Coraz więcej z nas ma serdecznie dość tego roku. Zaczął się raczej kiepsko i niewiele wskazuje na to, że sytuacja ma się nagle poprawić. Od kilku miesięcy nie możemy normalnie funkcjonować, bo koronawirus nie daje za wygraną. Co najgorsze - eksperci już teraz wieszczą, że nawet jeśli pandemia na chwilę zahamuje, to jesienią wróci ze zdwojoną siłą.
Zobacz również: Kiedy rząd zniesie wszystkie ograniczenia? Niepokojące słowa Jackowskiego
Gdyby była taka możliwość, wielu chciałoby zapomnieć o 2020 roku i od razu przejść do 2021. Wierzymy, że gorzej już być nie może. I właśnie wtedy media przypominają wizję słynnego amerykańskiego teologa i kaznodziei, który miał na ten temat zupełnie inne zdanie.
Zmarły przed 4 laty Kenton Beshore od dawna wieszczył kłopoty.
Założyciel Światowego Towarzystwa Biblijnego nie uważał się za jasnowidza, choć specjalizował się w przepowiadaniu przyszłości. Informacje czerpał ze świętej księgi chrześcijan. Według niego w Piśmie Świętym ukrytych zostało wiele informacji, które do dziś pozostają tajemnicą. On odkrył jedną z nich.
Zdaniem doktora teologii w ciągu nadchodzących lat ma dojść do wielkiej wojny, której centralne wydarzenia rozegrają się na półwyspie Synaj. Dojdzie też do gwałtownej inwazji pozaziemskich istot. Ostatecznie Apokalipsa nadejdzie w 2021 roku. Następnie, według badacza Biblii, na Ziemię powróci Jezus. Będzie to miało miejsce w 2028 roku
- mogliśmy przeczytać 2 lata temu na łamach antyradio.pl.
Zobacz również: Nostradamus miał przewidzieć koronawirusa. Dokładnie opisał przebieg epidemii
Minęło trochę czasu, a data wyznaczona przez biblistę zbliża się wielkimi krokami. Ta mówi wprost: koniec świata rozpocznie się w 2021 roku. 7 lat później powróci Chrystus, a nasza planeta ma już nie istnieć. Armagedon mają poprzedzić wielkie katastrofy naturalne, dziwne dźwięki słyszalne od lat na całym świecie, procesy zachodzące na Księżycu i Słońcu, a także sygnały z kosmosu.
Założyciel Światowego Towarzystwa Biblijnego w swoich przewidywaniach inspirował się dziełami ewangelisty Hala Lindseya, który twierdził, że do zagłady dojdzie już w 1988 r. Przepowiadał on, że właśnie wtedy upłynie jedno biblijne pokolenie od powstania Izraela w 1948 r. i nastąpi powtórne przyjście Jezusa na Ziemię. Lindsey pomylił się jednak w swoich rachunkach, bo za długość biblijnego pokolenia należy przyjąć nie 40, lecz 70-80 lat
- tłumaczy portal.
Według zwolenników tej teorii, trwająca właśnie pandemia jest jedynie zapowiedzią większych problemów.
Zobacz również: Przepowiednia, której wszyscy się obawiają. O czym mówi czwarta tajemnica fatimska?