Co jakiś czas Główny Urząd Statystyczny informuje o przeciętnej płacy w Polsce. Większość obywateli słucha tego z niedowierzaniem. Aktualnie to już ponad 4 tysiące złotych brutto, choć mało kto widział kiedykolwiek takie pieniądze na oczy. Rzeczywistość milionów rodaków to znacznie niższe wynagrodzenie, co przy rosnących cenach może podwójnie frustrować. Minimalna płaca to 1850 zł brutto, czyli nieco ponad 1300 na rękę.
Są jednak i tacy, którzy zarabiają jeszcze mniej. Poznajcie dwie młode kobiety, które otwarcie przyznają, że co miesiąc na ich konto wpływa nie więcej, niż tysiąc złotych. Obie pracują na podstawie umów cywilno-prawnych, więc minimalne stawki ich nie obowiązują. Jak można przeżyć za takie pieniądze? W tym temacie nie są już takie zgodne. Dla jednej to tragedia, a druga radzi sobie całkiem nieźle.
To wcale nie jest ekstremalna sytuacja. Wystarczy wspomnieć, że miliony Polaków dostaje mniej, niż 2 tysiące złotych na rękę. Często mają tę kwotę do podziału na kilka osób w rodzinie.
Zobacz również: Kariera po studiach: Z uniwersytetu na kasę w dyskoncie
fot. Thinkstock
Kasia w tym roku kończy studia na kierunku finanse i rachunkowość. Dorabia sobie od kilku miesięcy, kiedy uniosła się honorem i powiedziała rodzicom, że nie potrzebuje ich pomocy. Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że nie wszystko musi pójść zgodnie z planem.
- Naiwnie myślałam, że zaraz dostanę etat i jakoś sobie poradzę. Kolejne rozmowy sprowadziły mnie na ziemię, bo dla młodych normalnej pracy po prostu nie ma. Mieszkam w dużym mieście i powinno być mi łatwiej, ale to tylko pozory. Wszędzie proponują wyłącznie śmieciówki i to za śmieciowe stawki. Przez chwilę opiekowałam się dzieckiem w niepełnym wymiarze i miałam z tego 500 zł miesięcznie. Teraz pracuję w punkcie ksero i dostaję ok. tysiąca. Muszę za to opłacić mieszkanie, wyżywić się, mieć na bilety do domu, czasami chciałabym wyjść ze znajomymi. Bywa tak, że do kolejnej wypłaty mam jeszcze 7-10 dni i ani grosza na koncie - wyznaje.
Dziewczyna jest załamana, bo najprawdopodobniej będzie musiała wrócić do rodzinnego domu. Wkrótce straci prawo do akademika.
fot. Thinkstock
- Jest mi bardzo ciężko, ale przynajmniej za mieszkanie nie płacę majątku. Mieszkam z koleżanką w akademiku i płacimy po 300-400 zł. Człowiekowi przez całe studia wydaje się, że jest taki dorosły, ale teraz widzę, że to złudzenie. Zaraz się obronię i jeśli będę chciała tu zostać, to potrzebuję tysiąca złotych na sam wynajem. A gdzie reszta wydatków? Ograniczam telefony, żeby chociaż na tym oszczędzić, odżywiam się śmieciowym jedzeniem, rzadko odwiedzam rodziców, zapomniałam już jak to jest wyjść do kina albo lokalu. To jest wegetacja, a nie prawdziwe życie. I obawiam się, że wcale lepiej nie będzie - twierdzi.
Kasia jest przerażona wizją przyszłości. Jak twierdzi, jej kierunek studiów nie gwarantuje już niczego. Tylko na jej uczelni tę specjalność kończy niemal tysiąc ludzi rocznie.
- Rozmawiam ze znajomymi i widzę co się dzieje. O etatach można zapomnieć, a większość zarabia maksymalnie 1500 zł. Mieszkają po 5 osób, na nic ich nie stać i wcale nie widać perspektywy poprawy. Ja już jestem prawie pewna, że za chwilę znowu wyląduje na garnuszku rodziców - martwi się.
Zobacz również: Żadna praca nie hańbi? 7 zawodów, które Polacy uważają za najmniej prestiżowe
fot. Thinkstock
Paulina także pracuje na śmieciówce i nigdy nie zarobiła więcej, niż 1000-1200 zł. Mimo wszystko nie ma zamiaru narzekać na swój los. Jak twierdzi, radzi sobie całkiem nieźle. Według niej za takie pieniądze można godnie żyć. Wystarczy znać wartość pieniądza.
- Śmiech mnie ogarnia, jak słyszę narzekanie moich rówieśników. Oni by chcieli zaraz po studiach etat i minimum 3000 zł na rękę. Ambitnie, ale z rzeczywistością to nie ma wiele wspólnego. Trzeba się nastawić na to, że będzie znacznie gorzej. Ja jestem zeszłoroczną absolwentką i już od 12 miesięcy pracuję. Kokosów z tego nie ma, to jasne, ale głodna nie chodzę, mam gdzie spać i w co się ubrać. Zajmuję się mediami społecznościowymi w małej agencji reklamowej. Cały czas mam nadzieję, że awansuję i zaproponują mi lepsze warunki. Jeszcze rok czy dwa wytrzymam, bo wcale nie jest aż tak źle. Tysiąc złotych miesięcznie spokojnie wystarcza na normalne funkcjonowanie - twierdzi.
Jak można przeżyć za tyle w mieście, gdzie wynajem kawalerki to koszt nawet 1500 zł?
fot. Thinkstock
- Mieszkam z dwiema koleżankami. Wynajmujemy dwa pokoje na peryferiach miasta. Każda z nas płaci 450 zł miesięcznie razem z rachunkami. Zostaje mi 550, w porywach do 750 zł. Kupuję w dyskontach, a że jestem wegetarianką to moja dieta wcale nie jest droga. Żywię się kaszami, warzywami, nabiałem. Często oczywiście przywozimy słoiki ze swoich domów i w sumie zawsze mamy pełną lodówkę. Uwielbiam muzea i chodzę do nich w dni, kiedy wstęp jest wolny. Zamiast płacić za basen - w sezonie mogę pojechać nad jezioro. Mam rower, więc oszczędzam na komunikacji. Ze znajomymi imprezujemy raczej we własnym gronie, więc piwo po 10 zł za kufel mnie nie dotyczy. Kupujemy sami po 2 zł za butelkę. Ubieram się na wyprzedażach lub wymieniam się z koleżankami. Brudna, głodna i nieszczęśliwa nie chodzę - wyznaje.
Jej zdaniem młodzi ludzie oczekują od życia zbyt wiele i dlatego tak łatwo się załamują.
- Na wszystko przyjdzie czas. W żadnym kraju młodzi ludzie nie mają wszystkiego pod nosem. Trzeba się zahartować i walczyć, zamiast narzekać. Ja mam nawet drobne oszczędności, bo potrafię dysponować kasą - zdradza.
fot. Thinkstock
Co radzą innym młodym ludziom, którym przyjdzie pracować za tak skromne wynagrodzenie?
- Nie obrażajcie się na rodziców, bo bez nich możecie zginąć. Śmieszy mnie mówienie, że jak masz 18 lat to jesteś dorosłą osobą. W Polsce to raczej 30 lat, bo chyba dopiero wtedy stać cię na niezależne życie. Wcześniej zarabiasz tego przysłowiowego tysiaka i jesteś zdana na łaskę innych. Jak się nic nie polepszy, to wracam do domu albo emigruję. Takie zarobki to kpina - mówi nam Kasia.
- Po pierwsze - nie ma co dramatyzować. A po drugie - trzeba wziąć się w garść. Jak przetrwasz za takie pieniądze, to docenisz w przyszłości, kiedy zarobisz więcej. Nie warto być roszczeniowym hipsterem, któremu się wydaje, że wszystko mu się należy. Takie skromne życie uczy pokory i zaradności. Uważam, że to cenne doświadczenie - twierdzi Paulina.
Zobacz również: JAK PRZYCIĄGNĄĆ PIENIĄDZE