Jak dowiedziałam się o tym, że jestem bezpłodna

Czy zastanawialiście się kiedyś co będzie, kiedy wasza bajka nie będzie do końca kompletna?
Jak dowiedziałam się o tym, że jestem bezpłodna
30.11.2010

Czy zastanawialiście się kiedyś co będzie, kiedy wasza bajka nie będzie do końca kompletna? Co jeśli znajdziecie już swoja wielka miłość, weźmiecie ślub i zaczniecie planować  swoje dzieciątko, aż tu nagle niespodzianka-bezpłodność. Niestety, Życie jest okrutne, a takie przypadki się zdarzają i to wcale nie rzadko.

Miałam piętnaście lat kiedy poszłam pierwszy raz do ginekologa. Nie miałam okresu i bardzo mnie to martwiło, zważywszy na to, ze wszystkie moje koleżanki miesiączkowały już od jakiegoś czasu. Nawet moja młodsza o dwa lata siostra. Było mi przykro  przy tym czułam, ze cos jest nie tak. Był śliczny, letni dzień, a ja szlam do lekarza. Cieszyłam się bo wiedziałam, ze w końcu dowiem się co się tak na prawdę ze mną dzieje. Na początku dostałam tylko skierowanie na USG, na którym miły Pan doktor powiedział, ze nic się nie dzieje i że widocznie musze poczekać na miesiączkę trochę dłużej ponieważ jestem drobna, a takie osoby dostają okres później. Cóż, przyjęłam to do wiadomości. Tak minął rok aż nie wytrzymałam i poszłam po raz kolejny do ginekologa. Powiedziałam, ze chce żeby mnie zbadał bo nadal nie dostałam miesiączki i nie wiem co się dzieje a mam źle przeczucia. Pani doktor, uśmiechnęła się i kazała mi się rozebrać. Zrobiłam to. Położyłam się na fotelu i później pamiętam już wszystko jak przez mgle. Zobaczyłam jej wyraz twarzy. Mieszkanka niepewności ze współczuciem. Spytałam się, czy wszystko w porządku, a ona poprosiła żebym zaczekała jeszcze chwilkę bo musi skonsultować się z lekarzem. Wykonała jeden telefon i po chwili przybiegł doktor. Ponoć najlepszy jakiego mamy w mięście. Zbadał mnie, popatrzył znacząco na swoja koleżankę i kazał mi się ubrać. Kiedy już to zrobiłam, poprosił abym usiadła i zaczął zapisywać cos w karcie. Spytałam, po raz kolejny, czy wszystko w porządku, dlaczego milczą i usłyszałam cisze. Po minucie, może dwoch spytal, czy jestem sama, czy z mamą. Odpowiedziałam, że sama i  nie wytrzymałam. Nawrzeszczałam na niego, że ma mi powiedzieć o co chodzi, że mam prawo wiedzieć. Popatrzył na mnie ze smutkiem i powiedział: „Pani Asiu, przykro mi to mówic, ale nie ma pani macicy...”

Cisza... cisza... cisza... cisza! Myśl, przyspieszony puls- już rozumiem....

- Czyli nie będę mogla mieć dzieci?

- Nie….

 

Wybiegłam z gabinetu z płaczem. Biegłam i nie mogłam przestać. Brakowało mi tchu ale nie chciałam się zatrzymać. Zupełnie tak, jakbym wierzyła, że szybciej biegnąc uciekne przed sama sobą, przed tym, co właśnie usłyszałam. Byłam w szoku i nie chciałam wierzyć w to co siła woli, dochodziło do mnie z prędkościa światła. Tak, czułam, że to coś poważniejszego niż masa mojego ciała, ale to? NIE MA PANI MACICY, NIGDY NIE URODZISZ SWOJEGO DZIECKA, NIE MASZ MACICY, NIGDY NIE…. Stop!!  Te słowa nie dawały mi odetchnąć, nie mogłam się zatrzymać, nie chciałam bo i po co? Żeby cały świat dowiedział się jaka jestem bezużyteczna?  W pewnym momencie, biegnac przez most, upadłam na ziemie. Nie wiem już sama, czy z wyczerpania, czy się potknełam. W każdym razie leżałam na chodniku i płakalam. Nie mialam już siły biec i uciekać. Chciałam tylko zostać tam gdzie byłam i już nie wstawać. Po jakiejs dłuższej chwili ktos do mnie podszedł, spytał się czy nic mi nie jest i pomogł wstać. Podziękowałam, powiedziałam, że wszystko dobrze i odeszłam. Wracajac do domu miałam w głowie już tylko jedna myśl, jak powiem o tym wszystkim mojemu chłopakowi?

Na moje szczęście zachował się cudownie i wspierał mnie z całych swoich sił. Nie zostawił mnie, a tego przecież bałam się najbardziej. Teraz, kiedy patrzę na to z przestrzeni kilku lat, myslę,że być może był takim moim ludzkim aniołem. Kto wie? Gdyby nie on, nie wiem czy byłabym jeszcze na tym świecie…

Wyrok jaki usłyszałam brzmiał: Zespół Mayer – Rokitansky – Küster – Hauser. Zespół ten polega na wrodzonym braku pochwy i macicy przy prawidłowej budowie jajowodów i czynności hormonalnej jajników .  Ja jestem w jeszcze o tyle komfortowej sytuacji, ze nie musiałam przechodzic przez operacje odtworzenia pochwy ponieważ  tak owa, rozciągnęła mi się naturalnie.

Niestety, ból jaki wywołuje wieść o całkowitej bezpłodności jest okropny. Gdyby ktoś mi powiedział, jak myśli o sobie osoba bezpłodna, nie uwierzyłabym. Myslałam, że nie jestem człowiekiem, ze jestem tylko marną kopią wszystkich zdrowych kobiet, że Bóg zadrwił ze mnie pozwalając przyjść mi na świat i że do końca życia będę sama. Co z tego, ze teraz mój partner ze mna został? Pewnie przyjdzie taki dzień, że będzie chciał mieć swoje dziecko i co wtedy? Przecież mu go nie dam! Gdybyście wiedzieli jak póżniej starałam się go od siebie odsunąć. Chciałam, żeby poznał kogoś innego, normalnego- jak wtedy myślałam…

Przez dłuższy okres nie mogłam patrzeć na dzieci. Kiedy szłam parkiem i widziałam rodziców bawiących swoje pociechy, paraliżował mnie histeryczny płacz i tak w kolko przez 2 lata. Musicie wiedzieć, że na ból bezpłodności, nie ma rady. Trzeba przeżyć pewnego rodzaju żałobę. Zupełnie tak jakby straciło się kogoś najważniejszego. W końcu, trochę tak jest bo to przecież, my, dziewczyny od najmłodszych lat wyobrażamy sobie jak to będzie być mama, jakie będzie nasze maleństwo i często jakimi metodami wychowawczymi będziemy się kierować. Wiec myśl o 9 miesiacach czucia pod swoim serduszkiem dziecka musi w nas umrzeć i musimy się z tym pogodzić.

Sposoby jakie nam pozostały aby mieć swoja kruszynkę to, oczywiście adopcja i/ lub wynajęcie matki zastępczej (surogatki). To drugie wydaje się idealne, ale trzeba liczyć się z kosztami, które nie sa małe, a w Polsce mimo iż teoretycznie jest to legalne nie zrobiłabym tego. Jest świetny ośrodek na Ukrainie (La Vita Felice), który zajmuje się legalnym wynajmem brzuszków ale to koszt minimum 100 000 zl. Także dla kogoś z przeciętnym statusem społecznym, może to być trudno osiągalne. Chociaż myślę sobie, czym sa te wielkie pieniądze w porównaniu do możliwości posiadania własnej, prawdziwej, identycznej genetycznie, małej istotki? Własnie! Niczym!  A adopcja? Na początku nie byłam za, ale w miare upływu czasu zaczeła ta myśl we mnie dojrzewać i teraz wiem, że jeśli nie swoje to adoptowane. Jest tyle dzieci potrzebujących miłości, opieki, zrozumienia, więc dlaczego nie dać tego ktorejs z nich? Może własnie po to się urodziłam? Może właśnie dlatego Bog postanowił, że będę na tym świecie? Przecież, wszystko co nam się przytrafia, zawsze dzieje się z jakiegoś powodu, prawda?

 

Chciałabym, aby kobiety ktore dowiedziały się, że nie mogą mieć dzieci nie załamywały się. To jeszcze nie jest koniec świata. Spróbujcie na to spojrzeć z innej perspektywy. Urodziłysmy się, żeby pomoc i pokochać dzieciątka, które przyszły na świat w złym momencie dla swoich biologicznych rodziców. To macierzyństwo o wiele trudniejsze, ale myślę, że dajace także dużo satysfakcji i powodów do codziennego uśmiechu. Bezpłodność to także dar ale trzeba ten dar przeżyć i zobaczyć swiatełko na końcu drogi. Wszystko będzie dobrze. Życie jest piękne.

ciąża i dziecko

Wybiegłam z gabinetu z płaczem. Biegłam i nie mogłam przestać. Brakowało mi tchu ale nie chciałam się zatrzymać. Zupełnie tak, jakbym wierzyła, że szybciej biegnąc uciekne przed sama sobą, przed tym, co właśnie usłyszałam. Byłam w szoku i nie chciałam wierzyć w to co siła woli, dochodziło do mnie z prędkościa światła. Tak, czułam, że to coś poważniejszego niż masa mojego ciała, ale to? NIE MA PANI MACICY, NIGDY NIE URODZISZ SWOJEGO Dziecka, NIE MASZ MACICY, NIGDY NIE…. Stop!!  Te słowa nie dawały mi odetchnąć, nie mogłam się zatrzymać, nie chciałam bo i po co? Żeby cały świat dowiedział się jaka jestem bezużyteczna?  Wracajac do domu miałam w głowie już tylko jedna myśl, jak powiem o tym wszystkim mojemu chłopakowi?

Na moje szczęście zachował się cudownie i wspierał mnie z całych swoich sił. Nie zostawił mnie, a tego przecież bałam się najbardziej. Teraz, kiedy patrzę na to z przestrzeni kilku lat, myslę,że być może był takim moim ludzkim aniołem. Kto wie? Gdyby nie on, nie wiem czy byłabym jeszcze na tym świecie…

Wyrok jaki usłyszałam brzmiał: Zespół Mayer – Rokitansky – Küster – Hauser. Zespół ten polega na wrodzonym braku pochwy i macicy przy prawidłowej budowie jajowodów i czynności hormonalnej jajników .  Ja jestem w jeszcze o tyle komfortowej sytuacji, ze nie musiałam przechodzic przez operacje odtworzenia pochwy ponieważ  tak owa, rozciągnęła mi się naturalnie.

Niestety, ból jaki wywołuje wieść o całkowitej bezpłodności jest okropny. Gdyby ktoś mi powiedział, jak myśli o sobie osoba bezpłodna, nie uwierzyłabym. Myslałam, że nie jestem człowiekiem, ze jestem tylko marną kopią wszystkich zdrowych kobiet, że Bóg zadrwił ze mnie pozwalając przyjść mi na świat i że do końca życia będę sama. Co z tego, ze teraz mój partner ze mna został? Pewnie przyjdzie taki dzień, że będzie chciał mieć swoje dziecko i co wtedy? Przecież mu go nie dam! Gdybyście wiedzieli jak póżniej starałam się go od siebie odsunąć. Chciałam, żeby poznał kogoś innego, normalnego- jak wtedy myślałam…

 

adoptowane dzieci

Przez dłuższy okres nie mogłam patrzeć na dzieci. Kiedy szłam parkiem i widziałam rodziców bawiących swoje pociechy, paraliżował mnie histeryczny płacz i tak w kolko przez 2 lata. Musicie wiedzieć, że na ból bezpłodności, nie ma rady. Trzeba przeżyć pewnego rodzaju żałobę. Zupełnie tak jakby straciło się kogoś najważniejszego. W końcu, trochę tak jest bo to przecież, my, dziewczyny od najmłodszych lat wyobrażamy sobie jak to będzie być mama, jakie będzie nasze maleństwo i często jakimi metodami wychowawczymi będziemy się kierować. Wiec myśl o 9 miesiacach czucia pod swoim serduszkiem dziecka musi w nas umrzeć i musimy się z tym pogodzić.

Sposoby jakie nam pozostały aby mieć swoja kruszynkę to, oczywiście adopcja i/ lub wynajęcie matki zastępczej (surogatki).   Adopcja? Na początku nie byłam za, ale w miare upływu czasu zaczeła ta myśl we mnie dojrzewać i teraz wiem, że jeśli nie swoje to adoptowane. Jest tyle dzieci potrzebujących miłości, opieki, zrozumienia, więc dlaczego nie dać tego ktorejs z nich? Może własnie po to się urodziłam? Może właśnie dlatego Bog postanowił, że będę na tym świecie? Przecież, wszystko co nam się przytrafia, zawsze dzieje się z jakiegoś powodu, prawda?

 

Chciałabym, aby kobiety ktore dowiedziały się, że nie mogą mieć dzieci nie załamywały się. To jeszcze nie jest koniec świata. Spróbujcie na to spojrzeć z innej perspektywy. Urodziłysmy się, żeby pomoc i pokochać dzieciątka, które przyszły na świat w złym momencie dla swoich biologicznych rodziców. To macierzyństwo o wiele trudniejsze, ale myślę, że dajace także dużo satysfakcji i powodów do codziennego uśmiechu. Bezpłodność to także dar ale trzeba ten dar przeżyć i zobaczyć swiatełko na końcu drogi.

Polecane wideo

Komentarze (107)
Ocena: 4.83 / 5
gość (Ocena: 1) 12.05.2020 10:20
Jak możecie takie rzeczy pisać! Inne kobiety marzą, aby usłyszeć, że są bezpłodne, bezpieczne i wolne od lęku przed ciążą. Dla nich ciąża jest jak wyrok śmierci, jak nowotwór złośliwy.
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 12.05.2020 10:17
Jakaś psychiczna ta baba :/
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 11.12.2016 18:57
Mam 33 lata. Jedno poronienie e 20 stym tygodniu. Od tamtej pory nie mogę zajść w ciążę...coraz częściej klocimy sie z partnerem...obawiam sie iż sie rozstaniemy. Dla mnie nie móc posiadac dzieci to koniec świata. Koniec mojego świata. Albo zakonczyc to życie albo zyc ale to wegetacja. Nikt mnie nie przekona do dobrych stron tej sytuacji.
odpowiedz
Danusia (Ocena: 5) 26.07.2016 23:17
ehh skąd ja znam tą historie... :( my długo staraliśmy się o wymarzone dziecko, udało się naturalnie -jedyne co to brałam kwas foliowy i obserwowalam cykle w ovufriend
odpowiedz
Sectumsempra (Ocena: 3) 12.08.2015 20:44
Cóż... Ja także jestem bezpłodna... Ale nie płakałam... Właściwie to nigdy nie chciałam miec dziecka... Odkąd skonczylam 11 lat (mam 26) zawsze mówiłam ze nie lubię dzieci i tak mi juz zostało... Nie zamierzam na razie adoptować dziecka... Moze kiedys... W przyszlosci... Ale na razie nie... Kiedy lekarz powiedzial mi ze nie będę mogla miec dzieci być smutny... Payrzyl na mnie z jakby współczuciem... Zdziwil sie moja obojętnością, a nawet radosnymi iskierkami w oczach... Moze nie mam uczuc... Jestem sadystką, potworem... Ale mam to gdzies co inni o mnie myślą... Ważne ze ja jestem szczęśliwa z tym kim jestem... Bo gdybym miała dziecko... Chyba byloby niekichane, niechciane... A tak przynajmniej oszczedze mu tego...
zobacz odpowiedzi (1)

Polecane dla Ciebie