Wspólnoty zakonne borykają się z coraz mniejszą liczbą powołań. Młodzi ludzie nie garną się już do tego, by poświęcić swoje życie wierze i służbie innym. Nawet jeśli religia jest dla nich bardzo ważna, wolą realizować się w świecki sposób - poprzez pracę i rodzinę. Natura nie znosi jednak próżni i w ich miejsce pojawiają się osoby próbujące „ustawić się” w Kościele. Takie, które nie mają innego pomysłu na życie. Prawdziwego powołania też nie.
Zobacz również: Bunt wśród zakonnic: „To jest służba, a nie niewolnictwo”
Daria nie ukrywa, że jest jedną z nich. Dziewczyna wymyśliła sobie, że skoro nie ma powodzenia w życiu prywatnym, w szkole nigdy nie szło jej najlepiej, a ciężka praca ją przeraża - schronienie i spełnienie znajdzie jako siostra zakonna. I to pomimo tego, że sama raczej w Boga nie wierzy. „Jestem w stanie udawać, bo zawsze wszyscy mi mówili, że mam w sobie coś z aktorki” - przekonuje.
Według dziewczyny to najlepsza droga dla niej. Pewna, skuteczna i przewidywalna.
Papilot.pl: Żeby poświęcić życie Kościołowi, niezbędne jest powołanie.
Daria: Teoretycznie tak, ale spójrzmy na to, co się dzisiaj dzieje. Aż roi się od księży i sióstr, których interesuje tylko kariera w kościelnych strukturach, pieniądze i poklask wiernych. Oni na pewno nie trafili do swoich wspólnot z czystymi intencjami, a jednak ktoś ich wyświęcił i przyjął śluby. Biorą z łapanki, żeby liczby się zgadzały.
Myślisz, że ciebie też przyjmą?
Jak dobrze to rozegram, to na pewno. Ja już od roku rozmawiam z księdzem, że czuję powołanie. Teraz trzeba jeszcze wybrać odpowiedni zakon, gdzie jest mało chętnych i już z górki. Nie przesadzajmy, że młodzi się garną i można w nich przebierać. Ja jestem spokojna, coś tam w głowie mam i potrafię udawać. Determinacji też mi nie brakuje.
Załóżmy, że znajdziesz się na liczbie kandydatek. Później trzeba się wykazać.
Dam radę. Potraktuję to jako jedyną szansę na sukces. Jak pracę w korporacji, o którą trzeba zawalczyć. Wykuję wszystkie możliwe modlitwy, nauczę się rytuałów i na pewno się nie zdradzę. Chyba warto chwilę poudawać, żeby później mieć spokój. Po złożeniu ślubów nikt mnie raczej nie wyrzuci.
To czego ty oczekujesz, skoro twoją motywacją nie jest wcale służba Bogu i ludziom?
Stabilizacji w życiu. I żeby wreszcie ludzie przestali mnie pytać, kiedy znajdę sobie chłopaka albo pracę.
Zobacz również: Parafia stworzyła REGULAMIN zachowania w kościele. Absurdalne zakazy
Nie łatwiej poszukać pracy i partnera?
Gdyby to było w mojej sytuacji łatwe, to bym to zrobiła i nie myślała o dziwnych scenariuszach. Z pracą, która pozwoli mi godnie żyć, będzie problem. Nie mam wykształcenia. Ledwo skończyłam szkołę średnią i o studiach mogę pomarzyć. Pochodzę ze średniego miasta, gdzie nie ma co robić. Zostaną tylko jakieś ochłapy za psie pieniądze.
Ale miłość nie patrzy na wykształcenie.
Chłopaka nigdy tak naprawdę nie miałam. Widocznie coś we mnie takiego jest, że nie przyciągam. Albo odrzucam. Urody specjalnej nie mam, więc kto by się skusił. Także wielkiej kariery nie zrobię i rodziny nie założę. Trzeba mieć inny plan, a zakon wydaje się najsensowniejszym rozwiązaniem.
Pomijając to, że oszukiwałabyś siebie i innych.
Siebie? Ja doskonale wiem, na co się piszę. Mogę wstawać wcześnie rano, ciągle się modlić, a nawet usługiwać księżom. Najważniejsze, że dostanę dach nad głową, porządne wyżywienie, jakąś tam pensję i wewnętrzny spokój. W końcu jestem zakonnicą i nikogo już nie dziwi, że nie mogę znaleźć faceta. Może się wkręcę w temat i będzie fajnie.
A jak nie i pewnego dnia będziesz chciała zrezygnować?
Nie wydaje mi się. Ale w ostateczności zawsze można to zrobić, bo nikt nikogo siłą nie trzyma.
Zobacz również: 13 grzechów, za które nie dostaniesz rozgrzeszenia
Z taką przeszłością zrobienie kariery i znalezienie faceta będzie jeszcze trudniejsze.
Spodziewam się tego, że była zakonnica to nie jest najlepsza kandydatka do pracy czy na żonę. Dlatego wolę o tym nie myśleć. Nastawiam się na to, że wybieram drogę, którą będę kroczyła do końca życia. To ma być mój zawód i sposób na życie prywatne. Nie wykluczam, że jak się tam rozmodlę, to nawet uwierzę.
Dla osób, które autentycznie żyją wiarą, to wszystko zabrzmi jak największa herezja.
Przykro mi, ale postaram się ich nie zawieść. Mam zamiar sumiennie wypełniać wszystkie swoje obowiązki. Na wygodne życie trzeba w końcu zapracować. Niczego za darmo nie dostanę, choć na pewno więcej, niż w świeckim życiu.
Chyba zapomniałaś o roli, jaką pełnią zakonnice. Siostra to nie ksiądz, który ma wszystko podane na tacy.
Wiem, że trzeba będzie się narobić, ale jestem gotowa na poświęcenie. W końcu nie będę postrzegana jako bezrobotna stara panna, ale święta za życia. Rodzice na pewno będą dumni.
Zobacz również: 9 grzechów, z których mało kto się spowiada, a Kościół uznaje je za CIĘŻKIE