Armagedon to fascynujący temat, więc nic dziwnego, że niektórzy próbują przewidzieć datę końca świata. Od wieków padają kolejne terminy i jak do tej pory - nic złego się nie wydarzyło. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że w ostatnich miesiącach tego typu przepowiedni jest znacznie więcej, niż kiedykolwiek.
Zobacz również: Naukowcy ujawnili datę końca świata. Wyznaczył ją komputer, który nigdy się nie myli
Praktycznie co tydzień słyszymy o zbliżającej się katastrofie. Zapowiadają ją samozwańczy mistycy, interpretatorzy świętych ksiąg, a nawet naukowcy. Łatwo się w tym wszystkim pogubić. W najlepszym razie pozostało nam kilkadziesiąt lat. Inni spodziewają się najgorszego dużo wcześniej.
Tak jak amerykański teolog i kaznodzieja F. Kenton Beshore, który do samej śmierci wspominał o apokalipsie w 2021 roku.
Założyciel Światowego Towarzystwa Biblijnego zmarł przed dwoma laty, ale zdaniem jego zwolenników - przepowiednia nie traci na aktualności. Ta mówi wprost: koniec świata rozpocznie się w 2021 roku. Wtedy na Ziemię powróci Jezus. 7 lat później nasza planeta ma już nie istnieć.
Odważna teoria ma mieć swoje odzwierciedlenie w Piśmie Świętym. Dowodem na jej prawdziwość są kolejne wypełniające się proroctwa.
Zobacz również: W Księdze Ezechiela przewidziano wielką wojnę. Przepowiednia spełnia się na naszych oczach
Zdaniem doktora teologii w ciągu nadchodzących 3 lat ma dojść do wielkiej wojny, której centralne wydarzenia rozegrają się na półwyspie Synaj. Dojdzie też do gwałtownej inwazji pozaziemskich istot. Ostatecznie Apokalipsa nadejdzie w 2021 roku. Następnie, według badacza Biblii, na Ziemię powróci Jezus. Będzie to miało miejsce w 2028 roku
- czytamy na antyradio.pl.
Koniec świata mają zapowiadać m.in. wielkie katastrofy naturalne, dziwne dźwięki słyszalne od lat na całym świecie, procesy zachodzące na Księżycu i Słońcu, a także… sygnały z kosmosu.
Zobacz również: Koniec świata. Kim Kardashin założyła szorty i pokazała rozstępy na piersiach
Założyciel Światowego Towarzystwa Biblijnego w swoich przewidywaniach inspirował się dziełami ewangelisty Hala Lindseya, który twierdził, że do zagłady dojdzie już w 1988 r. Przepowiadał on, że właśnie wtedy upłynie jedno biblijne pokolenie od powstania Izraela w 1948 r. i nastąpi powtórne przyjście Jezusa na Ziemię. Lindsey pomylił się jednak w swoich rachunkach, bo za długość biblijnego pokolenia należy przyjąć nie 40, lecz 70-80 lat
- przekonuje portal.
Inną zapowiedzią zbliżających się kłopotów są narodziny w Izraelu pierwszej od 2 tysięcy lat czerwonej jałówki. Według Żydów to wypełnienie biblijnego proroctwa.
Zobacz również: Na naszych oczach wypełnia się kolejne proroctwo. Koniec świata coraz bliżej