„Emily w Paryżu” to absolutny hit Netflixa. Nic więc dziwnego, że platforma zdecydowała się wyprodukować również 5. sezon historii przebojowej Amerykanki, która podbija stolicę Francji i… Włoch. I choć jeszcze długo przyjdzie nam poczekać na jego premierę (w końcu dopiero niedawno pojawiła się czwarta seria), już dochodzą nas nieco niepokojące słuchy…
Przeczytaj też: Oto najlepsze pierwsze odcinki seriali. Ranking może zaskakiwać
Czy wyobrażasz sobie „Emily w Paryżu” bez Gabriela? My również nie. Istnieje jednak pewne ryzyko, że będziemy musieli zaakceptować taką właśnie rzeczywistość, a to dlatego, że odtwórca tej roli, czyli Lucas Bravo, nie jest zadowolony z kierunku, w którym poszedł serial. Chodzi o to, że teraz pierwsze skrzypce może grać nie zmysłowy kucharz, a… przystojny współwłaściciel marki odzieżowej, Marcello (Eugenio Franceschini). Poza tym według niego Gabriel stał się mało wyrazisty.
"Seksowny szef kuchni" był w dużym stopniu częścią mnie w 1. sezonie, ale z sezonu na sezon oddalaliśmy się od siebie ze względu na wybory, których dokonuje, i kierunek, w którym [twórcy] go popychają. Nigdy nie byłem tak daleko od niego. W 1. sezonie było w nim wiele ze mnie. Ale kiedy sprawili, że stał się nieświadomy swojego otoczenia, dynamiki – zawsze był ofiarą, zawsze był kompletnie zagubiony, nieświadomy niczego, co dzieje się wokół niego i manipulowany przez wszystkich – to w pewnym sensie przestało to być dla mnie fajne, gdy pracowałem i widziałem, jak postać, którą tak bardzo kocham i która przyniosła mi tak wiele, powoli zamienia się w guacamole. Naprawdę się od niego oddaliłem – powiedział Bravo w rozmowie z serwisem IndieWire.
Lucas podobno starał się konsultować losy swojej postaci z produkcją, jednak bez większego efektu. Poza tym twórcy nie chcą wprowadzać zmian do scenariusza, biorąc pod uwagę ogromny sukces tej produkcji.
Nie mogę zrobić zbyt wiele w ramach scenariusza. Przez wiele sezonów starałem się wprowadzać niuanse, ale na planie nie mamy zbyt wiele swobody. Nie możemy zmienić ani słowa, ani emocji. Oni wiedzą, czego chcą, a my musimy się temu podporządkować. To sprawia, że zastanawiam się, czy chcę być częścią 5. sezonu (..), ponieważ mój kontrakt kończy się na 4. sezonie. Naprawdę chcę zobaczyć, czy Gabriel wróci do swojej fajnej, zuchwałej, figlarnej, żywej wersji siebie, ponieważ trzy sezony grania melancholijnego, smutnego, przygnębionego i zagubionego nie jest już fajne – wyjawił.
Czy to oznacza, że aktor nie lubi już „Emily w Paryżu”? Nic z tych rzeczy. Mimo że nie podoba mu się kierunek rozwoju jego postaci, samą produkcję darzy ciepłymi uczuciami.
Kocham ten serial. Od niego wszystko się dla mnie zaczęło. Kocham serial i ludzi w nim występujących. Mówiąc to, czuję się, jakbym był niemiły i niewdzięczny, ale kiedy coś kochasz, chcesz najlepszej wersji tego. Nie będę kłamał, jestem sfrustrowany kierunkiem, w jakim podąża postać. Ale zobaczymy, dokąd to zmierza. To jeszcze nie koniec serialu – dodał.
Przeczytaj też: Niewiele osób wie, że Netflix ma w swojej ofercie coś więcej, niż tylko filmy i seriale!
Wyświetl ten post na Instagramie