Anglojęzyczny termin vanity sizing, czyli innymi słowy rozmiarówka próżności, przez długi czas pozostawała kwestią dość tajemniczą. Bardzo mało się o niej mówiło i tylko nieliczni konsumenci zauważali, że w świecie rozmiarów coś zdecydowanie jest nie tak. Refleksje i niemałe zdziwienie zaczynały dopadać ich jednak zazwyczaj dopiero, gdy zabierali się za przymierzanie elementów garderoby w tych samych rozmiarach w sklepach różnych marek.
Dlaczego w jednym z nich sukienka w rozmiarze L dosłownie na nas pływa, a w kolejnym nie możemy jej nawet dopiąć? Jak to możliwe?
Zobacz także: Ciałopozytywność. Jak wyciszyć wewnętrzną krytyczkę i nareszcie pokochać swoje ciało
Vanity sizing można uznać za jeden z najbardziej ciekawych chwytów reklamowych wszech czasów. Otóż marketingowcy niektórych marek, zdając sobie sprawę z tego, że na nasze samopoczucie doskonale wpływa możliwość wybrania mniejszego rozmiaru, zaczęli świadomie nadawać rozmiarom zupełnie inne wymiary.
Tak więc, jeśli przez wiele lat nosiłyśmy rozmiar XL i nagle ku naszemu wielkiemu zdziwieniu możemy zrezygnować z niego na rzecz L bądź nawet M i to pomimo niestosowania żadnej diety odchudzającej, będziemy zapewne w siódmym niebie.
Ten prosty, lecz szalenie skuteczny zabieg psychologiczny sprawia, że mimowolnie będziemy znacznie chętniej korzystały z oferty marki, jaka zapewniła nam ów jakże przyjemny pakiet uczuć. Oprócz radości z dokonanego zakupu, dochodzi do niej w końcu też i mile łechtające ego element mniejszego rozmiaru.
Wiele postaci związanych ze światem mody zdecydowanie sprzeciwia się podobnym zabiegom. Poza nieuczciwym podejściem sprzedażowym, krytykuje się vanity sizing także i za wzmacnianie pozycji nurtu zwanego body shaming.
Vanity sizing sprzyja mu przez ugruntowywanie myśli, że noszenie większego rozmiaru jest czymś wstydliwym, a atrakcyjność mierzona jest w centymetrach. Zamiast popierania samoakceptacji i różnych kanonów urody, zaczyna nie tylko ogłupiać konsumentów, ale wpływać też niekorzystnie na ich poczucie atrakcyjności.
Zobacz także: „Wepchnęli mnie w rozmiar 36” - Ewa Farna dalej zachwyca szczupłą sylwetką!