Waga powyżej przeciętnej nie obniża zdolności intelektualnych, a co najwyżej fizyczne. Jednak z badań profesora Marka Roehlinga z Uniwersytetu Michigan, który specjalizuje się w zarządzaniu zasobami ludzkimi, wynika, że istnieje zależność między tym, ile ważymy i jakie stanowisko zajmujemy. Ta korelacja dotyczy tylko kobiet.
Według niego, w przypadku pań dochodzi do dyskryminacji ze względu na wagę. Kobiet na wysokich stanowiskach jest zdecydowanie mniej niż wynosi ich odsetek w społeczeństwie:
"Wyniki wskazują, że otyłość ogranicza możliwości kariery dla obu płci, natomiast nadwaga na wysokich stanowiskach szkodzi tylko i wyłącznie kobietom, a w przypadku mężczyzn może okazać się wręcz korzystna" (tłumaczenie Dziennik.pl).
Okazuje się, że w przypadku panów na wysokich stanowiskach nadwaga jest nawet pożądaną cechą, u pań jednak - dyskwalifikującą.
Eksperci przebadali dyrektorów z listy Fortune 1000. Tylko 5 procent stanowiły osoby otyłe, podczas gdy w Stanach, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn jest ich ponad 35 procent. Jeśli chodzi o panów z brzuszkiem, takim atrybutem legitymuje się ponad połowa dyrektorów. Wśród mieszkańców USA ich odsetek stanowi 41 procent. U pań ta różnica wypada na ich niekorzyść - 29 procent w społeczeństwie w stosunku do kilkunastu procent na stanowiskach zarządzających.
Do obowiązujących stereotypów na temat mniejszych kompetencji kobiet na najwyższych stanowiskach dochodzą uprzedzenia względem ich wagi.
Zobacz także: