Tatuaże cieszą się obecnie ogromnym powodzeniem. Ludzie tatuują się, ponieważ chcą upamiętnić ważne wydarzenia w swoim życiu, uhonorować niektóre osoby albo ozdobić swoje ciało. Tatuaż po prostu jest trendy.
Na ten temat mają inne zdanie księża i osoby mocno związane ze środowiskiem katolickim. Uważają oni, że tatuaż jest drogą otwarcia się na zło. Można by wymienić na ten temat wiele teorii, a – zdaniem niektórych – także doświadczeń osób zniewolonych czy dręczonych przez złe duchy. Jednak nie wszyscy księża podzielają podobną opinię. W tej grupie spotyka się nawet kapłanów, którzy sami mają tatuaże, np. herb zgromadzenia, do jakiego przynależą, albo słowa typu „Kocham Jezusa”. W każdym razie zdania są bardzo podzielone, a słowa Pisma Świętego pod tym kątem również są interpretowane na różne sposoby. Wyznawcy Boga najczęściej są wyśmiewani przez społeczeństwo za dawanie wiary takiemu twierdzeniu.
Ola twierdzi, że została zniewolona, a przyczynił się do tego właśnie tatuaż, który zrobił jej znajomy, a dokładnie kumpel jej eks faceta. Obaj mężczyźni podobno angażowali się w praktyki okultystyczne, a robienie ludziom tatuaży było formą służenia złemu duchowi, który w ten sposób się nimi posługiwał. Dziewczyna twierdzi, że swoją opowieścią chce przestrzec wszystkie młode osoby przed stosowaniem niebezpiecznych praktyk.
- Mam 24 lata, a czasami czuję się jak staruszka, bo tak wiele w życiu doświadczyłam. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, ale religia była u nas bardziej tradycją. Co niedziela do kościoła, wieczorem paciorek i tyle. Przed świętami obowiązkowo spowiedź i Komunia Święta, ale prawdziwej wiary brakowało. Dlatego dorastałam w przekonaniu, że to normalne i wszystko jest w porządku. Moja babcia czytała horoskopy, a mama chodziła na jogę. Wspomnienia z rodzinnego domu są takie, że nie doświadczyłam tam prawdziwej miłości i zrozumienia. Zamiast tego często pojawiały się kłótnie pomiędzy członkami rodziny, a ja czułam się bardzo samotna.
Już w gimnazjum zaczęłam czytać horoskopy. Najpierw te w gazetach dla nastolatek, a potem w Internecie. Przed rozpoczęciem każdego miesiąca musiałam wiedzieć, co się w nim wydarzy. Zagłębiałam się coraz bardziej w numerologię, wróżby itd. Czasami nie byłam w stanie podjąć z rana decyzji, jak się ubiorę bez konsultacji z wirtualną wróżką czy horoskopem. Chociaż wtedy jeszcze nic nie podejrzewałam, był to pierwszy krok na otwarcie się na Zło.
Zobacz także: Opętana dziewczyna walczy z SZATANEM (Zobacz prawdziwe egzorcyzmy!)
Fot. iStock
Ola przekonuje, że poza tym jej życie wyglądało normalnie. Jakby nigdy nic chodziła do kościoła, do spowiedzi i przystępowała do sakramentu Komunii Świętej.
- Coś się jednak powoli zmieniało. Już nie robiłam rachunków sumienia, czasami myślałam nad grzechami w drodze do kościoła, a potem wyznawałam je w konfesjonale i przyjmowałam Komunię Świętą. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że była świętokradzka. Uchodziłam jednak za bardzo dobrą osobę i religijną dziewczynę. Zły już wtedy subtelnie wprowadzał w życie swój plan i podawał mi rozwiązania jak na tacy. Oczywiście rozwiązania, które jeszcze bardziej skłaniały mnie do wchodzenia na jego drogę, ale ja byłam tego zupełnie nieświadoma. Denerwował mnie ksiądz na religii. Wiele razy się z nim kłóciłam, a kiedyś poczułam do niego taką wściekłość, że rzuciłam w niego zeszytem, co skończyło się na dywaniku u dyrektorki. W owym czasie zaczęłam palić papierosy i szybko weszłam w tzw. złe towarzystwo. Poznałam też chłopaka. Czułam, że tylko on mnie rozumie, poza tym mieliśmy coś wspólnego. Oboje czuliśmy pociąg do magii, wróżb i szeroko pojętego okultyzmu. On był jednak o wiele bardziej zaawansowany niż ja. Pewnego dnia spytał, czy chciałabym mieć większą kontrolę nad swoim życiem, a ja bardzo się ucieszyłam. Powiedział, że jego kolega zrobi mi tatuaż. Tak się stało. To nie ja go wybrałam, ale ten kolega. Był średnich rozmiarów. Przypominał mi runiczne znaki, jednak nie wiedziałam, co oznacza. Już wtedy byłam momentami jak otępiała, na wpół świadoma. Świetnie udawałam, że wszystko jest w porządku, ale czułam się bezsilna fizycznie i psychicznie.
Kilka dni po zrobieniu tatuażu chłopak zostawił Olę, a ona wpadła w rozpacz. Zaczęła wagarować i jeszcze bardziej zagłębiła się w świat wróżb, tarota i horoskopów.
Fot. iStock
- Zaczęłam szukać zaklęcia, żeby Adam do mnie wrócił. To zabawne, ale dostałam je jak na tacy. Po prostu w moich myślach pojawiła się nazwa strony internetowej. Teraz wiem, że to zły duch działał. Wiele razy, gdy chodziło o podobne sprawy, od razu podpowiadał, co robić.
Adam faktycznie do mnie wrócił, ale na chwilę. Potem znowu odszedł. Nie byłam już tak bardzo załamana jak na początku, poza tym w moim życiu zaczęły dziać się coraz bardziej dziwne rzeczy.
Przestałam chodzić na religię, bo ksiądz oraz inni uczniowie bardzo mnie denerwowali. Do kościoła uczęszczałam i nawet przyjmowałam komunię, ale już bez spowiedzi. Nie dbałam o to zupełnie. Pamiętam, że raz nawet chciałam iść, ale nie byłam w stanie wstać z ławki, tak fizycznie. Bardzo denerwował mnie krzyż. Kiedy widziałam, jak ksiądz podnosi go do góry, w mojej głowie pojawiały się przekleństwa i bluźniercze myśli, a także sceny erotyczne z filmów pornograficznych, które w owym czasie również zaczęłam oglądać. Miałam też ochotę zrobić coś temu księdzu, byłam jednak jak sparaliżowana. Czasami brałam do ust komunię, a potem wyjmowałam ją z ust, a w domu profanowałam. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
Ola zaczęła mieć również przerażające sny. Nie była jednak pewna, czy to na pewno sny. Za każdym razem wyglądały tak samo. Opisuje je w następujący sposób.
- Leżałam na łóżku, było ciemno, a w pewnym momencie coś podwiewało mi kołdrę do góry. Wtedy czułam się jak sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć ani krzyczeć, chociaż bardzo chciałam. O dziwo wołałam w myślach do Matki Boskiej i Jezusa, żeby mi pomogli. Wtedy paraliż mijał, a ja wpadałam w sen albo otępienie. Trudno jest mi to dziś stwierdzić, bo w owym czasie miałam już zaniki pamięci i żyłam jakby nieświadomie. Co ciekawe, nikt z mojej rodziny nie zorientował się, co się dzieje. Normalnie przychodziłam ze szkoły, jadłam obiad, machinalnie odpowiadałam na pytania. Potem przeważnie szłam do pokoju i siedziałam sama. Do kościoła chodziłam albo i nie. Czasami zawracałam w pół drogi. Innym razem wchodziłam, ale im bardziej zbliżałam się ku ołtarzowi, tym bardziej szalało mi tętno, serce waliło tak, że myślałam, iż zaraz wyskoczy i robiło mi się słabo. Więc cofałam się do wyjścia...
Zobacz także: Egzorcyzmy, opętanie, złe duchy: Hollywoodzkie wizje kontra rzeczywistość
Fot. iStock
Ola opisuje także inne incydenty.
- Kiedyś przechodziłam obok kapliczki, przed którą modliła się staruszka. Miałam ochotę się na nią rzucić. Często, gdy mijałam osoby z medalikami na szyi, chciałam je im zerwać. To dziwne, ale od razu wiedziałam, że dana osoba nosi medalik, nawet z daleka. Podobnych sytuacji było mnóstwo.
Doświadczenie Oli trwało wiele lat. W międzyczasie znienawidziła siebie i przestała wierzyć w Boga. Miała do Niego pretensję, że ją opuścił i o nią nie dba.
- Coraz częściej myślałam o samobójstwie. Na szczęście Bóg cały czas działał w moim życiu, chociaż o tym nie wiedziałam. Wszystko zmieniło się, gdy z niezapowiedzianą wizytą przyszedł znajomy ksiądz. Wyczułam jego obecność już z daleka. Chciałam uciec z domu, ale mama mi nie pozwoliła. Nie chcę się wdawać w zbędne szczegóły, ale ten ksiądz zauważył, że jest coś nie tak i zajął się mną. On sam nie potrafił mi pomóc, ale skierował mnie do egzorcysty. W moim życiu działo się tak źle, że czasami poddawałam się, a czasami było we mnie silnie pragnienie walki. Na szczęście wygrało to drugie i trafiłam do tego egzorcysty. To był jednak dopiero początek. Uwolnienie przyszło dopiero po półtora roku. Także potem demon próbował mnie zniewolić. Pomogła opieka kapłana i codzienna Eucharystia. Chociaż wszystko zaczęło się od czytania horoskopów, na naprawdę złą drogę zeszłam po zrobieniu tego tatuażu. Znajomy egzorcysta powiedział mi, że lepiej w ogóle unikać tatuaży, nawet tych niewinnych. Ja swój usunęłam. Swoją historię opowiedzialam ogólnikowo, ale mam nadzieję, że przynajmniej jednej osobie dam nią do myślenia.
Wierzycie w historię opowiedzianą przez Olę czy myślicie, że to urojenia autorki?