Niektórzy ludzie mają tak silną i wyidealizowaną wizję tego, jak powinna wyglądać oraz czym przejawiać się miłość, czy też jakie cechy charakteru musi mieć obiekt ich westchnień, że w konsekwencji nie potrafią prawdziwie nikogo pokochać. Nieustannie doznają wielkich rozczarowań, ponieważ ich zdecydowanie zbyt wygórowane i nierealne oczekiwania zupełnie nie pasują do obrazu rzeczywistości. Podobny schemat zachowań zwykło nazywać się syndromem pani Bovary.
Zobacz także: Słodki drań. Dlaczego kobiety mają taką słabość do niegrzecznych chłopców?
Nazwa owego syndromu pochodzi od nazwiska bohaterki powieści „Pani Bovary”, jaką napisał Gustave Flaubert, jeden z niezrównanych mistrzów literatury francuskiej. Romantyczka Emma Bovary to jednostka głęboko nieszczęśliwa. Jej ideały i niemożliwa do spełnienia tęsknota za miłością idealną, wciąż wpędzają ją w egzystencjalne zgryzoty, frustrację, melancholię, a także wielkie poczucie osamotnienia.
Nie ma dla niej ratunku, jako że widowiskowa miłość, o jakiej wciąż marzy, a która nieustannie powinna wywoływać przeszywające ciało elektryzujące dreszcze, nie istnieje. To tylko kalka, bańka która prędzej, czy później pryśnie, gdy partner zacznie jawić się jako człowiek z krwi i kości, a nie romantyczny rycerz z legend.
Bowaryzm to rzecz bardzo aktualna, z którą boryka się mnóstwo osób. Romantyczne wyobrażenia są ich zgubą. Nie doceniają małych czułych gestów, wciąż czekając na spektakularne niespodzianki. Chcą być podziwiani, nieustannie adorowani i zaskakiwani. Ich partner nie ma prawa do okazywania jakiejkolwiek słabości. Nie mogą pozbyć się z umysłu frazy „nie tak to powinno wyglądać...”, w związku z czym partner nigdy nie staje na wysokości zadania. Wplątują się w coraz to inne relacje, ale zawsze kończy się to tak samo - załamane opowiadają, że nie mają szczęścia w miłości.
Zobacz także: Czerwone flagi w związku: Gdy on wciąż Cię okłamuje...