To jedno z najbardziej stresujących wydarzeń w życiu. A już zwłaszcza wtedy, kiedy bardzo zależy nam na konkretnej posadzie. Współczesna rekrutacja nie opiera się wyłącznie na naszym wykształceniu i doświadczeniu, ale także zdolnościach interpersonalnych. Nawet wybitny ekspert może nie dostać pracy, jeśli źle wypadnie w czasie rozmowy.
Zobacz również: Dostaniesz pracę, jeśli PO rozmowie kwalifikacyjnej zrobisz tę niepozorną rzecz
Największe firmy stosują różne triki, by mieć pewność, że nie tylko podołamy obowiązkom, ale także odnajdziemy się w grupie. W czasie spotkania mogą paść bardzo podchwytliwe pytania, które sprawdzają nasza odporność na stres oraz charakter. Łatwo wtedy stracić rozum.
Dlatego warto wziąć pod uwagę każdą ewentualność i za wczasu przemyśleć, co chcemy o sobie powiedzieć - zachęca yourtango.com.
Portal zwraca uwagę na dwa pytania, z którymi musimy się zmierzyć w czasie niemal każdej rozmowy kwalifikacyjnej. Dla nas wydają się bez większego znaczenia, ale odpowiedź na nie może przekreślić szanse na sukces.
„Jakie są twoje największe atuty?”
To jedno z nich, które może okazać się pułapką. Zwłaszcza wtedy, gdy za bardzo koloryzujemy rzeczywistość i zaczynamy brzmieć jak narcyz. Oczywiście, warto znać swoją wartość, ale nie można przesadzić z samouwielbieniem. Odpowiadając na nie powinniśmy sprawiać wrażenie osoby pewnej siebie, ale też obiektywnej i pokornej.
Cytowana przez portal ekspertka zachęca, by skupić się na trzech kwestiach. Wspomnij o tym, że potrafisz rozwiązywać problemy, łatwo adaptujesz się do nowego otoczenia i potrafisz przejąć rolę lidera. Warto posłużyć się przykładami z dotychczasowej pracy.
Zobacz również: Najmniej stresujące zawody w Polsce. Taka praca to wieczna sielanka
Bardzo ważne jest to, by potrafić mówić o swoich zaletach bez popadania w samozachwyt. Ale nie tylko, bo chwilę później zazwyczaj pada jeszcze jedno pytanie:
„Jakie są twoje największe słabości?”
To typowe zagranie każdego rekrutera, który najpierw daje nam szansę przedstawienia się z jak najlepszej strony, a teraz oczekuje odrobiny samokrytyki. W rzeczywistości nie chodzi jednak o to, by poczuć się jak na spowiedzi i wyciągać największe brudy. Pytanie ma sprawdzić naszą samoświadomość, szczerość i chęć nauki.
Najgorsze, co możesz zrobić, to przyznać się do wszystkich wad, które zdyskwalifikują cię w oczach pracodawcy. Nie warto także upierać się przy tym, że nie masz ich wcale. Slogany typu „jestem perfekcjonistą” czy „za dużo pracuję” również nie dodadzą ci punktów.
Portal sugeruje, by posłużyć się konkretnymi przykładami z dotychczasowej drogi zawodowej. Chodzi o rzeczy lub poglądy, które się nie sprawdziły, ale udało ci się wyciągnąć wnioski i chcesz zacząć działać w inny sposób. Np. kiedyś nie doceniałaś pracy w grupie, a dziś wiesz, że to podstawa sukcesu. To brzmi szczerze i dobrze wróży na przyszłość.
Zobacz również: „Test kubka kawy”. W ten dziwny sposób pracodawca sprawdza, czy warto cię zatrudnić