Niejedna kobieta popukałaby się palcem w czoło, gdyby zacytować jej słowa Jessiki Alby. Znana aktorka w jednym z wywiadów wyznała, że jej zdaniem to mężczyzna powinien zawsze płacić na randce. Alba dodała, że nawet nie przyszłoby jej do głowy, by zabrać ze sobą gotówkę na spotkanie z facetem. Zaznaczyła jednak przewrotnie: „Zawsze proponuj, że zapłacisz rachunek. Jestem przekonana, że twój facet zapłaci. Jednak taka propozycja to miły gest”.
Płacenie na randce faktycznie przez lata uchodziło za jeden z fundamentów męskiego zachowania i stanowiło symbol dobrego wychowania. Uważano, że prawdziwy dżentelmen zaprasza kobietę na spotkanie, podczas którego adoruje ją, a na końcu reguluje rachunek. Przez dziesięciolecia kobietom nawet nie przyszłoby do głowy płacić za siebie.
Ale już współczesne pokolenie patrzy na sprawę zgoła inaczej. Magda ma 29 lat, pracuje, mieszka sama. Jeszcze parę lat temu nie pomyślałaby, że mogłaby płacić za siebie na randce. Dzisiaj jednak woli być niezależna. „Lepiej się czuję, gdy dołożę połowę do rachunku. Miałam kiedyś taką sytuację, że facet za mnie zapłacił, a potem nie mogłam się od niego uwolnić. Wyciągnęłam z tego wnioski i od tamtej pory wolę nie uzależniać się zbytnio od męskiej uprzejmości”.
Pani płaci, pan płaci…
Najpierw garść ciekawostek. Z badań wynika, że mieszańcy Szanghaju oczekują, iż na randce rachunek za posiłek zostanie podzielony na pół. To kosmopolityczne miasto, gdzie najszybciej docierają nowinki z Zachodu, w tym tzw. holenderski posiłek, czyli zasada, że każdy płaci za siebie.
Ciekawe są również wnioski uczonych z Uniwersytetu Kalifornijskiego – po przeanalizowaniu grupy 17 tys. osób w wieku 18-65 lat okazało się, że zdaniem wielu, bo 64 proc. mężczyzn, kobiety wręcz powinny dokładać się do rachunku w restauracji. Mało tego – połowa ankietowanych stwierdziła, że oczekuje od kobiet finansowej niezależności i byłaby nawet skłonna przerwać znajomość z kobietą, która nie zaproponowała podzielenia rachunku na pół.
Z kolei z raportu na temat europejskiej kultury picia piwa, który przed paroma laty sporządził międzynarodowy koncern piwowarski SABMiller, wynika, że aż 96 proc. polskich mężczyzn płaci za piwo na pierwszej randce. 49 proc. Polek uważa, że właśnie mężczyzna powinien zapłacić rachunek; 44 proc. kobiet woli podzielić się kosztami po połowie.
Fot. Thinkstock
Współczesne kobiety nie pozwalają jednak mężczyznom na bycie dżentelmenami, bo wolą zachować niezależność i nie mieć wobec mężczyzny zobowiązań. Bywa jednak, że męskie zachowanie jest przez nie źle odbierane. John Gray wyjaśnia: „Kiedy mężczyzna otwiera przed kobietą drzwi, nie oznacza to, że sama nie potrafi tego zrobić, że jest słaba. Oznacza, że jest wyjątkowa, a mężczyzna pragnie, aby w możliwie najbardziej komfortowy sposób spędziła wieczór”.
I najważniejsze: „Kiedy mężczyzna płaci za posiłek, nie oznacza to, że robi więcej od kobiety lub że ona nie może sobie na to pozwolić, tylko powiedzieć, że z przyjemnością zafunduje jej obiad. Daje przez cały dzień tylu osobom i dlatego on chce wieczorem sprawić jej przyjemność małym podarunkiem. Jeśli są w związku opartym na wyłączności, nie oznacza to, że on musi płacić przez cały czas. Ale kiedy zabiera ją na specjalną randkę, powinien zapłacić sam. Miło jest, że ona od czasu do czasu zaoferuje pokrycie rachunku, jednak on nie powinien przyjmować tej oferty”.
RAF
Fot. Thinkstock
Zdaniem internautów
Z płaceniem na randce sprawa jest jednak bardziej skomplikowana, szczególnie gdy z jednej strony kobieta chciałaby zachować niezależność, a z drugiej nie chce urazić mężczyzny. Internautka Cytrynka1985 stawia na forum dyskusyjnym pytanie, kto płaci na pierwszej randce. „Nie ukrywam, że mam czasem z tym problem – pisze. Czy zawsze facet powinien płacić na pierwszym spotkaniu? Czy nawet jeśli chce zapłacić, to kobieta powinna zaproponować, że zapłaci za siebie? Nigdy nie płaciłam za siebie, bo zawsze facet regulował rachunek dyskretnie, np. wychodząc do toalety, sam poszedł zapłacić. Czasem jak proponowałam, że zapłacę za siebie, spotykałam się z oburzeniem, jakbym powiedziała coś obraźliwego.
Fot. Thinkstock
Jak to właściwie jest? Jak kelner przynosi rachunek i kładzie na stoliku, to jak należy się zachować? Po czym stwierdzić, że facet chce, abym zapłaciła za siebie? Czy zasugeruje wprost? Czy np. nie weźmie od razu tego rachunku, tylko poczeka na reakcję kobiety? Czy facet, który nie ureguluje w całości rachunku sam na pierwszym spotkaniu, jest dla was skreślony?”.
Jakie padły odpowiedzi? Jeden z internautów uważa, że płaci ta osoba, która zaprasza. „Z reguły jest to mężczyzna i to on zawsze rozlicza się z kelnerem. A gdy decyzja o spotkaniu zapada wspólnie, każdy płaci za siebie”. Justyna pisze natomiast, że to facet powinien płacić; a jeśli go nie stać, to powinien zabrać kobietę do… tańszej restauracji. Inna internautka dodaje: „Zasada jest prosta. Facet płaci za randki. Wyjątek, kiedy to kobieta zaprasza. Wtedy można podzielić się 50/50 lub, jeżeli ona chce zapłacić za całość, to należy jej na to pozwolić. Tak samo, kiedy chce się dorzucić do spotkania, to też należy się na to zgodzić”.
Fot. Thinkstock
Mężczyzna daje, kobieta z wdziękiem bierze
Temat podjął znany amerykański terapeuta rodzinny i autor bestsellerowych poradników John Gray w książce „Marsjanie i Wenusjanki na randce”. Gray pisze: „Mężczyzna prosi o numer telefonu kobiety, dzwoni, zaprasza, proponuje miejsce, zabiera ją z domu, otwiera i zamyka drzwi samochodu, prowadzi samochód, kupuje bilety, odprowadza kobietę do stolika i przysuwa krzesło, bierze odpowiedzialność za wygodę i w końcu płaci rachunki. Mężczyzna daje, a kobieta z wdziękiem bierze. Drobiazgi, o które mężczyzna dba na randce, umożliwiają mu zbadanie gruntu i sprawdzenie, czy sprawia mu przyjemność uszczęśliwianie tej kobiety. Ona także sprawdza, jak się czuje, dostając od niego wsparcie. W ten sposób przywiązują się do siebie nawzajem”.