Dlaczego mężczyźni odchodzą od dobrych kobiet?

Zostałaś porzucona, choć włożyłaś w związek całe serce? Partner zawsze mógł na ciebie liczyć, byłaś mu wierna, opiekowałaś się nim? No cóż. Być może odszedł, bo byłaś dla niego po prostu… za dobra.
Dlaczego mężczyźni odchodzą od dobrych kobiet?
Fot. iStock
17.11.2019

Kobiety od dekad zastanawiają się, w jaki sposób zdobyć mężczyznę i zatrzymać go przy sobie na stałe. W Internecie i kolorowych magazynach pełno jest porad na ten temat. Autorzy poradników wyliczają, jakie kobiece zachowania są najbardziej pożądane przez płeć przeciwną oraz które z nich odstraszają potencjalnych adoratorów. „Bądź uśmiechnięta, sympatyczna, dużo żartuj”, zaleca jeden z nich. Inny dodaje: „Zachowuj się swobodnie i miło. Facet musi czuć się w twoim towarzystwie dobrze i nie może się ciebie bać”.

Pewnie z tego powodu książka „Dlaczego mężczyźni kochają zołzy”, która podchodziła do tematu uwodzenia w zupełnie inny sposób, odniosła taki sukces wiele lat temu. Przetłumaczono ją na ponad trzydzieści języków, a poradnik stał się niekwestionowanym bestsellerem w wielu krajach na świecie. Do dzisiaj budzi zresztą zainteresowanie i jest chętnie kupowany oraz cytowany przez kolejne pokolenia dziewczyn.

Sherry Argov, autorka tej swoistej „biblii uwodzenia”, stawia odważną tezę: im mniej będziesz zaangażowana w relację, tym bardziej mężczyzna będzie chciał z tobą być. Masz być niezależna, szczera do bólu, wyzwolona, niedostępna. I choć kobieta powinna stać w takim układzie na uprzywilejowanej pozycji, tak naprawdę zostaje sprowadzona do roli intrygantki. Bo czy w relacji pełnej niedomówień oraz gry pozorów jest miejsce na prawdziwą miłość? I czy w takim razie „dobre dziewczyny” są z góry skazane na porzucenie?

Zobacz także: Najkrótszy psychotest, który okazuje się wyjątkowo trafny. To tylko 2 pytania

Happy endu nie będzie

Marta miała 25 lat, kiedy zerwał z nią partner. Powód? Do tej pory go nie zna, ponieważ chłopak odszedł od niej bez słowa wyjaśnienia. „Parę lat temu na wakacjach poznałam Tomka. Okazało się, że pochodzimy z różnych miejscowości, więc początkowo nasza relacja była wyłącznie koleżeńska” - wspomina. „Próbowałam oszukać samą siebie, że nie mam do niego uczuć, tym bardziej, że on wydawał mi się zupełnie nieosiągalny. Gdy już wydawało mi się, że wysyła mi jakieś konkretne sygnały, potem potrafił całkowicie się ode mnie odciąć na parę tygodni – i tak w kółko”.

Przełom w ich relacji nastąpił po tym, jak pojechali na wspólne wakacje do Grecji. „Byłam zakochana, a moje uczucia odwzajemniał facet, o którym byłam święcie przekonana, że jest moją drugą połówką. Wcześniej zawsze śmiałam się z takich określeń, dopóki nie okazało się, że Tomek i ja dosłownie kończymy nawzajem swoje zdania”, tłumaczy Marta. „Po powrocie do Polski nie miałam absolutnie żadnych obaw co do naszej przyszłości. Nadal mieszkaliśmy na dwóch różnych krańcach Polski, ale byłam gotowa zmienić swoje życie i przenieść się do niego. Na początku wszystko było okej. Tomek sam wypytywał, kiedy się zobaczymy, kiedy może mnie odwiedzić. Jednak potem temat umarł, a on zaczął się odzywać coraz rzadziej. Próbowałam nie wpadać w paranoję, ale czułam, że coś jest nie tak”. W końcu dziewczyna zdobyła się na to, żeby do niego zadzwonić i spytać wprost o przyszłość ich związku. „Wydawał się dosyć zaskoczony, ale powiedział, że z jego strony nic się nie zmieniło i chce ze mną być. Tłumaczył, że jest zajęty w związku z pracą. To mnie uspokoiło, ale nie na długo. Wciąż nie odzywał się do mnie, nie odpisywał mi, a jeśli już, to tylko półsłówkami. Byliśmy umówieni, że przyjedzie na moje urodziny pod koniec października, ale na parę dni przed wyznaczoną datą zupełnie przestaliśmy się komunikować. W pewnym momencie uznałam, że nie chcę dłużej się ośmieszać, ciągle dopraszając się o jego uwagę. Na dzień przed moimi urodzinami spytałam tylko, czy się widzimy. Odpisał dopiero wieczorem, że nie da rady wyrwać się z pracy – tyle. Żadnego wyjaśnienia, żadnego przepraszam. Już nigdy więcej się do mnie nie odezwał. Nie mogłam uwierzyć, że w ciągu tego miesiąca zmienił swoje zachowanie o 180 stopni. Że po tym, co przeżyliśmy na wspólnym wyjeździe, po naszych zapewnieniach i deklaracjach nagle zniknął z mojego życia. Po żadnym rozstaniu tak nie cierpiałam. Bardzo długo zajęło mi wyjście z tego stanu, a było to o tyle trudne, że Tomek nie podał mi żadnego powodu, dla którego odszedł. Całe jego zachowanie, aż do ostatniego miesiąca naszej znajomości, świadczyło o tym, że bardzo mu na nas zależy, że jest zaangażowany. Nigdy nie dowiedziałam się, dlaczego tak się stało i pewnie już się tego nie dowiem. Jeśli on widział w naszej relacji to samo, co ja, to tym bardziej nie jestem w stanie zrozumieć jego decyzji”, kończy Marta, która nie jest jedyną porzuconą w tak okrutny sposób kobietą. Traumatyczne rozstanie przeżyła także 27-letnia Ela. „Kiedy przejęłam inicjatywę w dobrze zapowiadającym się związku i zaczęłam zabiegać o faceta, zostałam przez niego porzucona. Tak po prostu. Najpierw zawrócił mi w głowie, starał się o mnie, a kiedy wreszcie się na niego otworzyłam, zniknął z mojego życia z dnia na dzień. To była kwestia znudzenia? A może chęci prowadzenia nieustającego flirtu? Nigdy tego nie zrozumiem”.
Czy takie historie są dowodem na to, że Sherry Argov faktycznie miała rację? „Jeśli zaczynasz od postawy „dla ciebie wszystko”, jego to zraża. Ale jeśli jest coś, czego nie może dostać, zdobycie tego staje się dla niego wyzwaniem”, stwierdziła w swoim poradniku. A zatem chcąc zatrzymać przy sobie mężczyznę, trzeba po pierwsze grać obojętną, a po drugie – nie być dla niego „za dobrą”?

Fot. iStock

Wszystko ci mogę dać

Na forach dyskusyjnych nie brakuje podobnych pytań. Jedna z anonimowych internautek kieruje swoje wątpliwości bezpośrednio do przedstawicieli płci męskiej: „Czy jeśli wasze żony/dziewczyny robią dla was wiele - odnoszą po obiedzie talerz, z którego jedliście, prasują wam ubrania, sprzątają, zajmują się dzieckiem, są na każde wasze zawołanie, pamiętają o waszych urodzinach, imieninach, wstają rano, żeby zrobić wam przed pracą kawkę, siedzą z wami cały czas w domu, rezygnując z własnych kontaktów towarzyskich, stają się dla was nudne? Czy takie zachowanie sprawia, że zaczynacie szukać wrażeń, kogoś, kto się wam przeciwstawi, o kogo będziecie musieli się starać - jednym słowem kochanki?”.

Na odpowiedzi mężczyzn nie trzeba było długo czekać. „Nudna, bo jest tylko połączeniem ruchomej zmywarki, żelazka, odkurzacza, urządzenia niańczącego dzieci...” – pisze bezlitośnie jeden z panów i dodaje: „Nikt nie szanuje urządzeń domowych, bo one mają jedynie pracować (…) Pokazujesz, że nie trzeba się z tobą liczyć, bo i tak podstawisz talerz pod gębę”. Inny forumowicz płci męskiej również to potwierdza: „Przewidywalność i wpadanie w pułapkę dobroci to rzeczy negatywnie wpływające na związek. Nie może być zbyt dobrze, bo jak jest zbyt dobrze, to szybko może się skończyć”.

Katarzyna Kucewicz, psycholog-psychoterapeuta z Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN w Warszawie, również podkreśla, że w udanym związku powinno od czasu do czasu iskrzyć. „Dobrze, jak para trochę się kłóci, jak oboje mają przestrzeń, by wyrażać swoje zdanie. Każde z partnerów powinno mieć swoje życie, własne pasje, stanowić odrębną całość. Najgorzej jest w związkach, w których ludzie tracą swoje JA na rzecz MY. Wtedy człowiek traci siebie i całe swoje życie podporządkowuje partnerowi”, wyjaśnia ekspertka.

Tyle w teorii, bo z praktyką bywa oczywiście różnie. W relacjach damsko-męskich to kobiety mają bowiem tendencję do rezygnowania z własnych potrzeb, a dostosowywanie swojej codzienności do partnera i jego oczekiwań przynosi niestety odwrotny rezultat. „Mężczyznom zaczyna się to nudzić, bo widzą w partnerce siostrę, mamę, a nie odrębną jednostkę, którą trzeba poznać, o której zainteresowanie, uwagę i czas trzeba się postarać”, tłumaczy Kucewicz. Potwierdzają to zresztą badania na temat oczekiwań względem partnerów, które od 1939 roku co dekadę przeprowadzają naukowcy z University of Iowa w USA. Współcześni mężczyźni wcale nie chcą wiązać się z uległymi kobietami - wśród najważniejszych cech idealnej partnerki podali m.in. atrakcyjność, ale także wykształcenie, inteligencję, ambicję oraz perspektywę dobrych zarobków. Kobieta, która realizuje własne pasje i stawia na swój rozwój, staje się zatem bardziej wartościowa w męskich oczach.
Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Za każdą pewną siebie i dążącą do samorealizacji kobietą stoi przecież jej wychowanie.

Zobacz także: 7 zdań, które usłyszysz od szantażysty emocjonalnego. Tak faceci nami manipulują

Bądź grzeczna, córeczko

Wcześniej wspomniana Sherry Argov napisała w swoim kultowym poradniku: „Kobietom od przedszkola robi się pranie mózgu, wmawia się im, że powinny być miłe”. Zgodzi się z tym zapewne większość dziewczyn, zwłaszcza tych, które mają braci. Podczas gdy one w kółko słyszały od rodziców, że mają być grzeczne, miłe i słodko się uśmiechać, ich bracia mogli pozwolić sobie na dużo swobodniejsze zachowanie i późniejsze powroty do domu.

Patriarchalny model wychowania nie pozostaje niestety bez wpływu na związki tworzone w dorosłym życiu. „Często w swoim gabinecie spotykam kobiety, które kompletnie nie są asertywne i ulegają swoim partnerom, zamiast powiedzieć twardo STOP. Zwykle jest to związane z wychowaniem, w którym dziewczynki zawsze są ugrzeczniane, karci się je za bunt, za niezgodę i złość, nagradza za uśmiech. Chłopcom bardziej pozwala się na wyrażanie złości, gniewu, agresji, u dziewczynek jest to źle widziane. To się zmienia, dzisiaj już młode matki inaczej wychowują swoje dzieci, ale jeszcze 20 lat temu ten patriarchalny model miał się bardzo dobrze”, zauważa psychoterapeutka.

Kobiety, którym od dzieciństwa wpaja się, że powinny być przede wszystkim dobre i posłuszne, w dorosłym życiu wcielają ten schemat we własne związki. Tak było m.in. w przypadku Justyny, 28-letniej mieszkanki Warszawy. „Nigdy nie straciłam nad sobą panowania w obecności mojego byłego chłopaka. Tłumiłam w sobie wszystkie negatywne emocje, umniejszałam je, bo bałam się, że wyjdę przed nim na histeryczkę. Kiedy on miał gorszy dzień, dawał upust swoim frustracjom i wcale się z tym nie krył. Ja przeżywałam swoje kryzysy w ciszy, bo nie chciałam go niczym obarczać. Z perspektywy czasu wiem, że moje zachowanie było bez sensu. W szczęśliwym związku nie ma podziału na mniej i bardziej ważnego partnera, a problemy i potrzeby obu stron są tak samo istotne”.

Moja własna, poczciwa madonna

Co tak właściwie oznacza termin „dobra partnerka”? Jak zauważa Katarzyna Kucewicz, istnieje pewna uniwersalna definicja dobroci: „dobra kobieta” to ta, która jest wyrozumiała, wierna, troskliwa i kochająca. Wielu mężczyzn dorzuca jednak do tego jeszcze kilka bardziej spersonalizowanych cech. Dla jednego synonimem dobroci będzie na przykład gotowanie, dla drugiego umiejętność oszczędzania. Nie oznacza to niestety, że będąc dobrą partnerką, zapewnisz sobie męską wierność.

„Gros mężczyzn, patrząc na kobiety, uruchamia w sobie syndrom „madonny i ladacznicy”. Polega on na dzieleniu kobiet na te idealnie stworzone do roli matki oraz na rozpustne kochanki. Kobiety- madonny jawią się jako wspaniałe, troskliwe, kochające, ciepłe mamy, ale zwykle nie wzbudzają takiego pożądania jak kobiety-ladacznice, kipiące namiętnością, bardziej otwarcie traktujące seks”, tłumaczy ekspertka. Niektórzy mężczyźni wchodzą zatem w związki z madonnami, które cenią i szanują, ale jednocześnie poszukują bodźców w innych kobietach, takich, które ich zdaniem są bardziej namiętne i podniecające. Nierzadko też do nich odchodzą. Dopiero po zerwaniu są w stanie docenić, jak dobrze żyło im się w poprzedniej relacji. „Dobra partnerka”, wcześniej kojarzona z przewidywalnością i nudą, nagle staje się obiektem tęsknoty.

Jak zauważa psycholog Katarzyna Kucewicz, „im starsi mężczyźni, tym szybciej dostrzegają, że poszukiwanie wrażeń było błędem: kiedy kochanka staje się żoną, nie leży przecież cały dzień na szezlongu w atłasowym szlafroku, tylko też zaczyna wymagać, oczekiwać. Kiedyś poeta Andrzej Poniedzielski powiedział: „Kobiety nie zmienisz, możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni”. Chodziło mu o to, że w gruncie rzeczy większość ludzi zachowuje się w swoich rolach społecznych podobnie. To zresztą dotyczy także mężczyzn. Wiadomo, że w fazie starania się zabiegają o partnerkę, adorują ją, góry przenoszą, a z biegiem lat te góry są już jakby trochę dla nich za ciężkie”.

W byciu dobrą nie ma nic złego

Powiedzmy to sobie otwarcie. Tezy stawiane przez Sherry Argov są chwytliwe, ale nie gwarantują związku do końca życia. Kobieta może grać niedostępną, bawić się z partnerem w kotka i myszkę, ale kiedy z jego strony nie będzie chęci do stworzenia trwałej relacji, nic z tego nie wyjdzie. I nie ma tutaj znaczenia, czy będziesz dla niego za dobra, czy staniesz się zołzą.

„Są różne powody, dla których mężczyźni od nas odchodzą, jest ich nieskończenie wiele. Wszystko zależy od tego, czy kobieta spełnia męskie oczekiwania i aktualne potrzeby, czy on czuje się z nią wystarczająco dobrze, a co najważniejsze: czy mężczyzna sam jest gotowy na trwanie w długoterminowej relacji, bo to wymaga dojrzałości emocjonalnej”, wyjaśnia Kucewicz. Ekspertka dodaje, że najlepiej jest pozostać sobą, mieć swoje pasje, umieć żyć bez związku. Takie kobiety – otwarte na relację, ale niezależne, potrafiące o siebie same zadbać, zawsze będą najbardziej szczęśliwe. Wniosek? Pozostań dobrą kobietą - przede wszystkim dobrą dla siebie.

Zobacz także: Sologamia. Nadchodzi nowa generacja singli

Polecane wideo

Singielka też chciała mieć romantyczne zdjęcia na Instagramie. Na pomoc przyszli nieznajomi mężczyźni
Singielka też chciała mieć romantyczne zdjęcia na Instagramie. Na pomoc przyszli nieznajomi mężczyźni - zdjęcie 1
Komentarze (12)
Ocena: 4.75 / 5
Grzegorz (Ocena: 5) 19.11.2019 18:09
Ale wy macie najebane w deklach :D
odpowiedz
Waek (Ocena: 2) 18.11.2019 12:44
Od czasu do czasu laska z rana mile panie, tak zeby kwiczal z roskoszy, a gwarantuje ze wasz ksiaze z bajki was wnie opusci
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 17.11.2019 10:18
Mężczyzn najbardziej ciągnie do wrednych svk -taka jest prawda. A jak jeszcze do tego jest ładna to już zupełnie tracą głowę.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 17.11.2019 10:16
Mężczyźni kochają zołzy i taka jest prawda. Swoją droga polecam książkę, zrozumiałam dzięki niej gdzie popełniam błąd i dzięki niej jestem w szczęśliwym związku. Trzeba stawiać siebie zawsze na 1szym miejscu.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 17.11.2019 09:41
Zazwyczaj nie robię swojemu facetowi kanapek do pracy (gotować też nie gotuję). Wstaję do pracy, ogarniam siebie wychodzę. On radzi sobie sam. Ale czasami, tak dwa razy w miesiącu, mam te dziesięć minut rano więcej i zrobię mu śniadanie, jestem wtedy najlepsza na świecie. Buziaków w smsach nie ma końca. Koleżanka, która zawsze robi chłopy śniadanie, raz zaspała. Dostała zje.bę, że głodny poszedł przez nią do roboty.
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie