Wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach, gdy komunikowanie stało się dziecinnie proste, każdy powinien być otoczony wianuszkiem znajomych. Zresztą sami uważamy się za osoby towarzyskie. Według badań przeprowadzonych przez Ośrodek Badania Opinii Publicznej TNS OBOP, aż 70 proc. Polaków deklaruje, że ma wielu znajomych. Co drugi ankietowany widzi się z przyjaciółmi co najmniej raz w tygodniu. Lubimy spotykać się przede wszystkim w domu, ale również poza nim; w klubie, kawiarni, dyskotece, pubie czy restauracji. Oczywisty wydaje się również fakt, że im osoba starsza, tym częściej unika kontaktów z innymi ludźmi. Ale nawet wśród młodych są osoby trzymające się na uboczu. „Nie jestem towarzyski” – tak twierdzi około 3 proc. badanych w wieku 20-29 lat, a w sumie co siódmy Polak. Są również tacy, którzy mają kolegów, ale są to znajomości „martwe”, bo od dawna niepielęgnowane – uważa tak 5 proc. ankietowanych. A nieco mniej, bo 3 proc. Polaków przyznaje wprost, że nie ma żadnych kolegów, znajomych ani przyjaciół.
Wśród nich jest Joanna, studentka ostatniego roku matematyki na Politechnice Radomskiej. Jak wspomina, „szarą myszką” była od zawsze. – W podstawówce przyjaźniłam się z koleżanką z ławki, ale potem nasze drogi się rozeszły. W gimnazjum miałam dwie, może trzy znajome. Później było jeszcze gorzej. Cała klasa się ze sobą zżyła, spotykała się po lekcjach, a ja nigdy nie przychodziłam, więc z czasem po prostu przestali mnie zapraszać. Miałam może ze dwie dobre koleżanki, ale trudno mówić o przyjaźni. Wydaje mi się, że to już się nie zmieni. Najchętniej spędzam czas w domu; dobrze się w nim czuję, piszę wiersze, czytam książki. Towarzystwo nie jest mi do niczego potrzebne – twierdzi Joanna. Jednak przyznaje, że jej życie zmieniło się na studiach, gdzie poznała swojego obecnego chłopaka. – Na początku bardzo się wstydziłam, może nawet bałam. Wmawiałam sobie, że nie potrzebuję nikogo do szczęścia, poza tym obawiałam się rozczarowania. Ale mój wybranek to wspaniały chłopak, z którym uwielbiam spędzać czas – dodaje.
Osób takich jak Joanna jest na pęczki. I są one w każdym wieku. Zazwyczaj przyjaciół nie mogą znaleźć osoby zamknięte w sobie, które pojawiają się w nowym środowisku. Tak jak pewna gimnazjalistka, która przyznaje wprost: – Nie mam przyjaciół. W szkole jestem sama, w ławce siedzę sama. Chodzę do pierwszej klasy. Na początku roku szkolnego poznałam dwie koleżanki; ciche i spokojne, czyli takie jak ja. Świetnie się dogadywałyśmy. Pewnego dnia powiedziały mi prosto w oczy, że mnie nie lubią. Zaczęły przede mną uciekać i mnie obgadywać. Już z nikim innym z klasy się nie zakoleguję, bo wszyscy się już ze sobą zaprzyjaźnili i nie chcą ze mną rozmawiać. Jest mi bardzo źle – nie ukrywa. Ta dziewczyna to najlepszy przykład na to, że u młodych osób, które izolują się od reszty, zwykle pojawia się problem nawiązania bliższej znajomości z innymi, gdy ci już wcześniej zacieśnili ze sobą więzy. Odrzuceni i osamotnieni czują się ci, którzy nagle zostają zepchnięci na bok przez zaufaną osobę.
Z brakiem przyjaciół po porzuceniu przez bliską koleżankę boryka się pewna młoda internautka, która w ubiegłym roku rozpoczęła naukę w gimnazjum. I przyznaje, że wszystko było w porządku... – Aż do drugiego semestru, gdy w klasie pojawiła się nowa uczennica. Koleżanka, z którą dzieliłam ławkę, przesiadła się do niej, a ja zostałam sama – wyznaje. Jednak w jej przypadku problem z nawiązaniem nowych znajomości był znacznie głębszy i nie dotyczył tylko nieśmiałości. – W tym czasie moi rodzice się rozwodzili i załamałam się. Zaczęłam dużo jeść, mało się ruszałam i tak powoli zamykałam się w sobie. Oczy otworzyły mi się w drugiej klasie. Teraz schudzłam 6 kg, ważę 61, dalej się odchudzam, ale i tak jestem sama. Wstydzę się rozmawiać z innymi, a całymi dniami siedzę w domu przed telewizorem i komputerem. Już nie wiem, jak mogłabym zdobyć przyjaciół – żali się.
Brak znajomych to nie tylko długie, samotne wieczory. życie w pojedynkę, bez kontaktu z lubianymi i zaufanymi osobami jest naprawdę groźne. Ze zwykłej chandry może się zamienić nawet w depresję. Pola wyznaje, że całymi dniami siedzi sama w domu i nie ma z kim porozmawiać. O swoim stanie mówi „ja kontra cały świat”. – Miotam się z kąta w kąt, nic już nie wiem. Nie mam z kim porozmawiać, nigdy nie miałam przyjaciół. Czuję się przeraźliwie samotna – wyznaje przybita. I jak dodaje, od roku jest pod stałą opieką psychiatryczną, a raz w tygodniu spotyka się z psychologiem. Od niedawna bierze również udział w psychoterapii grupowej. Podczas spotkań uczy się nawiązywania i utrzymania kontaktów, przełamuje nieśmiałość, pracuje nad własnymi słabościami. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ma ze sobą ogromny problem. – Ciężko jest mi nawiązać jakikolwiek kontakt poza „dzień dobry”. Nie wiem, jak zwracać się do ludzi, zawsze byłam nieśmiała i chowałam się za maminą spódnicą... Chciałabym nauczyć się rozmawiać z innymi. Nie umiem tego i nie bardzo wiem, jak się do tego zabrać – zaznacza.
W jaki zatem sposób nawiązać i zacieśnić znajomość? Wyjaśnia to Dale Carnegie, amerykański pisarz z zakresu psychologii, autor bestsellerowego poradnika „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi”. Carnegie zauważa, że powinniśmy zacząć... od siebie. Jak wyjaśnia, często nie akceptujemy zachowania drugiego człowieka, zaczynamy go krytykować, a tym samym budujemy mur oddzielający nas od niego. – Zamiast potępiać ludzi, spróbujmy ich zrozumieć. Zastanówmy się, dlaczego robią to, co robią. To rodzi sympatię, tolerancję i uprzejmość. Zasada pierwsza: nie krytykuj, nie potępiaj i nie pouczaj – radzi autor książki. I przywołuje słynną wypowiedź Charlesa Schwaba, jednego z pierwszych amerykańskich biznesmenów: Uważam, że najcenniejszą rzeczą, jaką posiadam, jest umiejętność rozbudzania w ludziach entuzjazmu, a jedyny sposób, w jaki można nakłonić człowieka do ujawnienia tego, co w nim najlepsze, to uznanie i zachęta. Wierzę w dawanie ludziom bodźców do pracy. Chętnie więc chwalę, a niechętnie szukam winnych. Jeśli coś mi się podoba, aprobuję to z całą serdecznością i nie szczędzę pochwał.
Te rady mogą bardzo pomóc osobom, które nie mają przyjaciół, a bardzo chciałyby to zmienić. Zwłaszcza że – jak przypomina psycholog dr Anna Chotecka – człowiek jest częścią pewnej wspólnoty i inni ludzie są mu niezbędni do życia. – Chodzi po prostu o to, żeby mieć z kim porozmawiać, czuć się przy nim swobodnie i naturalnie. Nie wolno zamknąć się w sobie i odseparować od innych, bo człowiek zdziczeje – zauważa specjalistka. Jednak kluczem do przezwyciężenia nieśmiałości i otworzenia się na innych jest zaakceptowanie i polubienie siebie. Tak twierdzi Anna, która zaznacza, że „przyjaciele sami do nikogo nie przyjdą”. I tłumaczy to następująco: – Jeśli się nie akceptujemy, to jak mają zrobić to inni? Trzeba wziąć się w garść, zadbać o siebie, spojrzeć na siebie z boku. Poza tym każda znajomość wymaga wysiłku i pracy. Przyjaźń to wyższy stopień zażyłości między ludźmi. Rodzi się długo i ciężko.
Ewa Podsiadły
Wasze listy: „Jestem brzydka, nic mi w życiu nie wychodzi!”
Alicja uważa się za nieudacznicę – twierdzi, że jest gruba i brzydka.
Sygnały, po których poznasz, że wasza przyjaźń umiera
Konkurujecie ze sobą? Stoi między wami mężczyzna? Uważaj, bo ta przyjaźń się kończy.