Twórcy gier komputerowych często przekraczają granice dobrego smaku i popuszczają wodze fantazji. Zaledwie kilka miesięcy temu na rynek trafiła gra polegająca na gwałceniu kobiet. Spotkała się ona z krytyką środowisk feministycznych i etyki mediów.
Tym razem producenci postanowili wykorzystać dzieci. Za 99 centów można było ściągnąć na iPhone aplikację „Baby Shaker”. Opis nie pozostawia wątpliwości, na czym ona polega:
"Niemowlęta są wszędzie tam, gdzie nie chcesz, żeby były - w samolocie, autobusie, teatrze. Ich ciągły płacz przeszkadza Ci się skoncentrować na pracy. Przed 'Baby Shakerem' nic nie mogłeś z tym zrobić".
Po instalacji i uruchomieniu, na ekranie pojawia się czarno-biały rysunek bobasa. Po chwili wyświetla się napis: "Jak długo możesz znieść płacz dziecka, zanim znajdziesz sposób na uciszenie?". Od tego momentu zaczyna się właściwa rozgrywka - bobas zaczyna płakać, aby go uciszyć, trzeba jak najenergiczniej potrząsać telefonem. Gdy na oczach dziecka pojawią się czerwone iksy, gra jest zakończona. Im szybciej będziemy ruszać iPhonem, tym szybciej przestanie nas męczyć denerwujący płacz.
„Baby Shaker” wywołał wiele kontrowersji. Bardzo szybko zareagował koncern Apple, który usunął aplikację ze swojego sklepu internetowego. Jego rzeczniczka nie poinformowała, kto zatwierdził grę i ile osób zdążyło ją pobrać.
Sarah Jane z fundacji zajmującej się przeciwdziałaniem urazom związanym z syndromem dziecka potrząsanego, zażądała od prezesa Apple, Steve’a Jobsa, osobistych przeprosin dzieci (dotkniętych tą przypadłością) oraz ich rodziców.
Zobacz także: