Choć Manolo Blahnik na scenie mody obuwniczej jest już kilkadziesiąt lat, tak naprawdę jego nazwisko dotarło do szerszej rzeszy odbiorców dopiero po serialu „Seks w wielkim mieście". Podczas wizyty w LA, w związku z odbiorem nagrody Rodeo Drive Walk of Style, udzielił krótkiego wywiadu Emili Vesilind z „Los Angeles Times".
Jak każdy mistrz jest barwną postacią, ma swoje fanaberie i zboczenia. To do Blahnika, obok Jimmy'ego Choo i Christiana Louboutina należy królestwo szpilek.
"LAT": Ma pan na sobie niesamowite buty (kremowo-pomarańczowe mokasyny z kokardami w tym samym kolorze z przodu). Kto jest ich autorem?
M.B.: "Wykonała je moja własna fabryka. Zamierzałem zrobić sobie każdy but w innym kolorze, ale się rozmyśliłem. Wyglądałbym na ekscentryka z wariatkowa. Chciałem nosić jeden fioletowy, a jeden pomarańczowy. buty jak dla matadora".
"LAT": Co pan czuje w związku z tym, że dostanie pan swoją gwiazdę na Rodeo Drive?
M.B.: "Brak mi słów. Wyobrażasz sobie? Będę na Rodeo Drive, a ta ziemia należała do Grety Garbo, jednej z największych aktorek kinowych, którą zawsze uwielbiałem. Mój ojciec miał projektor filmowy... byłem oczarowany tą kobietą. A teraz stoję na ziemi Grety. Wspaniałe".
"LAT": Słyszałam, że wciąż fizycznie bierze pan udział w tworzeniu każdego projektu sygnowanego nazwiskiem Manolo Blahnik. Czy to prawda?
M.B.: "Projektuję kopyto szewskie i obcas. Potem wycinam wykrój z plastiku. Nie znoszę mierzenia i takich rzeczy".
"LAT": Projektował pan najróżniejsze buty – od płaskich po sandały i kozaki. Czy jest jakiś rodzaj butów, który pana nie pociąga?
M.B.: "Nie robię platform. Uważam, że są brzydkie. Robiłem je w latach 70., kiedy byłem młody. Ale są niebezpieczne, a kobiece nogi nie wyglądają w nich dobrze. Nie, nie, nie. Pamiętam, że Tina Chow (ikona mody z lat 80.) powiedziała kiedyś: "Za każdym razem, kiedy wkładałam platformy, miałam wrażenie, jakbym zakładała buty ortopedyczne". A Tina była istotą niezwykle szykowną i wyrafinowaną. Do dziś, kiedy coś projektuję, podświadomie zastanawiam się: "Ciekawie, czy Tinie by się spodobały?"".
"LAT": A więc czasem projektuje pan z myślą o konkretnych kobietach?
M.B.: "Kiedyś tak było, ale myślę, że nie powinno. Mam swoje fantazje. Na przykład uwielbiam ludzi ze swojej epoki, jak Julie Christie".
"LAT": Jaką sylwetkę butów uważa pan za najpiękniejszą?
M.B.: "Lekki, piękny but. Lubię czółenka, które sprawiają mi najwięcej trudności w cięciu. Muszą być doskonałe. Musisz idealnie dobrać wycięcie. Uwielbiam cienkie obcasy, takie jak ten" – Blahnik podnosi satynowe szpilki z wąskim obcasem. "Oczywiście każdego roku robi się albo wyższe, albo niższe, ale ja nie zmieniam za wiele. Uważam też, że to fantastyczne widzieć but noszony – kiedy obcas ma jakieś ślady zużycia. Może to perwersja, nie wiem, ale to lubię".
"LAT": Czy możemy porozmawiać o etykiecie obuwniczej – kiedy nosić, a kiedy nie nosić określonych butów? Na przykład, czy można zakładać satynowe buty w ciągu dnia?
M.B.: "Tak, myślę że tak. Uważam, że już nie ma żadnych zasad. Przyjechałem z Anglii, gdzie nosi się wszystko i za dnia, i nocą. Wszystko jest dopuszczalne. Ja jestem porządny, lubię czółenka na wieczór. Białe buty są na ślub lub na letni dzień, kiedy jest gorąco i zwiewnie. O, tak. A w zimie, jeśli jedziesz do jakiegoś kurortu, jak Aspen, też możesz je zakładać. No bo niby dlaczego nie?"
"LAT": Jakie błędy popełniają kobiety, kupując i nosząc buty na wysokim obcasie?
M.B.: "Dziś rano obejrzałem pokaz mody, na którym wszystkie modelki dosłownie rozpadały się na kawałki na wybiegu (Prada). A kilka dni temu pojechałem do Nowego Jorku na przyjęcie z okazji premiery DVD "Seksu w wielkim mieście". Na czerwonym dywanie jedna modelka stale się potykała. Niektóre kobiety nie potrafią chodzić na obcasach. To bardzo nieprzyjemne, kiedy nie ma się poczucia bezpieczeństwa. Może powinny znaleźć sobie buty z lat 70. czy 50. - grube obcasy są dobre i do miasta, i na wieś".
"LAT": Jak pan sądzi, jak wyglądałaby pana firma, gdyby nie "Seks w wielkim mieście"?
M.B.: "Nie wiem. Nigdy nie marzyła mi się aż taka reklama... W tej branży nie bardzo się reklamujemy – no może tylko "Bazaar" i "Vogue", ale to wszystko. Jestem dozgonnie wdzięczny pannie (Sarze Jessice) Parker i pannie (Patricii) Field, która była odpowiedzialna za kostiumy. Zrobiliśmy szereg par butów, a one wybrały te, które najbardziej przypadły im do gustu. Znaliśmy pannę Parker, wiedzieliśmy, co się jej podoba. W tych naprawdę się zakochała" – podnosi ciemnogranatowe satynowe szpilki z wysadzaną kamieniami klamerką. Parker nosiła je w filmie.
(Tłumaczenie Onet.pl)