Czy kawa mogła mieć więcej grzechów, by zakazać picia jej w średniowiecznej chrześcijańskiej Europie? Anioł częstuje proroka czarnym napojem.
fot. https://sumatocoffee.com/blogs/coffee-connections/coffee-was-discovered-by-goats
Jedna ze starych legend głosi, że Archanioł Gabriel, przewodnik i opiekun Mahometa, widząc jego zmęczenie, podał mu napój z ziaren przypominających jagody. Ostatni prorok Allaha wyraźnie poczuł działanie trunku, który kilkanaście wieków później zawładnie światem arabskim, a następnie wyruszy w podróż do domu niemal każdego człowieka na Ziemi.
Ziarenka wiecznie zielonych drzew kawowca, niewinnie rosnących w Królestwie Kaffy (dziś to Etiopia), czekała wielka przygoda za sprawą arabskich podróżników. Napój, nazywany naparem szatana, grzechem i narkotykiem, powstały do tego z owoców złego krzewu, będzie jednak musiał długo walczyć o swoje miejsce w filiżance.
W XV wieku kawę, którą z dalekiej Kaffy sprowadzają na Wschód niezliczone statki, piją już nie tylko arabskie elity, ale i zwykli ludzie. W basenie Morza Czerwonego przybywa bowiem portów, trwa ich rozbudowa, transport i handel kwitną, tętni życie. Mijają dziesięciolecia, podczas których islamscy przywódcy zaczynają dostrzegać niebezpieczeństwo: ten napar jest jak narkotyk, jak zakazane przez Koran wino; posiada moc, której nie da się wytłumaczyć.
Tę moc zapewne obrazuje kolejna legenda, o której słyszeli dzisiejsi miłośnicy kawy. Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i morzami, pewien abisyński pasterz zauważył, że jego kozy jedzące owoce z krzewu, przy którym się pasą, są nad wyraz aktywne, radośnie skaczą i biegają. Zjadł więc i on kilka ziaren, i od razu poczuł się równie rześko, a rozbudzona przez ziarenka energia towarzyszyła mu przez wiele godzin.
fot. https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=116545962
Tego doświadczyli także duchowni przedstawiciele islamu, kosztując wieki później czarny napar i obserwując, że dzieje się z nimi coś "dziwnego". Nieznane i niewytłumaczone jest groźne, wiara nie zawsze wystarcza. Choć napój działa na różne dolegliwości i dodaje energii, jest mocno podejrzany.
Heretycki płyn musi zniknąć, powiedzieli więc ludziom, którzy z wielką chęcią go pili. Za picie kawy należy biczować, a jeśli to nic nie da – trzeba wrzucić grzesznika do morza, najlepiej w zasznurowanym skórzanym worku. Gdy miną kolejne lata, kawa oczywiście wróci tam do łask. I już nie będzie postrzegana jako wróg wyznawców islamu.
Tymczasem smak ziaren drzewa kawowca poznają chrześcijańscy podróżnicy. Jedni traktują napar jak lekarstwo, inni – jak truciznę pochodzącą z podejrzanego źródła, obcych lądów, od ludzi o dziwnym kolorze skóry, którzy na domiar złego nazywają Boga Allahem... To wiek XVI.
fot. https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Franciszek_Kulczycki
Kawie pisane jest jednak powodzenie, bo jej smak docenia sam papież Klemens VIII, do 1605 roku głowa i ojciec Kościoła katolickiego, który odważnie deklaruje: „Szatana trzeba przepędzić, a kawę uczynić napojem chrześcijan”. Jak wypędzić szatana z tego pysznego czarnego trunku? Tak jak z człowieka, za pomocą chrztu. I już można ją pić bez ograniczeń.
Wkrótce aromat kawy można poczuć w wielu zakątkach europejskich uliczek, a także w domach polskiej szlachty. Norma to kilka filiżanek dziennie, a wszystko przygotowują służące: kawiarki. Nie mają one innych zajęć, parzenie zacnego naparu to sztuka, muszą być w tym doskonałe.
Pod koniec XVII wieku picie kawy w Europie to codzienny zwyczaj, element życia i pracy naukowców czy artystów. Lata później Voltaire przy naparze z ziaren kawowca będzie czytał, filozofował i tworzył wielkie dzieła, Beethoven skomponuje ponadczasowe utwory, a Mickiewicz namaluje słowem piękne obrazy w „Panu Tadeuszu”.
Zanim mieszkańcy Rzeczpospolitej mogli codziennie delektować się smakiem kawy, Jan III Sobieski, władca Polski, wybitny dowódca, wraz z wojskiem pokonał Turków podczas oblężenia przez nich Wiednia w 1683 roku. Stało się to w ogromnym stopniu dzięki brawurowej akcji Jerzego Franciszka Kulczyckiego, żołnierza Sobieskiego, doskonale władającego językiem tureckim.
Przedarł się on podczas walk do Wiednia z wiadomością o zbliżającej się odsieczy. A zdobył ją w równie odważny sposób - zakradł się w mundurze tureckiego żołnierza do obozu wroga i poznał jego plan. Wiadomość, którą ten dzielny posłaniec przekazał obrońcom Wiednia, zaważyła na dalszych losach konfrontacji, jakże nieudanej dla tureckiego wodza Mustafy.
Dlaczego jest to ważne w naszej opowieści? Wdzięczni wiedeńczycy uhonorowali Kulczyckiego, pozwalając mu jako pierwszemu wybrać wojenne łupy z tureckiego obozu. Byli zaskoczeni, że zamiast złota zabrał ze sobą kilka worków nieznanych im ziaren, zapewne karmy dla wielbłądów. On jednak doskonale wiedział, czym są, znał ich wartość, bo dawniej jako turecki jeniec, obserwował, jak wspaniały napar można z nich zrobić.
Jerzy Franciszek Kulczycki otworzył wkrótce po walkach pierwszą w tej części Europy kawiarnię, w której podawał między innymi kawę po turecku. Gdy kawiarnia zniknęła z mapy Wiednia, otworzył kolejne, wśród nich słynną "Pod błękitną butelką", gdzie do aromatycznego napoju proponował mleko i miód.
fot. https://en.wikipedia.org/wiki/The_Blue_Bottle_Coffee_House
Dzięki temu, że zapanowała moda na kawę i kawiarnie, mogła rozwijać się gospodarka, a porcelana i tańszy od niej fajans, które miały podbić smak szlachetnego napoju i dodać piciu go elegancji, zaczęły być towarem szalenie pożądanym. Duża w tym zasługa naszego Kulczyckiego.
Dzielny posłaniec został wkrótce patronem austriackich kawiarzy, a dwieście lat później wielki władca Polski stał się bohaterem obrazu Jana Matejki "Jan Sobieski pod Wiedniem", na którym wręcza konikowi wiadomość o zwycięstwie dla najważniejszej osoby: papieża Innocentego XI. Być może malarz, tworząc swe dzieło przez kilka lat, pił kawę w pięknej porcelanowej filiżance?
Wreszcie więc napój ze słynnych ziaren, dotąd dostępny dla elity, trafia pod dach zwykłego człowieka. Rzeczpospolita rozkochuje się w tym trunku. Europa poznaje kawę po polsku: z dodatkiem łyżki tłustej śmietany. Ale ponieważ spożywanie tłuszczu w czasie postu to grzeszny fakt, z którym się nie dyskutuje, pojawia się kawa postna, bez dodatków. Dla człowieka wiary to ważne.
Wiek XVIII to czas, gdy wielkie plantacje kawy, z której wreszcie zdjęto piętno grzechu, pojawiają się za sprawą Portugalczyków w Brazylii. Nie zachowali się właściwie, zwłaszcza jak na chrześcijan, bo podkradli sadzonki Francuzom, którzy już wcześniej, między innymi w Gujanie, swojej kolonii, zaczęli uprawiać drzewa kawowca. Tak czy inaczej, dawny napar szatana zaczął regularnie płynąć gęstym strumieniem do Rzymu, Oksfordu, Paryża...
W 1906 roku powstaje pierwszy ekspres do kawy: we Włoszech! Watykan jest dumny, bowiem bez błogosławieństwa Klemensa VIII świat kawy mógłby wyglądać inaczej. Wierni, duchowni i turyści zaczęli z uwielbieniem korzystać z wynalazku, bez którego dziś mało kto wyobraża sobie poranek. Podobnie wielbicieli picia kawy uszczęśliwia kawiarka, ulubiona filiżanka i wszelkie dodatki, ale zawsze przede wszystkim smak oraz zapach przygotowywanych ziaren.
Wędrując dzisiaj uliczkami i szlakami turystycznymi, możemy wypić pyszną kawę przyrządzaną na wiele sposobów. Nie trzeba jednak jechać do Włoch, Turcji czy Brazylii, żeby poczuć smak serwowanego tam napoju. W podróż po świecie najbardziej popularnego na świecie trunku zabierze nas gorillacoffee.pl Bez obawy, że to grzech i oddanie się człowieka złym siłom. Tu określenie „szatański napar” oznacza jedynie cudowną moc kawy.
Autor artykułu: AT