Każda mama – bez względu na to, czy rodziła naturalnie, przez cesarskie cięcie, przedwcześnie lub po terminie – jest superbohaterką. Ciąża to wyzwanie dla ciała, ale też dla psychiki. Liczne dolegliwości, wahania nastroju, ból porodowy… Wszystkie mamy znają to aż za dobrze. Czy sytuacja ulega poprawie po narodzinach dziecka? Nie zawsze.
Duńska influencerka, Michella Meier-Morsi, dwa lata temu stała się jednym z najgorętszych tematów w social mediach. Zdjęcia, którymi dzieliła się w Internecie, dosłownie wprawiały niektórych w osłupienie.
Zobacz także: Lekarka pokazała w Sieci, jak naprawdę wygląda brzuch dzień po porodzie: „To jest zupełnie normalne”
Michella Meier-Morsi, mama dwójki dzieci, na swoim instagramowym profilu regularnie dzieliła się z followersami tym, jak z miesiąca na miesiąc powiększa się jej brzuch w ciąży z trojaczkami. Ten przed porodem stał się nie tylko olbrzymi, ale również podłużny. Jego nietypowy kształt sprawił, że internauci pisali wprost: „Nigdy czegoś takiego nie widziałam”, „Jesteś bardzo dzielna!”, „Jak ty w ogóle dajesz radę stać?”, „Boję się zachodzić w ciążę, kiedy widzę takie zdjęcia”.
Duńska influencerka nie traciła jednak pogody ducha i z niecierpliwością czekała na rozwiązanie. Choć przyznała, że nie czuje się gotowa na trojaczki, ze względu na problemy z siedzeniem i wstawaniem chciała mieć już poród za sobą. 15 stycznia 2022 roku urodziła trzech zdrowych chłopców: Karola, Teodora i Gabriela.
Pojawienie się na świecie chłopców było dla niej źródłem ogromnej radości. Michella, publikując zdjęcia swojego brzucha po ciąży, przyznała jednak szczerze, że odwraca wzrok od lustra, ponieważ widok własnego ciała sprawia jej psychiczny ból.
Z jednej strony jestem pod ogromnym wrażeniem mojego ciała, a z drugiej jestem niesamowicie smutna z jego powodu...
Wiele z Was zaczęło mnie śledzić, gdy byłam w zaawansowanej ciąży z trojaczkami i widzieliście mój ogromny ciążowy brzuch tutaj, który stał się viralem... Pytacie o to, jak jest teraz.
Ale cholera, ciężko mi się tym dzielić.
Trudno mi o tym mówić bez płaczu. Bez wczołgania się w wielką czarną dziurę.Krótko mówiąc, moje ciało ogólnie nie ma się dobrze.
Poważnie podzielone mięśnie brzucha oznaczają, że chodzę z ciągłym bólem pleców, brzucha, bioder i podbrzusza...
Nie pamiętam, jak to jest nie czuć swojego ciała przez cały czas. (…)
Życie codzienne się dzieje.
Jestem szczęśliwa.
Mam wszystko, o czym marzyłam.Ale odbicie w lustrze nie jest takie samo.
Nie jestem taka sama.
Ból jest intensywny.
Odwracam wzrok.
Z obrzydzeniem. (…)Ciągłe odczuwanie bólu jest wyczerpujące - wymaga tak wiele energii.
I nienawidzę tego, jak to wygląda.
Nienawidzę tego, że ciągle wyglądam jak w ciąży, że nie mogę nosić moich starych ubrań, że muszę nosić specjalną bieliznę, aby podnieść obwisłą skórę i że nie mogę nic z tym zrobić.
Po wzięciu prysznica spoglądam w dół, aby uniknąć luster. Nie chodzę już nago.
Wstydzę się, gdy Mark lub dziewczyny patrzą na moje nagie ciało. Albo dotykają mojego brzucha.A teraz łzy spływają mi po policzkach...
Moje ciało nie jest już moje. Czuję się obco i niekomfortowo (…)
Opłakuję to.Jestem niewypowiedzianie wdzięczna, że mamy piątkę zdrowych dzieci. Nie zamieniłabym ich za nic w świecie. Ale nadal boli mnie to, że ciąże kosztowały mnie moje zdrowe i silne ciało oraz część mojej samooceny.
- napisała w jednym z postów Michella. Dodała, że prowadzenie profilu w mediach społecznościowych stało się dla niej czymś w rodzaju terapii:
„Ciało po porodzie było jednym z powodów, dla których zaczęłam tu pisać. To było terapeutyczne i bardzo mi pomogło, gdy znalazłam inne kobiety, które były na tyle odważne, aby się tym podzielić i w których mogłam się odzwierciedlić”.
Przesłanie, które przekazuje w swoich postach duńska influencerka, jest niezwykle cenne. Zobaczcie jej najszczersze zdjęcia, które tak trudno było jej zamieścić na profilu.