Patrycja starała się o dziecko 11 lat. „Ciąża po in vitro jest dziwna”

Kobieta miała 25 lat, kiedy wraz z mężem zdecydowali: czas na dziecko. Była młoda, zdrowa, prowadziła aktywny tryb życia.
Patrycja starała się o dziecko 11 lat. „Ciąża po in vitro jest dziwna”
Fot. Pexels
04.06.2025

Patrycja i Karol przez ponad dekadę mierzyli się z wyzwaniami, które zniszczyłyby niejedną parę. Endometrioza, insulinooporność, operacje, nieudane próby in vitro i setki tysięcy złotych wydane na leczenie. A jednak, mimo niepowodzeń, nie stracili nadziei. Oto historia walki o dziecko: dziś ich czarna kropeczka ma na imię Wanda i właśnie skończyła miesiąc.

Zobacz także: Urodziła córkę i ruszyła „czarna seria”. „Na sali porodowej słychać było tylko mój płacz”

To już. Jesteśmy gotowi

Patrycja miała 25 lat, kiedy wraz z mężem zdecydowali: czas na dziecko. Była młoda, zdrowa, prowadziła aktywny tryb życia. Co może pójść nie tak? – myślała. Pierwsza wizyta u ginekologa przebiegła pomyślnie. Lekarz zalecił witaminy, uzupełnienie szczepień i życzył powodzenia. Jeśli w ciągu roku się nie uda, proszę wrócić – rzucił na odchodne.

Rok później, gdy test ciążowy wciąż nie pokazywał dwóch kresek, Patrycja zaczęła się niepokoić. Lekarz zaproponował obserwację cyklu i wyznaczanie dni płodnych. Jednak mimo bardziej zaplanowanych starań, efektów nadal brakowało. Kolejne badania ujawniły pierwszy problem: pęcherzyk jajnikowy nie pękał, co uniemożliwiało uwolnienie komórki jajowej. Wtedy padło pierwsze skierowanie do kliniki leczenia niepłodności.

Poczułam ulgę. Trafiłam do miejsca, które specjalizuje się w takich problemach jak mój. Byliśmy młodzi i zdeterminowani, wierzyłam, że to kwestia kilku miesięcy — wspomina Patrycja.

Pierwsze schody: operacje i diagnozy

Diagnoza w klinice szybko ujawniła kolejne komplikacje. Badanie nasienia wykazało, że plemniki zdolne do zapłodnienia są w mniejszości, a test drożności jajowodów potwierdził, że jeden z nich jest niedrożny. W trakcie badania doszło do powikłania – zakażenie wywołało ropień na jajowodzie. Patrycja trafiła do szpitala, gdzie po dwóch tygodniach nieskutecznej antybiotykoterapii lekarze zdecydowali się na operację. Straciła lewy jajowód wraz z jajnikiem.

Mimo wszystko starałam się nie tracić nadziei. Z jednym jajowodem też można zajść w ciążę. Ale po raz pierwszy pojawił się cień wątpliwości — przyznaje.

Kolejne miesiące przyniosły następne diagnozy. Torbiel na jedynym jajniku okazała się skutkiem endometriozy, a dodatkowe badania wykazały insulinooporność. Patrycja zaczęła tracić wiarę w swoje ciało.

Bliscy mówili: "Nie przejmuj się, jesteś młoda, masz czas". Ale ja wiedziałam, że to nieprawda. Byłam po dwóch operacjach, z jednym jajowodem, z chorobami, które obniżały szanse na ciążę. Czas uciekał, a my kręciliśmy się w kółko — opowiada.

In vitro: huśtawka nadziei i rozczarowań

Decyzja o in vitro była naturalnym krokiem. Pierwsza procedura zakończyła się niepowodzeniem. Kolejne transfery również nie przyniosły ciąży. Patrycja i Karol zdecydowali się zmienić klinikę, ale każda zmiana oznaczała nowe badania, konsultacje i wydatki.

Na rządowy program finansowania in vitro załapaliśmy się dopiero pod koniec, gdy byliśmy już w połowie ostatniej procedury. Do tej pory wydaliśmy ponad 300 tysięcy złotych — mówi Patrycja.

Mimo rosnącej frustracji i poczucia bezsilności, para postanowiła dać sobie ostatnią szansę. W nowej klinice lekarz zaproponował merytoryczne podejście, bez zbędnych obietnic. W wyniku stymulacji udało się uzyskać siedem zarodków. Patrycja była zdumiona.

Liczyłam na trzy, może mniej. Kiedy embriolog powiedziała, że mamy siedem, zapytałam, czy na pewno mnie nie pomyliła z inną pacjentką — wspomina.

Czarna kropeczka

Za drugim razem się udało. Test ciążowy wreszcie pokazał dwie kreski, ale radość mieszała się z obawami. Patrycja codziennie sprawdzała poziom hormonów, brała progesteron i unikała nadmiernych emocji. A jednak niepokój nie opuszczał jej ani na chwilę. Kiedy pojawiło się plamienie, była przekonana, że to koniec.

Byłam pewna, że znowu się nie udało. Zadzwoniłam do lekarza, który uspokoił mnie i zalecił dalsze badania. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że hormon przyrasta — mówi.

Dzień pierwszego USG był najdłuższym w jej życiu. Lekarz, wpatrzony w monitor, długo milczał. W końcu powiedział: Pani Patrycjo, wygląda na to, że mamy ciążę. Serduszko bije.

Popłakałam się tak, że łzy wpadały mi do uszu. Wciąż nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę — wspomina.

Więcej na ten temat przeczytasz tutaj.

Historyczny sukces Polki na Miss World 2025. Maja Klajda na podium najpiękniejszych kobiet świata!
Historyczny sukces Polki na Miss World 2025. Maja Klajda na podium najpiękniejszych kobiet świata! - zdjęcie 1
Komentarze (15)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 04.06.2025 16:11
Z jednej strony rozumiem determinacje takich par a z drugiej skoro nie mogą w naturalny sposób mieć dzieci to po co bawić się w Boga
zobacz odpowiedzi (4)
Katarzyna (Ocena: 5) 04.06.2025 10:52
To jest opis jak powstaje przyrost chorej populacji, bo te dzieci odziedziczą problemy rodziców. Zasada jest prosta - nie możesz mieć dzieci to ich na siłę nie produkujesz. Zapewne jest jakaś różnica między normalnymi ludźmi a tymi z in vitro (to że ktoś jest z in vitro powinno być zawarte w dowodzie). Z in vitro powstanie inny podtyp ludzi. Takie rzeczy nie powinny być refundowane z państwowych pieniędzy.
zobacz odpowiedzi (9)
Polecane dla Ciebie