Jak donosi „Gazeta Prawna”, polskie samorządy mają coraz mniejsze wpływy z podatków do budżetu. - Wszędzie szukają oszczędności, także w systemie oświaty. W efekcie w szkołach nie są tworzone nowe etaty, a na wolne miejsca pracy po odchodzących z zawodu pedagogach nie są przyjmowani też młodzi nauczyciele – czytamy w dzienniku.
Korzystają z tego dyrektorzy placówek, którzy godziny po zlikwidowanych etatach przyznają... sobie. Ci najbardziej „pracowici” są w stanie przepracować nawet kilkadziesiąt nadgodzin tygodniowo, co daje im dodatkowy zarobek w wysokości nawet 3,2 tys. złotych. - Takie działanie dyrektorów jest zgodne z prawem i nikt nie może tego skutecznie kwestionować. Oświatowe związki zawodowe przyznają jednak, że trafia do nich coraz więcej sygnałów od nauczycieli, którzy narzekają na brak możliwości dorabiania. I dodają – działanie dyrektorów nie łamie prawa, ale je nagina – informuje „Gazeta Prawna”.
To jednak nie wszystko, ponieważ zwierzchnicy szkół są zazwyczaj nauczycielami dyplomowanymi lub mianowanymi. Co z tego wynika? Otóż średnie zarobki takiego pedagoga oscylują obecnie wokół 4,8 tys. zł brutto (stawka jest jeszcze wyższa, jeśli dyrektor jest też wychowawcą klasy!). Do tego dochodzą również comiesięczne dodatki: funkcyjny i motywacyjny (każdy z nich wynosi średnio 1,5 tys. zł), zatem dyrektor placówki jest w stanie zarobić łącznie nawet 11 tys. zł miesięcznie!
- Pensja dyrektora wynosi średnio 8 tys. zł. Okazuje się jednak, że dla części dyrektorów to za mało. Dlatego dorabiają – podsumowuje gazeta.
Co myślicie o tym, że zwierzchnicy szkół – zamiast zarządzać placówką – biorą dodatkowe lekcje z uczniami?
Maja Zielińska
Zobacz także:
Postanowiłaś – chcesz pracować na własny rachunek. I będziesz miała pod sobą pracowników. Sprawdź, jak być dobrą (młodą) szefową.
Nienawidzimy swoich koleżanek z pracy (szczególnie tych "nad nami") DLACZEGO?
Kobiety i mężczyźni z naszego kraju nie mają najlepszego zdania o koleżankach z pracy.