Europejczycy słysząc o po raz pierwszy o tym orientalnym przysmaku, zazwyczaj wpadają w niemałe zdumienie. Ba, niekiedy nawet grozę. Nietrudno się im dziwić. Hasło „stuletnie jaja” nie kojarzy się nam raczej zbyt apetycznie. Okazuje się jednak, że nie takie stuletnie jaja straszne, jak je malują.
Zobacz także: Najdziwniejsze zupy świata. Skusisz się na tę z jaskółczych gniazd, czy z tarantuli?
Dalekowschodnie tradycje kulinarne wprawiają nas naprzemiennie w zachwyt bądź konsternację. Podobnie jest z przekąską określaną mianem stuletnich jaj. W Chinach przygotowuje się je od setek lat. Nie da się ich pomylić z żadnymi innymi, wyglądają bardzo charakterystycznie. Są bowiem bardzo ciemne i mają galaretowatą konsystencję. Ich żółtka posiadają natomiast ton brązowozielony. Czym są? To po prostu zakonserwowane jajka na twardo, które są najczęściej przechowywane przez parę miesięcy. Na spałaszowanie ich kilka lub nawet kilkanaście lat później decydują się obecnie jedynie koneserzy.
Proces przygotowywania tej popularnej chińskiej przekąski rozpoczyna się od umieszczenia dowolnej ilości jaj w blaszanym naczyniu. Powinno być ono wypełnione roztworem sporządzonym na bazie herbaty, sosu sojowego, wody, łusek ziaren ryżu, gliny oraz niegaszonego wapna. Naczynie jest później bardzo szczelnie zamykane i odstawiane na około 100 dni. Warto wiedzieć, że w tym czasie zachodzi w nim intrygujący proces. Poprzez gaszenie wapna jaja najpierw nagrzewają się, a potem stopniowo stygną. Ich smak staje się wówczas znacznie głębszy. Pojawia się w nim również umami, który można swoją drogą odnaleźć również w parmezanie, czy pieczonych pomidorach. Uważa się je za delikates, więc na stole grają często pierwsze skrzypce. Jada się je na zimno jako przystawkę. Są też dodawane do zup.
Zobacz także: Smakowicie wstrętne. Jak smakują jadalne owady?
Wyświetl ten post na Instagramie