Poza wielomilionowymi kontraktami, które najlepsi koszykarze świata podpisują na parkiecie, wielu z nich inkasuje równie imponujące kwoty poza boiskiem, głównie dzięki ogromnym zasięgom w mediach społecznościowych. Za jeden sponsorowany post mogą zgarnąć dziesiątki, a nawet setki tysięcy euro. Ale ile z tych „fanów” to tak naprawdę boty – i ile pieniędzy gracze zarabiają właśnie dzięki tym fikcyjnym obserwatorom?
Zespół ekspertów od zakładów sportowych z SiGMA Play postanowił to sprawdzić. Przyjrzano się statystykom na Instagramie, aby ustalić, którzy z koszykarzy mają najbardziej „nadmuchane” grono fanów. W badaniu uwzględniono procent fałszywych kont oraz szacunkowe zarobki z jednego posta sponsorowanego – także te, które można przypisać wyłącznie botom.
Najwięcej na swoich botach zarabia LeBron James, który ma aż 159 milionów obserwujących na Instagramie, z czego ponad 42 miliony (26,46%) to konta fikcyjne. Król koszykówki może inkasować nawet 442 380 euro za jeden sponsorowany post, z czego oszałamiające 117 054 euro pochodzi od „martwych dusz”. Dla porównania – przeciętny europejski pracownik musiałby przepracować aż 3494 godziny (czyli około 1,7 roku pracy na pełen etat), by zarobić tyle, co LeBron z jednej publikacji w social mediach.
Zobacz także: Pracuje na pół etatu i zarabia blisko 40 000 zł. Internauci nie mogą uwierzyć, jaki zawód wykonuje
Na drugim miejscu uplasował się Steph Curry, którego obserwuje 58,1 mln osób, z czego ponad 14,6 mln to boty (25,26%). Szacunkowy zysk z jednego posta wynosi 161 649 euro, w tym 40 833 euro dzięki fałszywym kontom. To ekwiwalent ok. 1218 godzin pracy, czyli niemal 7 miesięcy pracy przeciętnego Europejczyka.
Podium zamyka Shaquille O’Neal, legenda NBA, który zgromadził 35,1 mln obserwujących, w tym ponad 9,4 mln botów (26,96%). Jego posty mogą przynosić 97 657 euro, z czego 26 328 euro dzięki fikcyjnym kontom. To jak 786 godzin pracy – około 4,5 miesiąca etatu.
Fot. Mat. prasowe
Choć nie znalazł się w top 10 najlepiej zarabiających na Instagramie, Grant Hill może „pochwalić się” najwyższym odsetkiem fałszywych fanów – aż 35,13% jego obserwatorów to boty. Tuż za nim są Luol Deng (33,63%) i Isiah Thomas (33,39%).
Z jednej strony te liczby pokazują skalę popularności gwiazd NBA, z drugiej przypominają, że nie wszystko, co widzimy w mediach społecznościowych, jest tak realne, jak się wydaje. Tylko czy marki naprawdę przejmują się tym, kto ogląda sponsorowane posty, skoro zasięgi są liczone w milionach?