4 września rozpoczął się dramat 14-letniego piłkarza Mateusza Jacaka należącego do klubu Znicz Pruszków. Został znaleziony w stanie nieprzytomnym przed domem. Chłopak zmarł 13 września. Nie było dla niego szans, chociaż rodzice liczyli na cud...
Polski Alfie Evans: W szpitalu chcieli odłączyć 14-letniego Mateusza od respiratora?
Mateusz wyszedł z domu z rana. Kilkanaście minut później matka znalazła go leżącego na ulicy. Okazało się, że piłkarz dostał udaru mózgu. Przewieziono go do szpitala, gdzie aż do wczorajszego dnia walczył o życie. W trakcie minionych dni rozegrała się niejedna batalia. Pojawiły się plotki, że lekarze chcieli odłączyć chłopaka od respiratora. Był też inny problem. Szpital nie przekazał rodzicom dokumentacji medycznej, a ci chcieli skonsultować przypadek z innymi specjalistami. Ostatecznie udało się zdobyć dokumenty, ale było już za późno na przewiezienie Mateusza do innej placówki medycznej.
O tym, że zmarł poinformowała jego matka, pani Agnieszka, na Facebooku.
„Dzisiaj o godz. 20.35 Matuś odszedł do boskiej drużyny piłkarskiej. Sam wybrał ten moment. Nikt za Niego nie decydował. Odszedł otoczony bliskimi. Dziękujemy Wam wszystkim za modlitwy, ciepłe słowa i zaangażowanie w szukanie kliniki” – napisała kobieta.
Mateusz był niezwykle utalentowanym chłopakiem. Zanim trafił do Znicza Pruszków, grał dla klubu OKS Start Otwock. Uprawiał też lekkoatletykę. „On kocha sport. Trzy treningi mu nie wystarczały, więc zapisał się jeszcze na sekcję lekkoatletyczną. On miał siły na dwa mecze. Zdarzało się, że po meczu wsiadał w samochód i jechał jeszcze na zawody lekkoatletyczne” – czytamy na portalu sportowefakty.wp.pl wypowiedź jego trenera z Otwocka.