Często słyszymy, że ktoś jest „biedny jak student”. Niektórzy z nas wyjeżdżają z rodzinnego domu, by zdobyć wyższe wykształcenie. Wciąż pozostajemy jednak na utrzymaniu rodziców, bo przynajmniej na początku trudno pogodzić naukę z pracą. Finansowe wsparcie wreszcie się jednak kończy i to zazwyczaj już na początku miesiąca.
Zobacz również: Polacy już nie narzekają na zarobki. Taka pensja wystarcza nam do szczęścia
W kolejnych latach wcale nie musi być lepiej. Najbardziej wymagające kierunki wręcz wykluczają równoczesne robienie kariery zawodowej i zarabianie na siebie. Dla wielu żaków oznacza to przynajmniej 5 lat zaciskania pasa, które trudno nazwać pełną samodzielnością. Sprawdźmy, czy to wyjątek, a może jednak reguła.
Jak powodzi się polskim studentkom? Kilka z nich zdecydowało się szczerze opowiedzieć, na czym tak naprawdę stoją. Padły konkretne kwoty.
Weronika
Aktualnie nie ma dramatu, bo jestem chwilę po „wypłacie”. Jeszcze nie pracuję, ale nazywam tak przelew od rodziców. Mam jakieś 1500 zł, z czego ponad połowę za chwilę muszę wpłacić za stancję. Żyję z miesiąca na miesiąc, tak jak większość studentów pierwszego roku. Mam nadzieję, że w kolejnych latach będę mogła sobie dorobić.
Marta
Jakieś 3,60 albo 6,30 zł. Coś takiego mi się kojarzy, bo wolę tam za często nie zaglądać. Dzisiaj mam dostać stypendium socjalne i jeszcze coś z domu, więc trochę się odbiję. Akademik rodzice opłacają sami i nie oglądam tych pieniędzy. Chyba już się do tego przyzwyczaiłam, że czasami karta po prostu nie działa, bo konto jest puste.
Agata
Między 15 a 20 tysięcy, dlatego można powiedzieć, że należę do studenckiej elity. To oczywiście żart, bo kasa ma w tym momencie najmniejsze znaczenie. Akurat nie jestem typem imprezowiczki, która przepuszcza majątek w klubach, więc na co mi to? Dostałam sporą kwotę na start od babci, do tego czasem trafi się dorywcza fucha. Żyję skromnie.
Zobacz również: Ile Polacy naprawdę zarabiają za granicą? Wcale nie śpią na pieniądzach
Patrycja
Chyba nie jestem najbardziej reprezentatywna, bo pracuję już na pełny etat i jakoś udaje mi się to pogodzić z nauką na czwartym roku. Moje konto wygląda pewnie tak samo, jak każdego dorosłego człowieka, który na siebie zarabia. A może nawet trochę lepiej, bo wynajmuję mieszkanie z trzema koleżankami, a nie sama. Kilkanaście tysięcy na czarną godzinę na pewno mam.
Justyna
Dokładnie 531 zł, za które muszę się wyżywić do końca miesiąca. Pozostaje więc stołówka lub bar mleczny. Mam taką umowę z rodzicami, że oni opłacają mi akademik, dają kilka groszy na przeżycie, a jak chcę więcej, to mam sobie dorobić. Chciałabym, ale na drugim roku ciężko to ze sobą pogodzić. Może w wakacje gdzieś się zaczepię.
Maria
Wśród moich znajomych różnie z tym bywa, ale ja utrzymuję się sama. Wychodzi to lepiej lub gorzej, a przynajmniej nie muszę wyciągać rąk po cudze pieniądze. Rodzice już wystarczająco mi pomogli. Mogę zdradzić, że stan mojego konta nigdy nie przekroczył 2500 zł, a pod koniec miesiąca zbliża się do zera. To jeszcze nie jest moment, kiedy mogłabym oszczędzać.
Oliwia
Kilka dni temu miałam wypłatę - 1900 zł na rękę. Do tego jakieś grosze ze stypendium naukowego i tak wygląda mój stan posiadania. Tysiąc od razu pójdzie na mieszkanie, rachunek za telefon i tym podobne sprawy. Za resztę trzeba jakoś przeżyć do kolejnego miesiąca, ale i tak nie jest źle. Moje niepracujące koleżanki nie mają dosłownie nic.
Z opublikowanego kilka miesięcy temu raportu Polskiej Rady Biznesu „Student w pracy” wynika, że pracuje 82 proc. żaków. Co drugi z nich ma zarabiać do 3000 zł netto. Co piąty dostaje nawet ponad 4000 zł na rękę.
Nasze rozmówczynie w większości nie radzą sobie aż tak dobrze. Źle trafiliśmy czy może jednak kolejny raz statystyka rozmija się z rzeczywistością?
Zobacz również: Tyle zarobisz w pierwszej pracy. Ujawniono stawki dla kilkunastu popularnych zawodów