Pieniądze to dla większości Polaków temat tabu - przynajmniej oficjalnie. Wiele osób raczej nie przyznaje się na głos do tego, ile zarabia czy ile wydaje na życie. Takie pytania uchodzą po prostu za niestosowne. Nieco inaczej kwestia pieniędzy wygląda w Internecie. Na forach internetowych Polacy często i chętnie dyskutują o swoich zarobkach oraz o tym, czy pozwalają im na godne - i wygodne - życie.
Zobacz również: Wegetuję za 3500 zł miesięcznie. Za mniej nie da się żyć. Daria, 27 l.
Ostatnio na forum WP Kafeteria pojawił się wpis kobiety, która wyznała, że razem z mężem dysponują miesięcznie dochodem w wysokości 5 tys. zł, i że niestety ciężko im związać koniec z końcem. “Mamy miesięcznie 5 tys. zł netto. Wychowujemy dwójkę dzieci i ledwo nam starcza do końca miesiąca. To jest masakra. Nie rzucamy się z kasą. Normalnie robimy wszystkie opłaty, kupujemy jedzenie, środki czystości. Wiadomo, jakiś ciuch dzieciom i paliwo. Pieniądze znikają w okamgnieniu. Czasem uda się coś odłożyć, ale zaraz pojawia się dodatkowy wydatek” - napisała internautka. Jej wypowiedź wzbudziła na forum wiele emocji, a pod wpisem pojawiła się masa komentarzy. Część internautów doskonale zna taką sytuację, ale równie duża grupa uważa, że skargi kobiety są… po prostu bezpodstawne."Jakbym miała te 5 tys. zł miesięcznie, to bym jeszcze tysiąc odkładała. Rodzina autorki wątku nie potrafi gospodarować i jest pogrążona w nałogach. Wypłata 2,5 tys. zł netto dla mężczyzny w Polsce to całkiem spore pieniądze" - skomentowała jedna z forumowiczek. Inna dodała, że "80 proc. rodzin żyje tak, jak autorka".
Fot. iStock
Wśród głosów wsparcia dla autorki wątku znalazła się m.in. taka wypowiedź: “Pięć tysiaczków na czteroosobową rodzinę przy tej drożyźnie to jest wegetacja, a nie życie. Jakby ta kwota była tylko na dwoje dorosłych bez dzieci, to jeszcze jakoś, ale z dwojgiem dzieci to masakra”. Inna osoba broniła kobiety, pisząc: “To nie jest bezczelność tej pani. To fakt. Kobieta chciała zwrócić uwagę na to, że pomimo 5 tys. zł miesięcznie jest ciężko, a co dopiero mają mówić osoby, które mają mniej. Tu nie chodzi o to, aby kupować ciągle mrożonki, ubierać się lumpeksach i siedzieć w domu przy świeczce, tylko o to, żebyśmy w końcu - my, szaraki - zaczęli normalnie żyć! Też chciałabym wyjść z rodziną do kina (to koszt 26 zł za bilet x 4, plus popcorn i picie to 200 zł) lub do restauracji na obiad lub do teatru. Zwykłe życie! Ale nie za 5 tys. zł miesięcznie. A gdzie odłożyć na wakacje, a gdzie odłożyć na skarbówkę? A gdzie na dentystę?”.
Zobacz również: Miesięczne wydatki młodej Polki. Czy jesteś w stanie cokolwiek zaoszczędzić przy swoich zarobkach?
Do dyskusji włączył się także autor tego wpisu: “Ja z żoną również mamy łącznie 5 tys. zł miesięcznie. Pamiętam czasy, kiedy mieliśmy 3 tys. zł i też się żyło. Teraz czasami są braki, ale tylko dlatego, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Ja potrafię odłożyć tysiąc złotych miesięcznie. Dodam, że żyję normalnie, kredyt na mieszkanie i opłaty jak każdy. Wiadomo, do restauracji nie chodzę, bo mi na to szkoda kasy. Nie mam dzieci, ale właśnie czekamy z żoną na dwójkę, pomału wszystko kompletuję i wiem, że wydatki wzrosną, ale myślę, że ten tysiąc złotych, który potrafię odłożyć wystarczy. No i zawsze jest 500+. Znam osobiście uboższe rodziny i dla nich problemem jest to, że brakuje na jedzenie i ubrania, a nie na fryzjerkę czy restaurację. Ludzie, doceńcie to, co macie, bo zawsze może być gorzej” - apeluje mężczyzna.
Fot. Unsplash.com
Z kolei jeszcze inny internauta zwraca uwagę, że w takiej sytuacji ląduje wiele osób, które wcześniej… nie miały na co narzekać pod kątem finansowym. “To typowa sytuacja osób dobrze zarabiających. Taka pułapka. Początkowo on jest sam, zarabia 4 tys. zł i może sporo oszczędzić. Znajduje sobie żonę, która zarabia najniższą krajową (zarobki mogą być odwrotne, żeby się kobiety nie obraziły, ale to mój przypadek). No więc po ślubie ta średnia jest już mniejsza. Mniej da się oszczędzić, zwłaszcza, że teraz trzeba gdzieś razem wyskoczyć, razem na wakacje pojechać. Ale tragedii nie ma. Potem rodzi się dziecko i znów pula na wydatki jakby maleje. Potem jest drugie dziecko i trzeba kupić mieszkanie. No więc bierze się kredyt, który trzeba spłacać. Może jeszcze mały kredycik na samochód, bo rodzina musi być mobilna. No i z początkowych 4 tys. zł na osobę zostaje tysiąc złotych. A przyzwyczajenia zostały. Trudno sobie z roku na rok coraz bardziej odmawiać. Niestety co jakiś czas trzeba robić przegląd wydatków i jasno sobie powiedzieć, z czego musimy zrezygnować” - kwituje mężczyzna.
A waszym zdaniem 5 tys. zł dochodu na 4-osobową rodzinę to dużo czy mało?
Zobacz również: LIST: Zbliżają się wydatki, a ja nie mam na nic kasy. Czy tylko ja jestem w takiej sytuacji?