EXCLUSIVE: Jak Polacy mówią po angielsku?

Badania wykazują, że jest całkiem nieźle. Rzeczywistość prezentuje się jednak trochę inaczej.
EXCLUSIVE: Jak Polacy mówią po angielsku?
Fot. Unsplash (Laura Chouette)
21.11.2020

Trudno ocenić rzeczywistą skalę zjawiska. Raz dowiadujemy się, że poziom znajomości języka angielskiego wśród polskich uczniów jest jednym z najwyższych w skali europejskiej. Inne badanie mówi o 60 procentach dorosłych, którzy znają przynajmniej jego podstawy. W stopniu komunikatywnym - już tylko połowa z tego.

Zobacz również: Polskie słowa, które weszły do języka angielskiego. Za granicą każdy je zrozumie

Czy jesteśmy narodem poliglotów? A może jednak jest to stwierdzenie mocno przesadzone? Poznajcie osobę, która zajmuje się tym zawodowo. Patrycja ukończyła studia na kierunku filologia angielska, a od kilku lat pracuje w szkole językowej jako lektorka.

Według niej deklarowana znajomość tematu, a umiejętność wykorzystania go w praktyce, to dwie zupełnie różne rzeczy.

uczennica

Kiedy zaczęłaś naukę języka obcego?

Pewnie tak jak większość osób z mojego pokolenia - w zerówce. Później szkoła podstawowa, gimnazjum, liceum, studia. W moim przypadku akurat na tym kierunku. Teoretycznie wszyscy powinniśmy rozmawiać po angielsku niczym native speakerzy, a dobrze wiem, że z tym bywa bardzo różnie. Także po sobie, bo wcześniej wcale nie byłam orłem. Poważna nauka zaczęła się dopiero w szkole średniej, kiedy rodzice zapisali mnie na dodatkowy kurs.

Poprzednie lata uznajesz za stracone?

Aż tak bym tego nie oceniła, bo jednak zdobyłam niezbędne podstawy i nie musiałam później zaczynać od kompletnego zera. Znałam sporo słówek, trochę gramatyki, a nawet ćwiczyłam akcent. Tylko co z tego, skoro nie potrafiłam wykorzystać mojej wiedzy w praktyce? Wpadałam w panikę, kiedy trzeba było coś powiedzieć. To jest największy błąd szkolnych anglistów - skupiają się na teorii, a nie uczą praktyki.

Jak twoim zdaniem powinna wyglądać idealna lekcja w szkole?

15 minut suchych faktów, zasad gramatycznych i słówek, a później już tylko mówienie. Najlepiej gdyby nauczyciel w ogóle nie używał wtedy polskiego, bo dziecko musi się osłuchać. Na początku zrobi wielkie oczy, ale później coś załapie. Tego mi brakowało i stąd wynikał strach przed komunikacją w obcym języku.

Zobacz również: Polskie słowa, których możesz używać za granicą. Wszyscy je zrozumieją

język angielski

Momentem przełomowym miał być pierwszy profesjonalny kurs. To wtedy postanowiłaś pójść na anglistykę?

Nie od razu, bo najpierw towarzyszył mi ogromny strach. Bałam, że kiedy się odezwę, wtedy lektor i cała grupa mnie wyśmieją. Najważniejsze jest przełamanie. Po kilku lekcjach zaczęłam mówić sama z siebie, a później już tylko pracowałam nad akcentem. Słyszałam efekty i wtedy pojawiła się myśl: może warto to jeszcze pociągnąć i pouczyć się jeszcze 5 lat na uniwersytecie? Tym razem przynajmniej za darmo. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, do czego to wykorzystam.

Nie marzyłaś o zostaniu pedagogiem?

Na pewno nie myślałam o pracy w szkole, bo mam w rodzinie nauczycielkę i sama też widziałam, jak to wygląda. Przeludnione klasy, dziwny materiał, a zarobki też niezbyt satysfakcjonujące. Wtedy plan był taki, że załapię się do jakiejś korporacji, która robi interesy na całym świecie i potrzebuje Polaków ze świetnym angielskim. Przez rok po studiach właśnie czymś takim się zajmowałam, ale wtedy pojawiła się oferta ze szkoły językowej.

Czym prywatna lekcja różni się od zajęć w placówce publicznej?

Przede wszystkim, przychodzą na nią osoby, które naprawdę tego chcą, a nie tylko muszę. Grupy mają maksymalnie 5-10 osób, a nie 30. Płatne zajęcia to też motywacja, żeby nie wyrzucać kasy w błoto i jednak czegoś się nauczyć. A naprawdę jest czego, bo braki są ogromne.

nauka

Kilkanaście lat nauki w kolejnych szkołach i wszystko na nic?

Nie na nic, ale po takim czasie wszyscy absolwenci powinni już wymiatać. Zamiast tego trafiają do mnie kolejni ludzie, którzy mają ten sam problem, co ja kiedyś - nie umieją się wygadać. Mniej więcej rozumieją tekst czytany, mają jakieś słownictwo, a czasami nawet znają czasy. Nic ponad to. W polskiej szkole uczy się biernej znajomości języka, który jest po to, żeby go jednak używać w praktyce. Dlatego wyniki tych wszystkich badań radziłabym włożyć między bajki.

Nie wierzysz, że 60 procent Polaków zna podstawy, a co trzeci mówi piękną angielszczyzną?

To nie jest kwestia wiary, ale obserwacji i doświadczenia. Wiem, co sama potrafiłam, zanim na poważnie przysiadłam do tematu. Prowadzę także kursy dla osób dorosłych i po prostu to słyszę. Może kilka procent z nas potrafi w miarę ładnie mówić. Cała reszta wciąż powinna się sporo nauczyć, ale po liceum czy studiach rzadko do tego wracamy. Jasne, są kraje gdzie jest znacznie gorzej - np. w Hiszpanii, gdzie zupełnie nie mogłam się porozumieć. Ale są też państwa skandynawskie i to do ich poziomu powinniśmy dążyć.

Z czym radzimy sobie najgorzej?

Wymowa i akcent. Mówimy tak, jak czytamy i cały czas wychodzi to dość kanciasto. Moja rada? Kurs z prawdziwym lektorem, a nie szkolną nauczycielką oceniającą tylko znajomość czasów. Dużo anglojęzycznej muzyki i filmy bez lektora. A także zagraniczne podróże, bo wtedy jesteśmy zmuszeni coś powiedzieć. Nie mówię, że jest tragicznie, ale żeby było genialnie potrzebna jest zmiana systemowa. Albo samozaparcie.

Zobacz również: LIST: „3 lata mieszkałam w UK. Mam angielski akcent i zapomniałam wielu polskich słów”

Polecane wideo

Tylko wyjątkowi ludzie znają te zapomniane słowa. Większości z nas nic nie mówią
Tylko wyjątkowi ludzie znają te zapomniane słowa. Większości z nas nic nie mówią - zdjęcie 1
Komentarze (2)
Ocena: 3 / 5
gość (Ocena: 1) 21.11.2020 23:37
No fantastycznie. Pani z takim doświadczeniem odkrywa coś o czym mówi się od lat. Polacy znają często gramatykę na blachę, lepiej niż niejeden native ale zasób słownictwa czy płynność leży. Przez co komunikacja jest męką i problemem. Pomijając akcent, bo udawany jest kilka razy gorszy od naturalnego.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 21.11.2020 17:36
Bardzo fajny wywiad, więcej takich! Dodałabym, że do słówek i innych rzeczy do wkuwania mamy dzisiaj przeróżne aplikacje, które mają formę gry, ale przy regularnym ćwiczeniu dopisują je do naszego zasobu. Oczywiście żeby móc z tego zasobu korzystać na zawołanie, trzeba czytać, słuchać i przede wszystkim mówić, dużo mówić, bo bez tego się nie uda.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie