Na samym początku roku 2021 wzrost cen napojów gazowanych, w tym energetyków, mocno zaniepokoił zarówno producentów, jak i klientów sklepów. Konsumenci byli w szoku, że ich ulubiona coca cola czy orenżada podrożała nawet o 40%!
Zobacz również: Podatek cukrowy już od 1 stycznia. Ile zapłacimy za Coca-Colę i inne napoje gazowane?
Rynek i tak wystarczająco ucierpiał już z powodu kryzysu spowodowanego pandemią koronawirusa, a w momencie gigantycznych problemów finansowych Polaków, rząd zaserwował im dodatkowo bardzo wysoki podatek cukrowy. Nasi rodacy w tej sytuacji postanowili sprytnie obejść prawo...
Wraz z rozpoczęciem nowego roku, polski rząd nałożył na obywateli podatek w wysokości 50 groszy za litr napoju z cukrem (paradoksalnie dotyczy on również... coli zero), chyba, że stężenie przekracza wyznaczony limit. Wówczas procent wzrasta wprost proporcjonalnie do zawartości cukru.
Zupełnie nowa opłata objęła także napoje alkoholowe, a nawet wodę. Producenci próbowali początkowo wymyślić, jak można zmniejszyć objętość butelek, aby płacić jak najniższą kwotę.
W sieci rozpoczęła się prawdziwa burza mózgów. Importerzy zaproponowali, aby zacząć sprowadzać Coca Colę z Czech jako środek odrdzewiający, bowiem ta bąbelkowa ciecz doskonale radzi sobie z oczyszczaniem metali ze zbędnej rdzy. To oznaczałoby tańszą butelkę nawet o 2 zł.
To nie pierwszy raz, kiedy Polacy omijają rządowe przepisy, które są im kompletnie nie na rękę. Nasiliło się to zwłaszcza w czasie pandemii koronawirusa, aby prywatne instytucje, takie jak np. lodowiska (zmieniające się na czas lockdownu np. w... kwiaciarnie) mogły nadal normalnie funkcjonować.
Popieracie?
Zobacz również: Polacy w trakcie pandemii wydają fortunę na alkohol. Skończymy jak Belgia i Holandia?
Źródło: biznes.radiozet.pl