Mnóstwo kobiet, które na pozór wydają się spełnione i szczęśliwe, każdego dnia boryka się z wielkim problemem - nie potrafią zaakceptować tego, że... nie są idealne. Zapominają o tym, że absolutnie nikt nie jest ideałem i zamiast cieszyć się życiem, nieustannie wpadają w sidła frustracji. Dlaczego tak uparcie dążymy do ideału, który tak naprawdę jest jedynie mrzonką? Dlaczego zamiast podbudowywać się i dopingować w spełnieniu marzeń, czy osiąganiu celów, ciągle podcinamy sobie skrzydła, rozmyślając o nierealnym modelu kobiety idealnej, którego nie jesteśmy w stanie dosięgnąć?
Zobacz także: Prezent dla ducha. Nagradzaj się za... porażki
Znów o poranku nie zdążyłyśmy z wykonaniem perfekcyjnego makijażu, a koleżankom z biura zawsze się to udaje... Kolejny raz byłyśmy zbyt zmęczone, aby po niemożliwie zabieganym dniu pójść na siłownię, kiedy najlepsza przyjaciółka zawsze znajduje na to siły... Bratowa ma trójkę dzieci, a znacznie lepiej od nas spełnia się zawodowo i wciąż rozwija. Jak to możliwe, że bezdzietna singielka jest od niej gorzej zorganizowana?
Robimy, co możemy, aby tylko nie stracić wizerunku kobiety idealnej, która doskonale radzi sobie dosłownie ze wszystkim, nie pozwala na chwile słabości i nie ma żadnych wad. Czujemy się w obowiązku być idealne i wciąż porównujemy się z innymi, jakich uważamy za uosobienia doskonałości.
Zamiast wciąż się dołować, że nie osiągamy wyżyn nierealnej znakomitości, warto zacząć patrzeć na siebie znacznie przychylniejszym okiem. Nie dopuszczajmy do siebie toksycznego krytycznego głosu, który nie daje nam nic prócz pogorszenia nastroju. Nie próbujmy być nadkobietami, bo to jedynie ułuda - wyczerpująca praca na dziesięć etatów, która zamiast poczucia satysfakcji przynosi tylko morze łez i złości. Czas na stuprocentową akceptację! To dzięki niej nareszcie poczujemy błogość i pełnię szczęścia.
Zobacz także: Bujanie w obłokach: Dlaczego warto poświęcać kwadrans dziennie na marzenie?