Nie ulega wątpliwości, że przez ostatnie dekady zmienił się nasz stosunek do małżeństwa. Wiele kobiet odrzuca przypisane im tradycyjne role, oczekując związku jak najbardziej partnerskiego. Takiego, w którym obie strony dzielą się obowiązkami. Pracują, wspólnie dbają o dom i wychowują dzieci.
Zobacz również: 31-latka pokazała wszystkie swoje dzieci. Od 15 lat jest w ciąży
Jednak nie wszystkim to odpowiada, na co najlepszym dowodem jest zyskujący na popularności ruch tradwife. To połączenie słów traditional, czyli tradycyjna, oraz wife - żona. Zwolenniczki takiego rozwiązania porzucają własną karierę, koncentrując się wyłącznie na rodzinie. Często są na każde zawołanie męża, który ustala obowiązujące w domu reguły.
Nie zawsze jest to kwestia zaplanowanej decyzji. Agata przekonuje, że przyjęła rolę posłusznej małżonki zupełnie przypadkiem. I wcale z tego powodu nie rozpacza.
Słyszałaś wcześniej o tym zjawisku?
Tradwife? Znałam jedynie określenie „kura domowa” i wydawało mi się strasznie uwłaczające. Nie rozumiałam, dlaczego kobiety rezygnują z własnych ambicji, aby gotować obiadki, przewijać dzieci, usługiwać mężowi i tak 24 godziny na dobę. Byłam przekonane, że wcale tego nie chcą, ale wpadły w chory układ i teraz czują się jak w więzieniu. Moje małżeństwo miało wyglądać zupełnie inaczej.
To znaczy?
Nowocześnie. Marzył mi się związek absolutnie partnerski, w którym nie ma obowiązków kobiecych i męskich. Ja siedzę w domu z dziećmi, a mąż na nas zarabia? To brzmiało dla mnie jak koszmar wyjęty żywcem z XIX wieku. Wierzyłam, że połączę życie rodzinne z pracą i tak było przez pierwsze 2 lata po narodzinach córki. Spędziłam z nią niecały rok w domu, a później wróciłam robić karierę.
Jak wspominasz ten okres?
Przez chwilę byłam z siebie strasznie dumna. Urodziłam dziecko, wykarmiłam je, dom stoi, ja w pracy i ogólnie sielanka. Bardzo pomogła mi mama, która chwilę wcześniej przeszła na emeryturę i chętnie zajęła się wnuczką. Było super, ale wreszcie zaczęło mi czegoś brakować.
Zobacz również: LIST: „Moi rodzice mają dziewięcioro dzieci. Ludzie wytykają ich palcami”
Postanowiłaś zmienić swoje życie.
Muszę zaznaczyć, że mąż zawsze dawał mi wolną rękę. Jeśli chciałam, to mogłam robić karierę. Gdybym zrezygnowała, wtedy też byłoby dobrze. Decyzję o tym, że wracam do domu i zajmuję się wyłącznie przyziemnymi sprawami, podjęłam samodzielnie. To nie był bezpłatny urlop. Najzwyczajniej w świecie odeszłam z firmy, bo uznałam, że się nie rozdwoję. Była obawa, że niedługo córka zacznie nazywać babcię swoją mamą.
Wychowanie dziecka i rezygnacja z pracy to jeszcze za mało, aby zostać prawdziwą tradwife.
Myślę, że przez ostatnie miesiące zapracowałam sobie na ten tytuł, choć jakoś bardzo mi na tym nie zależy. Z własnej woli stałam się pełnoetatową kurą domową. Różnica polega na tym, że nie uskarżam się na swój los i nie chodzę sfrustrowana. Zupełnie przypadkiem zrozumiałam, jak wiele przyjemności daje takie życie. Trzeba się narobić, ale satysfakcja jest słodka.
Czujesz się doceniona?
Czuję się przede wszystkim kochana i wiem, że mężowi oraz córce niczego nie brakuje. Za pół roku nasza rodzina się powiększy, a to też nie przypadek. Odkryłam swoje prawdziwe przeznaczenie.
Mówisz o wielodzietnej rodzinie?
Na pewno myślimy przynajmniej o trójce, choć jeszcze niedawno miałam zupełnie inne poglądy. Chciałam urodzić jedno dziecko, odchować je, mieć z głowy i znowu zająć się sobą. Tylko, że ja naprawdę lubię być w ciąży. Kiedy osiągniemy swój cel, wtedy zastanowimy się, co dalej. Przyznam szczerze, że dziś tak nieśmiało myślę o czwórce. Zobaczymy, co na to mąż i jak dopnie nam się budżet. Cała rodzina na utrzymaniu jednego człowieka to także ogromne wyzwanie.
Jak wygląda twój dzień?
Wstaję razem z mężem o 6 rano. Przygotowuję śniadanie dla niego i córki, która budzi się godzinę później. W międzyczasie mogę się ogarnąć, bo mimo pracy w domu - nadal zwracam uwagę na makijaż, strój czy fryzurę. Później zakupy, spacer z dzieckiem, przygotowywanie obiadu. Kiedy mała ma drzemkę, wtedy czytam, żeby się nie rozleniwić. O 17 jesteśmy już w trójkę i wtedy tata może się wykazać. Ja wracam do kuchni i ogarniam kolację. Gdzieś tam pomiędzy są jeszcze zakupy, sprzątanie, pranie. Cały czas coś robię, dlatego nie czuję się jak darmozjad.
Brzmisz jak spełniona kobieta.
Właśnie tak się czuję. W pracy zawodowej byłam narażona na same toksyczne relacje, intrygi i ciągły stres. W domu sporo robię, ale jestem wypoczęta i spokojna. Nie jestem żadną niewolnicą mojego męża, jak niektórzy to postrzegają. Mogę jutro wstać, pójść na rozmowę kwalifikacyjną i wrócić do biura. Ale tego nie zrobię, bo przypadkiem odkryłam zupełnie inne, lepsze życie. Moje koleżanki tak nie chcą i super, bo kobiety też muszą zajmować eksponowane stanowiska. Ja tak po prostu wybrałam.
Zobacz również: W czym pracująca matka jest gorsza od kury domowej? Wykres rozwścieczył internautki