Żyjemy w czasach, w których pozostawanie w bezczynności jest często uważane wręcz za coś nagannego. Świat pędzi jak szalony, więc większość ludzi uważa, że mają w obowiązku gnać wraz z nim na łeb na szyję. Nic nie wywołuje w nich takiego strachu, jak wizja zostania w tyle.
W konsekwencji owego kuriozalnego zagonienia coraz częściej zdarza się, że nie potrafimy należycie odpoczywać. Nie jesteśmy w stanie rozsiąść się wygodnie, totalnie zrelaksować i pogrążyć w błogim odrętwieniu.
Zobacz także: Mam ataki paniki. Boję się, że coś takiego przydarzy mi się w pracy
Jeśli już podobnie się rozsiadamy i przystopowujemy, to niestety ze smartfonami w dłoniach. Tym bardziej warto postawić na wdrażanie się w sztukę pożytecznego lenistwa. Znajdźmy chwilę dla siebie - i to tylko dla siebie, kiedy masa docierających do nas wiadomości z kraju i ze świata nie będzie czyniła w naszych myślach chaosu.
Pożyteczne lenistwo to zbawienie dla naszych ciał i umysłów. To też ratunek dla naszego zdrowia. Jeśli bowiem chcemy być produktywne i szczęśliwe, musimy regularnie pozwalać sobie na momenty bezczynności. Zamiast obawiać się, że wypadniemy niekorzystnie przy wiecznie zapracowanych znajomych, którzy nie chcąc stracić łatki ludzi sukcesu także i każdą godzinę weekendu poświęcają na wykonywanie mnóstwa zadań, odetnijmy się od ich niekorzystnego wpływu.
Nie programujmy się na tryb robotów, które wciąż coś robią. Serwujmy sobie terapeutyczne sesje nicnierobienia, kiedy nie musimy myśleć o nikim i o niczym. Oderwijmy się z lekkim duchem od rzeczywistości choć na chwilę. Nic nie da nam takiego spokoju umysłu.
Zobacz także: Gdy choruje się na miłość. Czym jest syndrom Adèle?