„Ciacho” to chyba drugi po „Kochaj i tańcz” najintensywniej promowany film ostatnich miesięcy. Po raz kolejny okazuje się, że kosztowna i bardzo nachalna kampania reklamowa, to inwestycja opłacalna – sale kinowe od dnia premiery pękają w szwach.
Żal nam zarówno rozczarowanych widzów, wściekłych z powodu straty pieniędzy i czasu, jak i twarzy z plakatu. Godząc się na udział w produkcji (proces równoznaczny z kąpielą w szambie), aktorzy mocno nabruździli sobie w CV. Trudno zrozumieć Marietę Żukowską czy Marcina Bosaka, którzy dotychczas umieli szanować swoją pozycję i otrzymywane oferty roztropnie selekcjonowali. Oby „Cicho” w filmografii nie okazało się wilczym biletem, uniemożliwiającym dalszy rozwój kariery na pewnym poziomie, wyznaczanym chociażby przez dobry smak.
A skoro o smaku mowa, „Ciacho” trudno przełknąć. Bo kto miałby ochotę na konsumpcję mętnego shake’u z fekaliów, krwi i wód płodowych? Przepis na ciacho zdaniem Patryka Vegi, to najwyraźniej drewniana gra aktorska, mało śmieszne dialogi, dużo wątków „odbytniczo-pochwowo-kloacznych” oraz kompletny brak myśli przewodniej, a wszystko okraszone słabymi efektami specjalnymi. Niezjadliwa mikstura!
W obawie przed zatruciem, opuściłyśmy salę kinową na kwadrans przed końcem seansu i udałyśmy się wprost do cukierni. Na pączka, bo na ciacha mamy jadłowstręt na dobrych kilka tygodni.
O jakości filmu na własnej skórze przekonały się Agata Stefanowicz i Weronika Woronowska.
Zobacz także:
GALERIA Gwiazdy na premierze filmu „Ciacho”
10 najbardziej dobijających filmów wszechczasów!
Dziesięć miejsc, to z pewnością zbyt mało, by pomieścić wszystkie mocno oddziałujące na psychikę filmy, dlatego czekamy na wasze propozycje. Jakie produkcje uważacie za najbardziej depresyjne i przybijające?