Widziałaś film „Szefowie wrogowie”? Jeśli tak, pewnie nie chciałabyś znaleźć się w skórze głównych bohaterów. Ich pracodawcy byli bezduszni, bezczelni i irytujący do granic wytrzymałości. Zresztą, pod takim scenariuszem mogłoby podpisać się wiele z nas. Z pracą jest ciężko, dlatego często musimy każdego dnia zmagać się z szefami, lekko mówiąc, dalekimi od ideału.
Gdy pracodawca zachowuje się jak despota, trudno o efektywność i zadowalające wyniki. Nastroje szefa-tyrana zawsze odbijają się na pracownikach. Taki przełożony często podnosi głos, wykorzystuje podwładnych, wyżywa się na nich i dokuczając im, leczy się z własnych kompleksów oraz frustracji. Tyran wyciśnie cię jak cytrynę. „Miałam szefa, który były chamski, despotyczny i trzeba było chodzić koło niego na palcach. Przez pół roku byłam w tej firmie kłębkiem nerwów” – opowiada Dorota*. Z badań Randstad Award 2012 wynika, że często zmieniamy pracę, bo szukamy takiej, w której będzie dobra atmosfera – to dla nas praktycznie tak samo ważne jak warunki finansowe.
Zapomnij o wolnym dniu, nawet gdybyś była umierająca. Za spóźnienie możesz wylecieć. O prawach pracownika nikt tutaj nie ma pojęcia, a już na pewno nie kadra zarządzająca. Zostajesz po godzinach? Nie ma mowy o dodatku do pensji. Umowę masz na czas określony albo o dzieło. Część pensji płacą ci pod stołem. Nie ma żadnych udogodnień dla pracowników. Brzmi znajomo? Znalazłaś się w najgorszym miejscu z możliwych, bo to nie jest praca, gdzie wynagradza się za osiągnięcia i umiejętności. Szef, który w ten sposób zarządza firmą, wszystko robi jedynie dla własnych korzyści. W nosie ma Kodeks pracy. Nie szanuje pracowników – gdy ci się poskarżą, po prostu zastępuje ich nowymi. Ta praca sprawi, że stracisz chęć do życia i szacunek do samej siebie. Rada jest jedna: uciekaj.
Twój szef wcale nie musi znajdować się na szczycie drabinki, jeśli chodzi o kadrę zarządzającą w firmie. W wielu korporacjach kierownicy podlegają innym kierownikom, a tamci kolejnym i kolejnym… Dlatego taki szef dwoi się i troi, bo zazwyczaj rozliczany jest z efektów. Jego pensja zależy od twoich osiągnięć, więc nie będzie miał najmniejszych skrupułów, aby cię popędzić, wytknąć ci błędy i niedociągnięcia. „Dorabiałam sobie kiedyś w supermarkecie przy inwentaryzacji. Naszą pracę nadzorował młody chłopak, który chodził nad nami z zeszytem, ciągle zwracał nam uwagę i robił notatki. W pewnym momencie zrobiło mi się go nawet żal, że tak się spina. Ja bym tak nie mogła, bo wolność jest bezcenna” – twierdzi Sylwia.
Ratuj się kto może, jeśli trafiłaś na takiego pracodawcę. Zazwyczaj jest młody, świetnie ubrany, do pracy przyjeżdża drogim samochodem i szasta pieniędzmi na prawo i lewo (oczywiście nie na pracowników, tylko własne zachcianki). Ale pojęcie o biznesie ma zerowe, o kompetencjach czy znajomości branży nawet nie wspominając. To typ nowobogacki, który dostał od rodziców pieniądze na założenie firmy albo ją po nich przejął. A teraz uważa się za pępek świata i poniża swoich podwładnych. Niestety, w tej firmie napsujesz sobie sporo krwi. Szef-snob działa wszystkim na nerwy, kwestionuje wasze metody pracy i wyniki. Poucza każdego, bo zachowuje się jak rozkapryszone dziecko, które żąda, aby wszystko było tak, jak on tego chce. Praca u takiego człowieka to koszmar.
Ten człowiek pozjadał wszystkie rozumy. Nie słucha żadnych wskazówek – ani od podwładnych, ani od ludzi z branży, ani od osób spoza firmy. Często łapiesz go na tym, że ma luki w wiedzy na różne tematy, ale on nie przyjmuje tego do wiadomości. Wszystko ma być tak, jak sobie wymyśli. Skoro założył firmę, to uważa się za alfę i omegę. A gdy któryś z jego pracowników okazuje się błyskotliwy, traktuje go jak ignoranta albo… się go pozbywa. Irytujący jest też pracodawca, który firmę zakładał wiele lat temu i nie zauważył, że obecnie stosuje się nowe, znacznie efektywniejsze metody oraz technologie. Facebook czy strona internetowa to dla niego wymysły, które on uznaje za zupełnie niepotrzebne. Wciąż myśli schematycznie i nie zamierza dostosować się do zmieniających się tendencji na rynku.
A jaki jest waszym zdaniem najgorszy typ szefa?
EPN
* Imiona bohaterek zostały zmienione.
Najpierw obiecywał góry złota. Potem zapewniał cię, że w jego firmie czeka cię świetlana przyszłość. Mówił jak najęty o awansie, podwyżce, premii… Tylko że jego słowa nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. Szef-oszust szybko zacznie cię zwodzić. O braku pensji powie, że to „chwilowy poślizg”. Wkrótce dowiesz się jednak, że połowa firmy czeka na zaległe pensje, a o podwyżce nikt tutaj nigdy nie słyszał. Poza tym taki pracodawca nie dotrzymuje słowa – nie wymienił zniszczonego sprzętu, choć obiecywał. Nie możecie się doprosić, aby kupił podstawowe rzeczy, bez których nie da się pracować. Nie licz, że ten człowiek potraktuje cię inaczej niż pozostałych. Lepiej poszukaj sobie innej pracy, gdzie będziesz otrzymywała comiesięczne wynagrodzenie. I koniecznie sprawdź, czy szef-oszust regularnie opłacał twoje składki.
Jeśli pracodawca od czasu do czasu powie ci miłe słówko, wszystko jest w porządku. Gorzej, jeżeli on zaczyna przekraczać granice przyzwoitości. I jeśli sprawia, że czujesz się niezręcznie. „Mój obecny szef od początku się do mnie zalecał. Najpierw robił to subtelnie, ale później przechodził samego siebie, zapraszając mnie na obiady, lunche, dając mi kwiaty i upominki. Zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować. W końcu, podczas jednej z firmowych imprez, powiedziałam mu, że nie lubię, gdy mnie inni dotykają, a poza tym mam narzeczonego. W końcu się odczepił” – opowiada Maja. Szefa-flirciarza poznasz od razu. To typ, który bez skrupułów kokietuje swoje podwładne, narzuca im się i oczekuje, że mu ulegną. W skrajnych przypadkach może nawet od tego uzależniać ich przyszłość w jego firmie.