Akcja filmu rozgrywa się w jednej z polskich fabryk, na tle prowincjonalnej atmosfery małego miasteczka. Główny bohater (Jan Frycz) o pseudonimie „Generał”, dyrektor huty szkła, wykorzystuje swoje stanowisko do seksualnego ubezwłasnowolnienia jednej z podrzędnych pracownic (Marietta Żukowska), przez kilka lat regularnie ją gwałcąc oraz zmuszając do stosunków z innymi mężczyznami. Molestowana kobieta próbuje wyrwać się z tego koszmaru, ale ostatecznie chora obsesja jej oprawcy okazuje się silniejsza.
„Nieruchomy poruszyciel” w reżyserii Łukasza Barczyka to historia trudna, tragiczna i bardzo perwersyjna, subtelnie operująca misterium cierpienia i dobitnie obnażająca najdziksze, ludzkie instynkty. W plątaninie wariacji na temat nieposkromionych, erotycznych fantazji, skrzętnie ukryto dramatyczny obraz bezsilności upokorzonej kobiety. W tym miejscu należy wspomnieć o mistrzowskim koncercie kreacji aktorskich, jaki stworzyli odtwórcy głównych ról. Przejmująca, zjawiskowa wręcz Marietta Żukowska w prosty, niewymuszony sposób odkrywa drzemiące w naturze maltretowanej kobiety, pokłady wrażliwości, bezradności i przerażającej bierności wobec brutalnej rzeczywistości. Z kolei Jan Frycz, jako kultowy już weteran kina, daje nam popis swojego genialnego kunsztu. Porzuca po drodze nijakość i schematy, porażając autentyzmem oraz daleko idącą wiarygodnością. Ostatecznie, duet Żukowska – Frycz tworzą mroczną, trochę freudowską opowieść o niebezpiecznym świecie bez moralności i ludziach bez zasad.
Ta histeryczna, celowo przesadzona dramaturgia ubrana została w pourywane, bardzo śmiałe obyczajowo obrazy. Z tego względu, wielu krytyków zarzuca Barczykowi, że „Nieruchomy Poruszyciel” swą trudną, trochę psychodeliczną formą do złudzenia przypomina ekranizacje znanego i cenionego na całym świecie demiurga filmowych wariacji na temat surrealistycznych fobii, marzeń i obsesji, Davida Lyncha. I rzeczywiście, niektóre kadry mogą wydawać się jakby żywcem przeniesione z Linchowskiego „Mulholland Drive” czy „Blue Vel-vet”. Fakt ten można mu jednak wybaczyć - w końcu inspiruje się najlepszymi.
Reasumując – film godny polecenia, szczególnie dla tych, którzy od kinowej uczty wymagają czegoś więcej niż papierowych dialogów i płaskich postaci. To zdecydowanie jedna z najciekawszych , kinowych propozycji na ten weekend!