Pożyczam, więc jestem – Ty też masz tak żenującą pensję, że żyjesz od pierwszego do pierwszego?

Wiele Polek musi mocno kombinować, żeby finansowo przetrwać miesiąc. Często łatają budżetowe dziury pożyczkami, co miewa jednak fatalne konsekwencje…
Pożyczam, więc jestem – Ty też masz tak żenującą pensję, że żyjesz od pierwszego do pierwszego?
Fot. iStock
23.05.2017

Dagmara znalazła się w finansowym dołku. „Okazało się, że musimy pilnie zapłacić zaległy rachunek, czyli blisko dwa tysiące złotych. Co oznacza, że na cały miesiąc zostanie mi 200 zł. Za te pieniądze muszę utrzymać dom, męża i synka. Jestem załamana” – przyznaje.

Nie po raz pierwszy wpadła w takie tarapaty. „Nie da się ukryć, że często żyjemy ponad stan, szczególnie, że od urodzenia dziecka nie pracuję, a mąż działa w systemie zleceniowym, czasem przynosi do domu niezłą kasę, ale zdarza się także, że nic nie udaje mu się zarobić. Mimo to potrafimy poszaleć na zakupach. W dodatku nie mam kontroli nad domowym budżetem” – twierdzi Dagmara. „Zwykle ratuję się pożyczkami od znajomych czy rodziny, ale nie chcę nadużywać ich zaufania, choć zawsze wszystko sumiennie oddaję. Kilka razy musiałam jednak skorzystać też z chwilówek, bo sytuacja była już bardzo kryzysowa” – dodaje młoda kobieta.

„Jak sobie radzicie z finansami?” – pyta Dagmara na jednym z internetowych forów. „Przede wszystkim trzeba rozsądnie podchodzić do zakupów. Ja zawsze mam przy sobie listę tego, co jest mi potrzebne i odłożoną gotówkę, bo płacąc kartą zwykle tracimy kontrolę. Gdy muszę kupić na przykład ubrania dla dzieci, to najpierw chodzę po sklepach bez pieniędzy, a dopiero gdy już wybiorę coś w okazyjnej cenie, wracam z kasą i kupuję” – radzi Marta. „W komputerze zainstalowałem arkusz kalkulacyjny, w którym zapisuję wszystkie należności i płacę je w momencie otrzymania pensji. Dzięki temu dokładnie wiem, ile pieniędzy zostaje mi na życie” – dodaje.

Polecamy także: Co po maturze? Lista zawodów bez przyszłości

Marta jest również zwolenniczką oszczędzania. Założyła specjalne konto, na które wpłaca wszelkie nadwyżki finansowe – premie czy pieniądze z dodatkowych zleceń. „Niekiedy przelewam nawet 20-30 zł, ale w dłuższej perspektywie okazuje się, że udało się uzbierać całkiem niezłą sumkę, którą można przeznaczyć na przyjemności, chociażby wakacyjny wyjazd” – przekonuje.

Marta stara się nie pożyczać pieniędzy. Zarówno od znajomych, jak i banków. „Skoro mogę zapłacić ratę kredytu, to również jestem w stanie te pieniądze odłożyć. Nie muszę mieć od razu nowego telewizora czy pralki. A spłata pożyczki to przecież dodatkowe obciążenie portfela, dlatego wolę tego unikać” – twierdzi.

Jednak wiele Polek pożycza pieniądze, a czasem ma też problem z ich oddawaniem. Choć w Krajowym Rejestrze Długów kobiety ciągle stanowią mniejszość, to niestety z każdym rokiem ich przybywa – w  2008 r. było ich ok. 33 proc., obecnie blisko 40 proc.  Pętla zaciska się najczęściej wraz z założeniem rodziny, gdy potrzebujemy pieniędzy na większe mieszkanie, edukację dzieci czy wakacyjne wyjazdy. O ile zaledwie 15 proc. Polek w wieku 18-24 przyznaje się do brania kredytów, o tyle aż 69 proc. kobiet w wieku 40-49 lat żyje spłacając comiesięczne raty.

oszczędności

Fot. iStock

Od kogo pożyczamy? Raczej nie od bliskich znajomych czy członków rodziny, ponieważ obawiamy się krępującej zależności finansowej i obawy przed pogorszeniem stosunków. Dużo chętniej korzystamy z pomocy banków i firm pożyczkowych. Te pierwsze wybieramy, kiedy podejmujemy poważne decyzje, np. o kupnie mieszkania czy samochodu. Z usług firm pożyczkowych korzystamy, gdy potrzebujemy szybkiej gotówki na niespodziewane wydatki bieżące (konieczność dopłacenia do rachunków czy wymiany zepsutej lodówki), potrzeby związane z leczeniem, ale również wakacyjne wyjazdy, organizację świąt czy nawet prezenty na ślub, chrzciny albo komunie.

Nic dziwnego, że tak wiele Polek wpada w spiralę zadłużenia i ma duży kłopot, by przetrwać „od pierwszego do pierwszego”. Dlatego tak ważne jest, by w porę dostrzec czerwoną lampkę zapalającą, gdy zaczynamy żyć ponad stan. Powinna ona rozbłysnąć już wtedy, gdy tracimy kontrolę nad domowym budżetem, nie wiemy, ile pieniędzy mamy na koncie i ile miesięcznie wynoszą nasze stałe rachunki za wodę, prąd, gaz czy telewizję. W dodatku mamy skłonność do szalonych zakupów, zbyt kosztownych wakacyjnych wyjazdów czy częstych wizyt w drogich restauracjach, gdzie nie przejmujemy się wysokością rachunków.

Jeszcze gorzej, gdy dziury budżetowe łatamy kredytami, chwilówkami czy nawet korzystamy z finansowego wsparcia bliskich. Pamiętajmy, podstawowa zasada brzmi, że należy pożyczać jak najmniej i tylko, gdy jest to konieczne. Kredyt jest uzasadniony tylko wtedy, gdy pomaga w realizacji inwestycji, która zmieni nasze życie. Pożyczanie pieniędzy na zachcianki i doraźne przyjemności potrafi szybko przerodzić się w niezdrowy nawyk. Lepiej traktować to, jako deskę ratunkową, z której będziemy korzystać tylko w ostateczności.

oszczędności

Fot. iStock

Jeśli chcemy uniknąć problemów, należy uporządkować naszą sytuację finansową. Zacznijmy od przeprowadzenia domowego bilansu. Na początek warto dokładnie sprawdzić, jakie są nasze miesięczne przychody. Wystarczy zsumować wszystkie kwoty, które cyklicznie zasilają budżet: wynagrodzenie, wpływy z tytułu dodatkowych umów, a w przypadku osób starszych – emeryturę. Ważne, by uwzględnić wyłącznie pewne wpływy, a nie premie okolicznościowe czy uznaniowe.

Następnie należy podliczyć wydatki, które nasze gospodarstwo domowe ponosi każdego miesiąca. Uwzględniamy koszty stałe (czynsz za mieszkanie, ratę kredytu, abonament za usługi telekomunikacyjne) i zmienne (zakup jedzenia, ubrań, paliwa do samochodu).

Ostatnim krokiem bilansu jest odjęcie wydatków od wpływów. Jeśli pierwsze są wyższe, musimy czym prędzej zastanowić się, z czego wynika taki stan rzeczy i jak go zmienić.

RAF

Polecane wideo

Komentarze
Ocena: 5 / 5

Polecane dla Ciebie