Przejmujemy się za bardzo i zdecydowanie za często. Wciąż chcemy dopinać wszystko na ostatni guzik w nierealnie krótkim czasie, choć doskonale wiemy, że będzie to wielkim obciążeniem psychicznym i fizycznym. Mimo nieprzyjemnych konsekwencji zdrowotnych i nie przestającego nam towarzyszyć napięcia, nigdy nie rezygnujemy. W końcu wyścig życiowych perfekcjonistek trwa...
Czujemy się więc w obowiązku robić masę rzeczy, na które nie mamy najmniejszej ochoty, jakie potwornie nas stresują i które na dobrą sprawę wcale nie dają nam szczęścia. Czy naprawdę zawsze musimy brać w w owym wyścigu udział? Może czas nauczyć się w końcu zdrowej i bardzo kojącej sztuki odpuszczania?
Zobacz także: Mój szef chyba się we mnie zakochał. Sytuacja staje się coraz bardziej kłopotliwa...
Jeśli czujemy, że należymy do grupy osób, które nigdy nie mówią „stop” i nie potrafią odpuszczać, a w konsekwencji czują się przepracowane, sfrustrowane, zestresowane i nieszczęśliwe, koniecznie zacznijmy wprowadzać w życie metodę „zero żalu”.
Gdy w tym półroczu przez brak czasu nie jesteśmy w stanie przygotować się do półmaratonu, w którym miałyśmy wziąć udział wraz z przyjaciółmi, choć bardzo chcemy, bez żalu odłóżmy to na później. Gdy wycieńcza nas studiowanie na dwóch niełatwych kierunkach i czujemy, że lada moment czeka nas wypalenie, nie przejmujmy się opiniami innych i postawmy na jeden. Czasem dla swojego komfortu psychicznego i zdrowia, lepiej przystopować, a nie wykańczać się, robiąc dobrą minę do złej gry.
Ustalmy więc swoje życiowe priorytety. Skupmy się na nich, a resztę rzeczy bez najmniejszego żalu od czasu do czasu dla swojego świętego spokoju sobie po prostu sobie odpuszczajmy.
Zobacz także: Samotność kobiety alfa. Dlaczego mężczyźni aż tak obawiają się silnych kobiet sukcesu?