O trzeciej części filmowej trylogii „365 dni” było głośno już na kilka miesięcy przed premierą. Wszystko za sprawą miażdżących recenzji dwóch poprzednich produkcji, opartych na erotykach Blanki Lipińskiej. Mimo negatywnych ocen i wielu słów krytyki, filmy biły rekordy popularności na Netflixie – podobnie będzie zapewne również z finałową opowieścią o losach Laury i Massimo.
Widzowie, którzy mieli już okazję ją obejrzeć, nie zostawiają jednak suchej nitki na zakończeniu filmu.
Zobacz także: Blanka Lipińska na nowojorskiej premierze „Kolejnych 365 dni”. Wybrała nietypowe buty
Trzecia część erotyku, podobnie jak dwie poprzednie, przypomina długi teledysk. Piękne widoki, romantyczna muzyka oraz rozmowy bohaterów, które zazwyczaj są zagłuszane słowami lecących w tle piosenek. I choć w „kolejnych 365 dniach” dialogów jest dużo więcej niż w „Tym dniu”, film i tak rozczarował widzów. Największe pretensje mieli o jego zakończenie, które znacząco różni się od tego, które znają z książki Blanki Lipińskiej.
Uwaga, dalsza część zawiera spoilery.
Podczas gdy w powieści relacje między Laurą a Massimo są oparte na brutalności, a włoski mafiozo posuwa się nawet do wielokrotnych gwałtów na swojej żonie, w filmie jego porywczy temperament został znacznie złagodzony. Torricelli jest wycofany, zgaszony, a w finałowej rozmowie z Laurą cytuje nawet… „Małego Księcia”.
Film nie wyjaśnia również zupełnie, którego z mężczyzn wybiera Laura, choć w książce – po wielu perypetiach – okazuje się być nim Nacho.
Internautom nie spodobał się taki sposób poprowadzenia fabuły:
„Będzie 4 część czy o co chodzi z tą końcówką?”
„Co za bezsensowne zakończenie”
„3 część miała taki potencjał, a oni zakończyli w połowie książki”
„Oczy bolą” – pisali w komentarzach.
A Wy jakie macie zdanie o finałowej produkcji?
Zobacz także: Twórcy „365 dni” nakręcili kolejny namiętny film! Zagrali w nim Magdalena Boczarska i Simone Susinna
Wyświetl ten post na Instagramie