Facebook z założenia miał ułatwić nam życie, ale przypadkiem nieco nam je skomplikował. Prawdą jest, że portale społecznościowe umożliwiają szybki kontakt i wymianę informacji, ale przy okazji odpowiadają także za wiele towarzyskich „zgrzytów”. Niektórzy są w stanie obrazić się na Ciebie za to, że nie polubiłaś ich zdjęcia, nie odpowiedziałaś na zaproszenie lub zbyt rzadko rozmawiasz z nimi na czacie. A wszystkiego tego można by uniknąć, gdybyście nie byli wirtualnymi znajomymi, ale pielęgnowali przyjaźń tak jak dotychczas – w świecie realnym.
Chcesz uniknąć podobnych nieporozumień i przestać się niepotrzebnie denerwować? Brytyjski dziennik „Metro” podpowiada, jakich ludzi nigdy nie powinnaś zapraszać do grona swoich facebookowych znajomych. A jeśli już to zrobiłaś – najrozsądniej byłoby ich niepostrzeżenie usunąć. Nie ma się czego obawiać. Taka weryfikacja wspaniale wpłynie na Twoje skołatane nerwy.
Kto najbardziej zasługuje na kliknięcie „usuń z grona znajomych”? Oto 7 najbardziej irytujących użytkowników Facebooka.
fot. Thinkstock
Wysportowani ludzie zasługują na uznanie, ale dziwnym trafem, pozytywne emocje szybko przemieniają się w nienawiść. Wszystko przez to, że podchodzą do tematu zbyt poważnie i zwyczajnie nie znają umiaru. Codzienna prezentacja efektów treningu, zdjęcia dietetycznych dań, sesje na siłowni i wywody o silnym charakterze mogą znudzić. W efekcie wcale nie czujesz się zmobilizowana, ale odczuwasz wstręt przed każdą formą aktywności fizycznej. A wszystko ze strachu, że sama staniesz się tak monotematyczna.
fot. Thinkstock
To może być całkiem zabawne, ale tylko przez chwilę. Każde jej kolejne zdjęcie sprawia, że masz ochotę wysłać SMS-a o treści „pomagam”. Doskonale wiesz, jak prezentuje się w rzeczywistości i gdyby nie podpis, nie rozpoznałabyś jej w wyretuszowanym wydaniu. Pierwotna wściekłość przemienia się w szczere współczucie. Dziwisz się, jak można się tak oszpecać i wierzyć, że komukolwiek może się to spodobać. Filtry i narzędzia do edycji zdjęć doskonale pokazują, kto ma jeszcze resztki oleju w głowie, a kto już zupełnie odleciał.
fot. Thinkstock
Irytują już od momentu zaręczyn. Możesz być pewna, że na zdjęciu z pierścionkiem się nie skończy. Dzięki Facebookowi będziesz uczestniczyła w przygotowaniach do ślubu, pierwsza zobaczysz suknię panny młodej, zajrzysz na jej wieczór panieński, będziesz mogła doradzić, który wzór zaproszeń powinni wybrać i tak w nieskończoność. Nawet 2 lata po wielkim dniu zmuszą Cię do regularnego podziwiania fotografii z wesela. Jeśli na samą myśl o tym odczuwasz mdłości – pozbądź się problemu zawczasu.
fot. Thinkstock
Wydaje się, że to oczywiste, ale nie każde rozstanie wiąże się z usunięciem byłego partnera z grona znajomych. Czasami wynika to z przeoczenia, a kiedy indziej to przemyślana strategia. Bez względu na przyczyny – to nie powinno się zdarzyć. Skoro zakończyłaś z nim realną znajomość, nie potrzebujesz także tej wirtualnej. To może doprowadzić wyłącznie do jeszcze większego zamieszania.
fot. Thinkstock
Podobnie jak w przypadku państwa młodych, ale skala jest nieporównywalnie większa. Wszystko zaczyna się od poczęcia, zdjęć testu ciążowego, później regularne USG, odliczanie miesięcy, tygodni i dni. Nie zabraknie fotek z porodówki i regularnych sesji zdjęciowych maluszka nawet kilka razy dziennie. Przez tygodnie, miesiące, lata. Do tego mnóstwo „zabawnych” opowieści, które nie bawią nikogo, poza rodzicami. Zastanów się, czy naprawdę chcesz być tego świadkiem. Zwłaszcza, że brak reakcji na każdy taki wpis będzie dla nich równoznaczny ze zdradą.
fot. Thinkstock
W większości przypadków to zupełnie bez sensu, bo najprawdopodobniej mieszkacie, jeśli nie ze sobą, to przynajmniej blisko. Macie regularny kontakt, więc „klikanie” na FB nie jest Wam potrzebne do szczęścia. Chyba, że dzieli Was spora odległość, ale i w tym przypadku bardziej sprawdzi się tradycyjna rozmowa telefoniczna. Twoja mama nie powinna wiedzieć o wszystkim, co robisz, z kim się spotykasz, gdzie byłaś. Wbrew pozorom, to wcale nie jest zdrowe. Jej obecność wśród wirtualnych znajomych może okazać się ograniczająca, bo 2 razy zastanowisz się, zanim coś opublikujesz. I gdzie tu miejsce na spontaniczność?
fot. Thinkstock
Zdaniem dziennikarzy „Metro”, człowiek, który regularnie publikuje zdjęcia kotów i filmiki z zabawnymi futrzakami, jest z automatu podejrzany. Każdy, kto kogoś takiego spotkał, chyba to potwierdzi.