Sakrament pokuty jest jednym z najważniejszych dla wiernych Kościoła katolickiego, zaraz po eucharystii. Przyjęcie tego drugiego uzależnione jest zresztą od wyznania swoich grzechów i win duchownemu. Ciało Chrystusa zarezerwowane jest dla osób, które wcześniej oczyściły swoje sumienie. Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy księża rzeczywiście muszą o nas aż tyle wiedzieć...
Wizyta w konfesjonale to ogromne przeżycie dla większości z nas. Zwłaszcza, jeśli jesteś młoda, pozostajesz w związku niesakramentalnym, zamieszkałaś z chłopakiem i rozpoczęłaś współżycie. Czasami można odnieść wrażenie, że takie okoliczności uniemożliwiają wręcz aktywne uczestnictwo we wspólnocie wiernych. Przebywanie pod jednym dachem i seks przed ślubem zdają się większymi przewinieniami, niż zdrada, brak szacunku do bliskich czy oszustwo.
A może wcale nie jest tak źle i duchowni są bardziej wyrozumiali, niż zwykło się uważać? Wspomnienia naszych bohaterek nie nastrajają zbyt optymistycznie. Oto, z czego musiały się tłumaczyć nasze rozmówczynie w czasie spowiedzi...
„Czy uległaś pokusie masturbacji?”
- Pytanie o masturbację padło w czasie spowiedzi przed Pierwszą Komunią. Pamiętam do dzisiaj, bo przygotowałam sobie całą listę grzechów – opuściłam mszę, nie słuchałam mamy, naskarżyłam na kolegę, szturchnęłam koleżankę. To były dla mnie największe przewinienia i szłam do konfesjonału z duszą na ramieniu. Byłam pewna, że nie dostanę rozgrzeszenia, bo nikt nie jest tak zły, jak ja. Tymi sprawami ksiądz w ogóle się nie zainteresował. Za to poruszył temat masturbacji, a ja wtedy nawet nie wiedziałam, co to jest. Zaczął tłumaczyć, pytać, czy nie dotykam się w grzeszny sposób. Powiedziałam, że nie, ale to do dzisiaj jedno z największych upokorzeń w moim życiu – wspomina Renata.
„Na której randce to zrobiłaś?”
- Do spowiedzi podchodziłam serio, więc jeśli już się odważyłam, to mówiłam wszystko. Przed bierzmowaniem wyznałam, że mam od jakiegoś czasu chłopaka i jesteśmy blisko siebie. Zdarzają nam się pocałunki, przytulamy się i tak dalej. Wtedy usłyszałam, że Bóg wymaga pełnej szczerości i mam przestać udawać. Muszę się przyznać, że zgrzeszyłam jeszcze bardziej, a nawet określić, kiedy to było. Zupełnie tak, jakby to miało znaczenie, czy uprawiałam seks przed ślubem na trzeciej czy szóstej randce. Akurat w tej sprawie miałam czyste sumienie i dostałam rozgrzeszenie, ale to nie było takie proste. Ksiądz był prawie pewny, że nie mówię całej prawdy i kazał mieć mi się na baczności – opowiada nam Paulina.
„Nie jest ci wstyd za twoją matkę?”
- To było zaledwie 2 lata temu, ale od tego czasu zupełnie oddaliłam się od Kościoła. Tym jednym pytaniem ksiądz przekreślił wszystko. Przed wyprowadzką z domu mieszkałam w niewielkiej miejscowości. Wszyscy się znają, jedna parafia, duchowni traktowani prawie jak rodzina. Nie dało się ukryć, że moi rodzice się rozwiedli i to moja mama wystąpiła z pozwem do sądu. A to przecież takie zgodne małżeństwo i w ogóle. Akurat w tej sprawie księża w ogóle nie wiedzieli, co się dzieje w naszym domu. I przy kolejnej okazji dostałam między oczy, bo zapytano mnie, czy nie wstydzę się za swoją matkę, która doprowadziła do rozpadu sakramentalnego związku. Zdołałam tylko wydusić z siebie, że nie odpowiadam za innych i nie czekałam już na rozgrzeszenie – zwierza się Kinga.
„Czy robicie to po bożemu?”
- Nie chcę nikogo obrażać, ale trafiłam kiedyś na księdza-erotomana, którego nie interesowało za bardzo, czy grzeszę ze swoim chłopakiem, ale konkretnie, jak to robimy. Wyznałam, że czasami błądzimy, bo jak inaczej to nazwać w rozmowie z duchownym, przyrzekłam poprawę i zaczęła się pogadanka. Czy chodzi tylko o zwykłe zbliżenia, czy szatan nie zachęcał nas bardziej nieczystych działań, w domyśle chodziło chyba o seks oralny i analny. Zupełnie tak, jakby forma grzechu miała tu jakieś znaczenie. Nie wdawałam się w dyskusję, on dalej swoje i rozeszliśmy się bez porozumienia. Spróbowałam w innej parafii i dostałam rozgrzeszenie bez zbędnego gadania – wspomina Ewelina.
„Ile żyć masz na sumieniu?”
- To nie jest tak, że spowiedź jest trudna tylko dla młodych, którzy grzeszą ze sobą przed ślubem. Po sakramencie małżeństwa pojawiają się inne problemy. Przynajmniej zdaniem księży. Sama nie uważam antykoncepcji za powód do wstydu, ale rozumiem nauczanie Kościoła. Wspomniałam, że się z mężem zabezpieczamy, liczyłam na upomnienie, może nawet brak rozgrzeszenia, ale nie coś takiego. Z ust spowiednika padło pytanie, jak mi się żyje ze świadomością, że przez nasze działanie nie narodziło się ileś istnień ludzkich, co powiedziałabym tym dzieciom, czy one mi kiedyś wybaczą i co na to sam Bóg. Nastraszył mnie bardzo, rozgrzeszenie dał, ale traumę mam do dzisiaj – twierdzi Katarzyna.
„Czy ty wiesz co to jest miłość?”
- Niby zwykła spowiedź, przyznałam się do wszystkiego, co mam na sumieniu ze swoim chłopakiem i nawet mi ulżyło. Dodałam, że bardzo go kocham, planujemy ślub i mam nadzieję, że uda nam się żyć zgodnie z zasadami. A wtedy ksiądz niby pytał, a raczej stwierdził, że to raczej nie jest miłość. Bo gdybym naprawdę kochała, to nie narażałabym bliskiej mi osoby na grzech. Zrzucił na mnie całą odpowiedzialność. Wyszło na to, że chłopak to anioł, chociaż nie mógł go znać, a ja jestem winna wszystkiemu. Podziękowałam i wyszłam. Co innego mogłabym zrobić? - pyta Weronika.
Czy Tobie przydarzyło się coś podobnego?