Chore ambicje kosztowały mnie ostry epizod psychotyczny. Czułam się, jakbym nie miała osobowości

Niektóre momenty były naprawdę trudne.
Chore ambicje kosztowały mnie ostry epizod psychotyczny. Czułam się, jakbym nie miała osobowości
Fot. Unsplash.com (Camila Quintero Franco)
10.09.2022

Ryzyko zachorowania wynosi 1%. Dlaczego to dopadło akurat mnie? Zastanawiam się do tej pory. Zaczęło się niepozornie, jednak nic nie mogło mnie przygotować na najgorsze, które miało nadejść. Urojenia nie dawały mi spać w nocy, a jawa oraz marzenia (i koszmary) senne zlewały się ze sobą w dzień. Co sprawiło, że pękłam i rzuciłam wszystko? Musiałam się pogodzić ze swoimi słabościami.

Zobacz także: „Trafiłam do szpitala, gdy ważyłam 28 kg”. Z Agatą B. rozmawiamy o anoreksji

Niepozorny początek

Pracowałam wtedy w trudnej branży. Może stres i presja były za duże, a może ja byłam za młoda i zbyt niedoświadczona. W każdym razie nie poradziłam sobie. W pracy zaczęłam zawalać. Częściej byłam na L4 niż w biurze. Nie dałam rady skupić się na niczym innym niż moje myśli. Czułam się prześladowana. Czułam, że inni wiedzą, co myślę. Czułam się samotna. Czułam się zagubiona. Czułam za dużo i za mocno… Sama się nakręcałam, nie potrafiłam się uspokoić, nic nie pomagało. Bieganie, pisanie, medytacja, jakieś ziołowe tabletki uspokajające. Nic. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Zaczęłam psychoterapię, która bardziej mi zaszkodziła niż pomogła. Kiedy zaczynałam, byłam rozbita tylko trochę, kiedy ją przerwałam - całkowicie. Co więcej, kiedy zaczynałam, usłyszałam, że nic takiego mi nie dolega, potem – „bez dobrej diagnozy nie pójdziemy dalej”. A o nią było trudno.

Byłam przemęczona. Dokuczała mi bezsenność. Dobra, to niedopowiedzenie… Czułam się jak zombie działający na autopilocie. Wstawałam rano po nieprzespanej nocy, szłam do pracy, gdzie bardziej udawałam, że pracuję niż faktycznie to robiłam. Wracałam do mieszkania, od razu padałam na łóżko i leżałam, a paranoicznych myśli w mojej głowie przybywało. Po około dwóch godzinach wstawałam, aby ogarnąć się na tyle, na ile dałam radę i znowu kładłam się spać, chociaż sen nie przychodził. Sen. Błogosławieństwo, którego nie dane mi było wtedy doświadczyć. Do czasu. Poszłam do lekarza rodzinnego i pierwszym lekiem, który dostałam, była Hydroksyzyna. Jedna tabletka zmiotła mnie całkowicie. Leżałam i czułam, jak przez moje ciało przetaczają się fale paniki, a ja byłam odcięta. W końcu mogłam spać. Tyle dobrego.

Jazda bez trzymanki

Terapeutka i psychiatra nie potrafili mi pomóc. Nie byłam z nimi do końca szczera. Mój błąd. Dostałam antydepresanty, które tylko podkręciły moją psychozę. To była jazda bez trzymanki. Spałam lepiej, ale nadal niewystarczająco dobrze. W bezsenne noce łykałam tyle proszków, że bałam się, że się nie obudzę. Nasenne, uspokajające, przeciwbólowe - wszystkie na receptę i wszystkie dość silne. Byłam zdesperowana. Chciałam zasnąć i przespać całą noc. Tylko i aż tyle.

Leki były źle dobrane, a objawy się nasiliły. Barykadowałam się w mieszkaniu. Bałam się, że ktoś się włamie. Z tylko sobie znanych powodów bałam się, że pójdę do więzienia. Bałam się też, że ktoś mi czegoś dosypał do drinka i wykorzystał. Wtedy nie wytrzymałam. To był ten moment, kiedy nie odróżniałam już jawy od snu, ani marzeń od rzeczywistości. Urojenia zawładnęły moim życiem. Miałam ataki paniki w metrze, bo wydawało mi się, że ludzie mnie obgadują. Wszyscy wtedy mnie obgadywali. Przynajmniej tak myślałam, a moje myślenie było totalnie wypaczone i egocentryczne. Płakałam, że dłużej tak nie mogę. Wspomniałam, że czułam się prześladowana. To jeszcze nic. Ja się w moim prześladowcy zakochałam. Zakochałam się w moim urojeniu. W chłopaku tak nieidealnie idealnym. W chłopaku, który nie istniał…

Psychiatryk albo psychotropy

Pamiętam, jak pojechałam do rodziców. Wróciłam do ładnego domu, siedziałam w wypasionym samochodzie i ryczałam. Miałam to, o czym zawsze marzyłam, a czułam się pusta w środku. Czułam się, jakbym nie miała osobowości. Gdybym we właściwej chwili nie trafiła do odpowiedniego lekarza, pewnie skończyłabym w szpitalu psychiatrycznym. A tak miałam wybór: psychiatryk albo psychotropy. Tylko że tym razem nie antydepresanty, a neuroleptyki (leki przeciwpsychotyczne). Diagnoza była trudna, ale chyba dla nikogo (w tym dla mnie) nie była zaskoczeniem: ostry epizod psychotyczny.

W końcu trafiłam w dobre ręce. Mój organizm dobrze zareagował na leki. Poprawa nastąpiła dość szybko. W końcu mogłam spać i normalnie funkcjonować.

Stabilizacja

Pod opieką pani doktor jestem do tej pory. Nawet poszłam do innego specjalisty, żeby skonsultować mój przypadek. Usłyszałam wtedy, że jest świetnie. Nareszcie. Po ponad trzech latach walki ze sobą i z chorobą jest świetnie. Ta walka ciągle trwa, ponieważ wszystko przeżywam mocniej i bardziej. Emocje. Może to dobry moment, żebym nauczyła się sobie z nimi radzić?

Wskazania: kontynuacja leczenia.

Zobacz także: 8 sytuacji, kiedy powinnaś skorzystać z pomocy psychologa lub psychiatry

Polecane wideo

Wrześniowe wędrówki. Jak odczytywać chmury i przewidywać pogodę?
Wrześniowe wędrówki. Jak odczytywać chmury i przewidywać pogodę? - zdjęcie 1
Komentarze (5)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 10.09.2022 10:36
Od stresu, nieprzetrawionych sytuacji z przeszłości i nagłych wydarzeń, na które nie jesteśmy przygotowani, a które burza nasz spokój i stabilizację psychiczną. Miałam podobnie, w tygodniu spałam 8 godzin jak dobrze poszło. Nie miałam ochoty się umyć, zadbać o siebie, wyjść z domu. Mózg nie potrafił wyłączyć się w nocy. To bardzo trudne doświadczenie.
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 10.09.2022 09:32
Od czego to sie ludziom robi???? ?
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 10.09.2022 09:01
Najważniejsze to trafic do dobrego terapeuty ?
odpowiedz

Polecane dla Ciebie