Każda z nas przynajmniej raz w życiu była w sytuacji, gdy przypadkiem strąciła lub była bliska strącenia czegoś ze sklepowej półki. O ile jest to miękka rzecz, której siła grawitacji i bliski kontakt z podłogą nie jest straszny, problem wydaje się nie istnieć. Inaczej jest jednak w przypadku, kiedy na ziemię „poleci” szklany słoik, flakonik czy butelka. Kto w takiej sytuacji powinien zapłacić za uszkodzony towar? Nie ma jednej, dobrej odpowiedzi na to pytanie.
Przeczytaj też: Dobry syn czy maminsynek? Niepokojące sygnały, które świadczą o uzależnieniu od matki
Wyobraź sobie taką sytuację: wpadasz do sklepu po słoik ulubionego dżemu. Niestety sięgając po produkt, inny – przypadkowo – zamiast do czyjegoś koszyka, trafia na podłogę i rozbija się w drobny mak. Co robisz w takiej sytuacji? Przede wszystkim… nie uciekaj. Jeśli sytuacja jest wynikiem zbyt ciasno ułożonych na półce słoików, to nie twoja wina i nie musisz płacić za uszkodzony towar. Jeśli zaś słoik trafi na ziemię przez twoją nieuwagę czy niezdarność, niestety „rozbite powidła” zostaną dopisane do twojego rachunku.
A co dzieje się, gdy to dziecko strąci coś z półki? Sytuacja jest dość podobna. Jeśli „wypadek” wynikał ze złego ułożenia asortymentu, sklep nie powinien obciążać kosztami rodziców malucha. Jeśli jednak opiekunowie nie udowodnią, że na danej półce znajdowało się na przykład zbyt dużo produktów, wina trafia na nasze konto. Pamiętaj też, że dzieci do 13. roku życia nie ponoszą odpowiedzialności.
Źródło: Radio Zet
Przeczytaj też: Tych słów nigdy nie wypowiadaj w rozmowie telefonicznej z nieznajomym. Mogą Cię wiele kosztować!