Frankowicze, jak potocznie mówi się o kredytobiorcach, którzy wzięli pożyczkę we frankach szwajcarskich, nie mają łatwego życia. Gdy złoty spadnie, inne waluty się umacniają. W lutym kurs franka przekroczył barierę 4 zł. Analitycy spekulują, że raczej nie powinniśmy spodziewać się powtórki z 15 stycznia 2014 r., który okrzyknięto „Czarnym Czwartkiem” – w ciągu paru godzin frank z 3,60 zł podskoczył do… 5,17 zł. Efekt? Wspólny dług frankowiczków wzrósł aż o 30 mld zł! W sumie ok. 700 tys. Polaków wzięło kredyt we frankach. Takie wahania tej do niedawna najbezpieczniejszej waluty sprawiły, że niektórym dłużnikom rata wzrosła nawet dwukrotnie.
Ale ci, którzy kredyt wzięli w złotówkach, też nierzadko żyją z duszą na ramieniu. Zacznijmy od tego, że okres kredytowania w przypadku mieszkań i domów jest bardzo długi – zwykle to ok. 20-30 lat. Maciej Bednarek, dziennikarz „Gazety Wyborczej” zauważa, że każdy kredyt jest ryzykowny – nie tylko frankowy. Bednarek zwraca uwagę na ryzyko wzrostu stopy procentowej. W Polsce główna stopa banku centralnego wynosi obecnie 2 proc. Nie zapominajmy jednak, że w 2002 r. wynosiła ona 10 proc., a w 1998 – aż 24!
„Stopy procentowe na poziomie 10 proc. to oczywiście dzisiaj mało realny scenariusz, tak samo nieprawdopodobny jak kiedyś to, że frank będzie kosztował ponad 4 zł. Warto o tym pamiętać, zaciągając kredyt złotowy. On też jest ryzykowny” – podsumował Maciej Bednarek.
Raty spędzają sen z powiek
Sęk w tym, że często zaciągnięcie kredytu jest koniecznością. Ze statystyk wynika, że w Polsce zwykle zadłużają się rodziny z dziećmi. Raport „Finansowy portret młodych” opracowany przez Krajowy Rejestr Długów dowiódł, że życie na kredyt jest dla wielu młodych ludzi jedyną możliwością rozpoczęcia samodzielnego życia. Raport wykazał, że średnio co miesiąc Polacy do 35. roku życia płacą 603 zł rat pożyczek i 739 zł rat kredytu hipotecznego. Zadłużamy się na zakup i/lub remont mieszkania, na samochód, a także po to, by realizować swoje marzenia.
Jak żyje się z takim obciążeniem? Różnie. Ania, lat 35, na forum dyskusyjnym pisze: „My wzięliśmy kredyt hipoteczny na mieszkanie na 25 lat. Czy żałuję? Trudno powiedzieć, bo bez niego byśmy nie mieli własnego mieszkanka, tylko całe życie u kogoś. Jedno jest pewne: raty spędzają mi czasami sen z powiek, bo stanowią prawie połowę moich poborów”.
Wśród internautów powtarza się opinia, że kredyt hipoteczny to bardzo często jedyna możliwość, by się usamodzielnić. „A co tu żałować albo nie? Każda sytuacja jest inna, a zawsze lepiej mieszkać u siebie i urządzać się po swojemu, niż w wynajmowanym całe życie, chociaż to też zależy, na przykład od pracy czy jej specyfiki” – czytam jeden z komentarzy.
Łatwo można wpaść w pętlę zadłużenia
Najmniej narzekają ci, którzy są dobrze sytuowani, mają niską ratę kredytu i kredyt krótkoterminowy. Co innego, jeśli zobowiązanie zostało zaczerpnięte na kilkadziesiąt lat, a rata jest wysoka. „Czasami sama zastanawiam się, jak ludzie radzą sobie ze spłatą wysokiego i długoterminowego kredytu. Przecież spłata kredytu na kilkanaście lub kilkadziesiąt lat to jakiś obłęd, a co, jeśli coś pójdzie nie tak: utrata pracy, śmierć itp. Wiem, że istnieje takie coś jak ubezpieczenie, ale czy to daje gwarancję?” – zastanawia się jedna z internautek.
Problem w tym, że łatwo można wpaść w pętlę zadłużenia. „Znaczna większość kredytobiorców, zaciągając zobowiązanie, deklaruje, że chce go spłacić zgodnie z zawartą umową. Jednak los bywa nieprzewidywalny, a nasze dobre chęci czasem mogą okazać się niewystarczające. Nieprzemyślane decyzje kredytowe, brak podstawowej wiedzy czy utrata płynności finansowej to tylko niektóre przyczyny popadania w spiralę zadłużenia i stan niewypłacalności” – czytam w poradniku „Życie w kredycie” opracowanym na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Na własnej skórze przekonał się o tym Marek. Wziął kredyt rzędu 100 tys. na firmę, gdy jego działalność przynosiła dobre dochody. Ale wkrótce potem miał miejsce krach – pojawiła się konkurencja, a on zaczął tracić klientów. Raty były wysokie, ale musiał spłacać je za wszelką cenę, bo kredyt wziął pod hipotekę, gdzie znajdował się jego dom. Zaczął więc brać mniejsze pożyczki. Gdy łatał jedną dziurę, pojawiała się nowa. „To był koszmar” – przyznaje Marek. Sytuacja trwała kilkanaście lat. Biznes upadł, a on sam skończył z depresją i zerowymi oszczędnościami. Dopiero niedawno stanął na nogi, myśli o nowej działalności gospodarczej. „Gdyby nie żona, nie wiem, jak to wszystko by się skończyło” – mówi.
Psychiczne samobójstwo
Zaciągnięcie kredytu może negatywnie odbić się na naszej psychice – zwłaszcza wtedy, gdy okaże się, że jego spłata jest ponad nasze finansowe możliwości. Internauta podpisujący się jako „Były kredytobiorca” pisze na forum, że kredyt na 30 lat to psychiczne samobójstwo. „Masz 30 lat, weźmiesz kredyt na 30 lat i do emerytury masz stres i strach. Po pierwszym i drugim wezwaniu do spłaty zaległej raty odmawiasz sobie wszystkiego. Nie jedziesz na wakacje, nie wymieniasz ubrań, kupujesz w najtańszych sklepach – bo odkładasz na rezerwowe raty.
My mieliśmy kredyt na 10 lat i 10 lat umierałem ze strachu, że coś się stanie i nie zapłacimy. Spłaciliśmy. Rok później oboje straciliśmy pracę. Oszczędności nie było, bo spłacaliśmy kredyt. Pół roku bez dochodów, pół roku z jedną pensją… Gdybyśmy jeszcze mieli, ten kredyt nie dalibyśmy rady i stracilibyśmy mieszkanie. Teraz wreszcie żyjemy. Mamy spłacone mieszkanie, oszczędności i psychiczny luz”.
Jak więc brać kredyt, żeby nie żyć w ciągłym strachu i nerwach? Przede wszystkim zaciągnięcie kredytu powinno być poprzedzone rzetelną analizą naszej sytuacji finansowej i domowego budżetu. Innymi słowy, musimy sprawdzić, czy na pewno stać nas na kredyt, czy rezerwa w budżecie pozwoli nam na pokrycie rat kredytowych bez większych wyrzeczeń. Duże znaczenie ma też świadomy wybór oferty kredytowej, a nie zaciągnięcie szybkiego kredytu pod wpływem impulsu. Szacuje się, że rata kredytu nie powinna przekraczać 30 proc. naszych dochodów.
Internauci, którzy spłacają albo spłacili kredyt, radzą również, by zawsze mierzyć siły na zamiary i nie kupować wielkiego mieszkania, jeżeli miesięczna rata miałaby wynieść nawet połowę naszej pensji. Często lepiej wziąć mniejsze mieszkanie, by uchronić się przed wysokimi ratami.
Ewa Podsiadły-Natorska
Od autorki: na potrzeby artykułu słów kredyt i pożyczka używam zamiennie