W Polsce bardzo ceni się gościnność. Jeżeli pozostajemy z kimś w bliskich relacjach, często zapraszamy siebie nawzajem do domu. „Gość w dom, Bóg w dom” – mówi popularne przysłowie. Czy na pewno? Goście potrafią nie tylko narozrabiać, ale i doprowadzić nas do szewskiej pasji.
„W rodzinie męża jest kilka osób, których nie znoszę m. in. z powodu ich zachowania podczas wizyt u nas. Doskonale wiem, czego mogę się po nich spodziewać. Dzieci biegają po wszystkich pokojach i wyciągają rzeczy z szuflad, a oni tylko wzruszają ramionami i mówią, że przecież to tylko dzieci. Jedna z kobiet ma zwyczaj używania moich perfum, a druga sprawdza, czy utrzymuję porządek w szafkach. To prawdziwy dramat” – czytamy jedną z wypowiedzi na foum internetowym. „Po wizycie gości nie raz odkrywałam zniszczenia. Raz znalazłam części rozbitego lusterka. Ktoś schował je do szuflady” – widnieje kolejny wpis.
Co jeszcze zarzucamy gościom? Niektóre wyznania zebrałyśmy od znajomych, a inne pochodzą z forów internetowych.
Zobacz także: „Moja studniówka to był jeden wielki koszmar. Nauczycielka wygoniła mnie z balu”
Fot. unsplash.com
- Najczęstszym problemem z gośćmi, jaki mam, jest wyjadanie rzeczy z lodówki. Niestety to zdarza się głównie wśród członków rodziny i głupio mi zwrócić uwagę. Krewni bez skrępowania zaglądają do lodówki i biorą sobie, co chcą. Prawie po każdej wizycie muszę uzpełniać zapasy. Ja nie czuję sie tak swobodnie, gdy idę w gości, niezależnie od tego, kto jest gospodarzem – zwierza się E.
- Mam taką znajomą, która używa mojej szczotki. Ja jestem brunetką, a ona blondynką. Nieraz znalazłam na szczotce blond włosy i to akurat po jej wizycie. Uważam, że z tak osobistych przedmiotów nie powinno się korzystać. Ta znajoma raz użyła też mojego pudru. Bardzo świeciła się na twarzy i poszła do łazienki. Nie wzięła ze sobą torebki, a wróciła z matową cerą. Dla mnie to było jednoznaczne. Mogła chociaż spytać – komentuje A.
- Jestem pedantką, a do tego lubię minimalizm. W związku z tym każda rzecz w moim domu ma swoje miejsce. Za każdym razem po wizycie teściowej zauważam, że przedmioty zmieniły położenie. Zdarzyło mi się też przyłapać ją na zaglądaniu do szuflad komody. Gdy zwróciłam na to uwagę, obraziła się. Szkoda, że nie na zawsze – żałuje K.
Fot. unsplash.com
- Mam w domu malutkie dziecko, kilkumiesięczne niemowlę. Zwracam uwagę gościom, aby nie palili w mieszkaniu. Niestety nie wszyscy się stosują do mojej prośby. Przeważnie otwierają okno w pokoju, chociaż mogliby wyjść na zewnątrz. Któregoś dnia się zdenerwowałam i stanowczo zwróciłam uwagę, w końcu chodzi o zdrowie mojego dziecka. Tamta osoba śmiertelnie się obraziła. Moim zdaniem niewielka strata – mówi O.
- Po każdej wizycie pary znajomych, moje mieszkanie wygląda, jakby przeszedł przez nie huragan. Mam wrażenie, że ci ludzie w ogóle nie mają szacunku do cudzej własności. Do tego często przynoszą ze sobą kota, który zrywa mi z okna firankę. Nie zostawią go w domu, bo będzie smutny, ale nie przeszkadza im, jakich zniszczeń dokona w moim mieszkaniu. Poza tym oni mają zwyczaj siadać na poduszkach, zostawiać gdzie popadnie talerzyki z resztkami jedzenia i grzebać w moich rzeczach. Raz przyłapałam też faceta mojej koleżanki na wycieraniu nosa o kapę łóżka. Myślał, że nikt go nie widzi. Szczyt niewychowania – bulwersuje się D.
- Mam takich znajomych, którzy zawsze się spóźniają. Powiedzmy, że zapraszam ich na obiad na 13:00, a oni przyjeżdżają po 14:00. Nie dzwonią też i nie uprzedzają. My wszyscy czekamy w domu jak na szpilkach, obiad stygnie, a oni pojawiają się po tak długim czasie i uważają, że nic się nie stało. Nie mówię o jednorazowym wypadku, ale o regularnym zjawisku – opowiada G.
Fot. unsplash.com
- Byłam świadkiem, jak moja bratowa pakowała do torebki cukierki i soki podczas wizyty u nas. Nikogo nie było w pokoju, a ja stałam w progu i obserwowałam. W końcu dałam znak o swojej obecności. Bardzo się speszyła. Miałam podejrzenie, że ktoś podbiera produkty, jakie zostają po obiedzie i zobaczyłam na własne oczy, kto jest złodziejem jedzenia. Na szczęście od tamtej pory przestała. Chyba zrobiło jej się głupio – cieszy się L.
- Mam bardzo nachalną koleżankę. Potrafi przychodzić do mnie kilka razy w tygodniu i to bardzo późno, najczęściej ok. 21:00. Przesiaduje nawet do 1:00. Ostatnio przestałam odbierać domofon, bo już wiem, że to ona. Przez nią chodziłam niewyspana do pracy – złości się M.
- Jedna z koleżanek, którą kiedyś bardzo lubiłam, stała się wprost nieznośna, od kiedy zapraszam ją do siebie do domu. To zrobiłaby inaczej. Moją kanapę postawiłaby gdzie indziej. Dlaczego mam tak dużo kwiatów? Na moim miejscu wykorzystałby balkon jako dodatkowe miejsce do wypoczynku, a nie mini ogród. Prawie za każdym razem robi podobną uwagę. Na początku to znosiłam, ale teraz mam dość. Czuję sie przy niej beznadziejnie. Czy ona nie dostrzega, jak bardzo jest nietaktowna? Wasi goście też się tak zachowują? – pyta H.
Zobacz także: Niesamowite! Wszyscy wpatrują się w jej oczy i każdy widzi co innego...
Źródło: kafeteria.pl