnie je obniżają - w sarkastyczny upokarzają ich i wciąż podcinają skrzydła. To ludzie, jacy sprawiają wrażenie silnych i bardzo pewnych siebie, ale ich zachowanie to tak naprawdę oznaka wielkich problemów z samooceną.
Zobacz także: LIST: „Przez 5 lat byłam w związku z żonatym mężczyzną. Żałuję, że byłam aż tak naiwna”