Trwa głosowanie na Młodzieżowe Słowo Roku 2020, czyli coroczny plebiscyt organizowany przez Wydawnictwo Naukowe PWN. Jego celem jest wskazanie wyrażenia, które wywarło największy wpływ na życie społeczne i mowę potoczną młodych ludzi. Swoje głosy można oddawać już tylko do 30 listopada.
Zobacz również: Naura, rel, kowidiota. Bardzo dziwne słowa, których młodzi ludzie używają w 2020 roku
Wśród pierwszych propozycji na Młodzieżowe Słowo Roku 2020 znalazły się m.in. takie określenia jak “jesieniara”, “koronaparty” czy “boomer”. Jednak na czoło rywalizacji wysunęło się słowo “Julka” czy też “julka”, które zaczęło być masowo zgłaszane przez internautów. Kapituła plebiscytu podjęła decyzję o jego nieuwzględnianiu przy liczeniu głosów. Jak wyjaśnia, ma to związek z “z zaostrzeniem konfliktu społecznego”.
📢Mamy już ponad 130 tys. zgłoszeń w plebiscycie #MłodzieżoweSłowoRoku! Jakie słowa typuje młodzież?
— PWNwydawnictwo (@PWNwydawnictwo) November 19, 2020
Zachęcamy do zapoznania się z komentarzem członkini jury plebiscytu i językoznawczyni dr Anny Ewy Wileczek :)
👉 https://t.co/z9NgXSjgWB#sjp #sjppwn #MSR2020 pic.twitter.com/fGCI75efKs
Kim jest “julka” i dlaczego to hasło wzbudza tak wiele kontrowersji? Słownik slangu miejski.pl podaje:
Określenie na dziewczynę, która dużo czasu spędza na Twitterze, ma mocno lewicowo-liberalne poglądy, interesuje się astrologią, słucha k-popu i regularnie występuje w obronie osób LGBT, przeżywając dyskusje bardzo emocjonalnie.
W dalszej części definicji czytamy, że “termin zatracił swoje pierwotne, przerysowujące znaczenie i obecnie często służy kucom do dyskredytowania jakichkolwiek kobiet w dyskusji”. Dziennikarz i publicysta Bartek Chaciński, a zarazem jeden z członków kapituły komentuje tę definicję we wpisie na stronie sjp.pwn.pl:
Mamy tu więc diagnozę dotyczącą mizoginii – i hasło „kuc”, popularne od dawna, odnoszące się z kolei do młodych mężczyzn. (...) Z czasem jednak „kuca” upolityczniono – zaczął opisywać młodego wyznawcę liberalnego konserwatyzmu kojarzonego z otoczeniem Janusza Korwin-Mikkego.
Zdaniem Chacińskiego “julka” stała się więc elementem “języka wojny płci”. Hasło pojawiło się w słowniku miejski.pl dopiero w październiku 2020 roku, a więc w okresie, gdy w Polsce rozpoczął się Strajk Kobiet w związku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. W ramach protestów kobiety głośno domagają się praw o decydowania o swoim ciele, czemu przeciwne są środowiska prawicowe i konserwatywne, z którymi powiązani są także wspomniane "kuce".
Dziennikarz zwraca uwagę na fakt, że nagła popularność hasła “julka” w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku 2020 to efekt zorganizowanych działań.
W tym roku widać dość szeroką akcję dezawuowania młodych kobiet, aktywistek obecnych w mediach społecznościowych, określanych jako „Julki”. (...) Po czym poznać, że akcja jest zorganizowana? Oczywiście nie po częstotliwości zgłaszania danego słowa, tylko po kopiowanej z jednego źródła, powracającej definicji.
Ustawki z masowym głosowaniem w plebiscycie na Młodzieżowe Słowo Roku są od początku. Akcja z "julką" była czytelna (przeklejana seryjnie definicja), ale zwycięstwo "sasina" czy "sebiksa" też by nie przeszło. Nie decyduje licznik, jest regulamin i jury https://t.co/BmFS3nKfGe
— Bartek Chaciński ⚡ (@chacinski) November 24, 2020
Zdaniem Chacińskiego powiązanie obecnej definicji “julki” ze Strajkiem Kobiet jest dość oczywiste.
„Julka” nie jest konserwatystką, a nawet z tymże konserwatyzmem walczy, dodatkowo jeszcze ma czelność zabierać głos w dyskusji. A już te cechy wystarczą, by zacząć źródeł popularności „Julki” – a zarazem niechęci do jej desygnatu – upatrywać w wydarzeniach, które mają miejsce w polskim pejzażu społecznym i politycznym ostatnich tygodni, czyli w protestach Strajku Kobiet.
Kapituła plebiscytu Młodzieżowe Słowo Roku 2020 stwierdziła, że obecnie “julka” stała się słowem zaostrzającym konflikt społeczny, w związku z czym zostało ono wykluczone z konkursu.
Rzeczownik odimienny “Julka/julka z Twittera” pierwotnie był lekceważącą nazwą pewnego typu zachowań, lansowania w mediach społecznościowych poglądów liberalnych czy lewicowych bez otwartości na dyskusję. Takie osoby z pewnością istnieją i to słowo w normalnych czasach nie powinno dziwić czy obrażać bardziej niż zeszłoroczne słowo zwycięskie alternatywka. Jednak wraz z zaostrzeniem konfliktu społecznego “julka” jest w zgłoszeniach plebiscytowych coraz częściej definiowana w odniesieniu do poglądów, a nie zachowań. Podobną metamorfozę przeszło określenie prawicowego aktywisty – kuc. W sytuacji, w której wyśmiewane „julki” są bite na ulicach, kapituła plebiscytu na mocy regulaminu zdecydowała, że nie wygra słowo wyśmiewające czyjeś poglądy. Nie będziemy przemilczać tych zgłoszeń, ale w statystyce wyników nie uwzględnimy słów zaostrzających konflikt społeczny.
Co sądzicie o tej decyzji kapituły plebiscytu oraz o samej definicji słowa “julka”?
Zobacz również: Protesty po zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Kobiety wyszły na ulicę