Czy warto obejrzeć film „Coco Chanel”?

Retro romansidło z wielką modą w tle czy wspaniałe studium psychologiczne kobiety, która na zawsze pozostała małą, spragnioną miłości dziewczynką?
Czy warto obejrzeć film „Coco Chanel”?
02.07.2009

Nie od dziś wiadomo, że elegancka kobieta to kobieta według Coco Chanel. Mimo że wielu zarzucało jej zbytnią skromność i prostotę, to w tym właśnie tkwiła siła wielkiej projektantki. Wraz z posągowymi postaciami świata mody – Diorem, Givenchym i Versace – ubierała największe osobowości kina, a dzisiaj dzięki niej Marylin Monroe, Audrey Hepburn czy Catherine Deneuve uchodzą za uosobienie wyrafinowanego szyku i klasyki na najwyższym poziomie.

To właśnie słynna Mademoiselle podarowała im małą czarną, szmizjerkę, tweedowe kostiumy, beżowe czółenka z czarnym noskiem, broszki z kwiatem kamelii, perfumy nr 5, czerwoną szminkę czy kultową Chanel 2.55. Dzisiaj te klasyki, od kilku dekad rządzące w odzieżowym królestwie, stały się flagowym symbolem domu mody Chanel oraz synonimem tego, co kryje się pod słowami wdzięk, gracja i ponadczasowy styl.

Nic więc dziwnego, że Coco do dzisiaj inspiruje, intrygując swoim niewyobrażalnym talentem oraz niespotykaną wrażliwością w dziedzinie estetyki. Jej miłośnicy od lat tropią fenomen, który sprawił, że stała się wiecznie żywym pomnikiem mody - kobietą, która na zawsze zmieniła oblicze światowej elegancji i została nieomylną prekursorką nowego szyku.

To właśnie z myślą o wszystkich pasjonatach dyktatorki rewolucyjnych trendów powstał film „Coco Chanel”, ukazujący zawiłe losy kreatorki – „diablicy o ludzkich pragnieniach”. W jej rolę wcieliła się Audrey Tautou, którą wszyscy pamiętamy z mistrzowskiej kreacji tytułowej Amelii. Stworzony przez nią obraz modowej wizjonerki urzeka, głównie ze względu na lawinę emocji, które udało jej się przechwycić w zaledwie 105 minutach filmu. Niestety, oprócz rewelacyjnej obsady aktorskiej, film rozczarowuje. Nie ma tu opowiedzianej z wielką pasją historii mody, a świat nieprzyzwoicie drogich sukien, paryskich wybiegów i słynnych kreatorów możemy podziwiać jedynie przez ostatni kwadrans filmu. Twórcom dramatu udało się wprawdzie pokazać dojmującą samotność i chłód emocjonalny kobiety, która w głębi duszy na zawsze pozostała małą, spragnioną miłości dziewczynką, ale zdaje się, że wśród romansów i tragedii, jakie przeżywa tytułowa Coco, zabrakło miejsca na to, co zapewniło jej miano modowej ikony wszechczasów. Nie ma tu więc historii powstania wiecznie szykownej chanelki na łańcuszku, okoliczności zaprojektowania tweedowego kostiumu czy wreszcie momentu wybierania tego jednego jedynego zapachu, który został okrzyknięty najbardziej uwodzicielskim zapachem wszech czasów.

W efekcie, zamiast fascynującej opowieści o kobiecie-projektance powstał obraz pretendujący do tytułu retro romansidła z wielką modą w tle. Jednak mimo to, każda szanująca się modnisia powinna zaliczyć ten film do kategorii „koniecznych do obejrzenia”. W hołdzie dla Coco, która na zawsze zostanie największym geniuszem mody - mimo (a może właśnie dlatego) że w chwili śmierci w jej szafie wisiały tylko trzy kostiumy.

Obecność w kinie obowiązkowa!

Weronika Woronowska

Zobacz także:

Ekskluzywny dodatek – kamelia od Chanel

Kwiat, który ma setki odmian nie w naturze, ale w modzie. Ukochany ozdobnik Coco Chanel. To już prawdziwa legenda mody.

TEST: Czy jesteś psychofanką mody? 

Masz obsesję na punkcie trendów prosto z wybiegu i chcesz sprawdzić, czy należysz do pokolenia It Girls? Test przygotowany przez superduet naszych stylistek, Agatę i Weronikę, powie ci, czy masz szansę zostać wielką ikoną mody!

--

Polecane wideo

Komentarze (75)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 02.10.2009 08:54
Warto obejrzeć ten film
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.08.2009 18:16
A może właśnie o to chodziło, zeby pokazać JĄ, a nie jej PRACĘ? Każdy reżyser zrobiłby to inaczej - ten zrobił tak i chwała mu za to.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 06.08.2009 18:16
A może właśnie o to chodziło, zeby pokazać JĄ, a nie jej PRACĘ? Każdy reżyser zrobiłby to inaczej - ten zrobił tak i chwała mu za to.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.07.2009 00:08
a jaka wy ksiazke czytalyscie tzn jakiego autora CRISTINA SANCHEZ-ANDRADE
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 07.07.2009 09:14
weszłam do kina z zaciekwaieniem i to ostrym, ale początek filmu trochę mnie zniechęcił, żę aż przeszło mi przez myśl, czy nie pomyliłam filmów. Na początku filmu było napisane, że jest to film na podstawie książki. Czytałam tą książkę 2 razy (z braku innych propozycji czytelniczych) i myślę że w filmie nie ma nawet połowy książki. Nie ma ani Picassa ani Misi. Ciut bez sensu
odpowiedz

Polecane dla Ciebie