Od zarania dziejów wpaja nam się od małego, że trzeba chodzić do kościoła. Tak się przyjęło, że nawet gdy rodzice nie są praktykującymi katolikami, to dziecko jest na siłę wysyłane do świątyni. Nie będziemy się zagłębiać, czy to dobrze, czy nie.
Ostatnie badania psycholog z Oxfordu, Kasji Wiech, bardzo nas zaskoczyły. Otóż, okazało się, że osoby religijne są bardziej odporne na ból niż ateiści.
Badanie przeprowadzono na grupie 12 osób niewierzących i 12 katolików. Polegało ono na tym, że uczestnikom wysyłano wstrząsy elektryczne trwające 12 sekund, a następnie skanowano ich mózg. Dodatkowo, każda badana osoba, przed otrzymaniem wstrząsu, patrzyła na obraz Maryi Dziewicy, Sassoferrato lub na Damę z łasiczką namalowaną przez Leonarda da Vinci. Następnie, respondenci musieli określić (w skali od 0 do 100) poziom bólu. Okazało się, że w momencie patrzenia na obraz Damy z łasiczką, zarówno katolicy, jak i ateiści odczuwali ból w identycznym nasileniu. Kiedy jednak ta sama grupa badanych patrzyła na obraz Maryi Dziewicy, osoby wierzące twierdziły, iż odczuwają ból o 12 procent mniejszy od osób niewierzących.
Jeśli sądzicie, że to jakieś czary-mary, to was rozczarujemy. Żadne czary, żadna siła boska, żadna magia. U osób wierzących, w momencie wysyłania wstrząsu elektrycznego, zadziałał znany w psychologii mózgowy mechanizm podobny do efektu placebo. Ból jest wypierany pod maską niewrażliwości na cierpienie fizyczne oraz tłumienia emocji, czyli bardzo pożądanej przez Kościół cechy bycia zachowawczym.
Ostania intrygująca sprawa związana z badaniem to obrazy. Wizerunek Maryi Dziewicy, dla osoby wierzącej, to poczucie bezpieczeństwa. Dlatego dla katolika nieprzyjemne badanie stało się neutralne lub mało nieprzyjemne, bo poczuł opiekę i siłę Maryi.
Badacze twierdzą, że takie same efekty mogą uzyskać ateiści, ale pod warunkiem, że wyćwiczą stan umysłu tak, aby dany obiekt kojarzył im się z błogostanem, z czymś bardzo przyjemnym.