„Wychowuję dzieci bezstresowo. To nie oznacza, że jestem bezradna”

W domu Klaudii nie ma miejsca na krzyk i przemoc.
„Wychowuję dzieci bezstresowo. To nie oznacza, że jestem bezradna”
Fot. iStock
13.06.2020

Metody są różne, a efekty nie zawsze można przewidzieć. Na wychowaniu dzieci poległo wielu rodziców. Skutek? Niezaradne potomstwo, które nikogo nie szanuje i sprawia mnóstwo kłopotów. Bardzo często słyszymy, że wynika to z pobłażliwości i braku twardych zasad. Negowanie tradycyjnej hierarchii społecznej ma prowadzić przede wszystkim do egoizmu.

Zobacz również: LIST: „Moja przyjaźń z bezdzietną koleżanką skończyła się, gdy zostałam mamą. Już nic nas nie łączy”

Zupełnie nie zgadza się z tym Klaudia, która od początku przyjęła strategię permisywną. Oznacza to m.in. brak kar za przewinienia, wygórowanych oczekiwań i daleko idącą swobodę. Młoda mama całkowicie zaprzecza, jakoby wychowanie bezstresowe było przejawem jej bezradności. Nie ma zamiaru rządzić w domu twardą ręką.

- Brak krzyku, presji i przemocy to nie fanaberia, ale jedyna słuszna droga - wyznaje. Co ma na myśli?

mama i córka

Papilot.pl: Wychowanie bezstresowe coraz częściej brzmi jako zarzut pod adresem rodziców.

Niestety to prawda. Pojęcie to traktowane jest niczym obelga. Jeśli ktoś sobie nie radzi z dziećmi, to znaczy że jest zbyt łagodny. A z potomstwem trzeba twardo, bo inaczej nigdy nie zasłużymy sobie na szacunek. Wejdzie nam na głowę i już zawsze będzie sprawiać problemy. Czasem trzeba krzyknąć, dać klapsa i motywować przy pomocy najbardziej wymyślnych kar. Przeciwnicy nie wierzą w moją strategię, więc proszę mi pozwolić, że ja będę sceptyczna wobec ich poczynań.

Co oznacza permisywizm?

To pojęcie z etyki, które mówi o jak najszerszej tolerancji wobec innych osób. Mamy je zaakceptować takimi, jakimi są. Bez wyznaczania kolejnych norm. Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, nie jest to jednak bezgraniczna akceptacja wobec zła. Kiedy wychowuję dziecko bezstresowo, to nie oznacza, że może mnie uderzyć, zbluzgać i robić wszystko po swojemu. To już jest zwykła anarchia.

Twórca tzw. edukacji afektywnej, która oznaczała bezstresowe nauczanie, po latach przyznał, że nie był to udany eksperyment.

Czytałam o tej sprawie, ale zupełnie do mnie nie przemawia. Dlaczego? Bo ja mówię o wychowaniu w domu, a on o rozwiązaniach systemowych. Również nie jestem zwolenniczką tego, aby uczeń w szkole mógł robić wszystko, bo nauczyciel nigdy nie poświęci mu wystarczająco dużo czasu. Inaczej w domu, kiedy mamy jedno, dwoje czy trójkę dzieci. Rodzic powinien sobie poradzić.

Zobacz również: LIST: „Obca kobieta upomniała mnie, bo dałam klapsa dziecku”

mama

Ty dałaś radę?

Mój syn ma 10 lat, a córka 6. To mądre, a co najważniejsze szczęśliwe dzieciaki. Nie wymagają pomocy psychologicznej, a coraz częściej się o tym słyszy. Mogą być sobą, nie muszą spełniać moich wygórowanych oczekiwań i wiedzą, że kiedy coś przeskrobią - mama przyjdzie porozmawiać, a nie z pasem i wściekłą miną. Pierwsze pozytywne efekty już dostrzegam, ale na ostateczną ocenę przyjdzie jeszcze czas. Na razie nie widzę żadnych znaków ostrzegawczych, dlatego pozostaję wierna swojej metodzie.

Na czym konkretnie polega?

Przede wszystkim nie blokuję ich. Jeśli coś im się nie podoba - mają do tego prawo. Kiedy zainteresują się jakimś tematem - nie mówię, że to głupota i pozwalam im go rozwijać. W domu nie ma miejsca na podniesiony głos, a tym bardziej kary cielesne. Nie straszę moich dzieci, że jeśli im się noga powinie, to mają przechlapane. Skutek jest taki, że rzadko zaliczają porażki.

Czego to zasługa?

Mają otwarte głowy i robią wszystko po swojemu. To pozwala im się zaangażować na 100 procent, a efekty takiego działania zawsze są najlepsze. Przymus niczego dobrego nie gwarantuje.

dziecko

Najbardziej popularny zarzut: rodzice wychowują dzieci bezstresowo, bo są bezradni.

Słyszałam to wielokrotnie i sama nie wiem - śmiać się czy płakać? Jeśli szacunek wobec drugiego, tym razem mniejszego człowieka, postrzegany jest jako bezradność, to jakoś wezmę to na klatę. Według mnie o wiele bardziej bezradni są rodzice, którzy ciągle tylko wrzeszczą, biją i wymagają. Nie mogą przestać, bo potomstwo nie spełnia ich oczekiwań. I tak w kółko, bo w podobnej atmosferze nigdy nie osiągną swojego celu. Ja jestem spokojna, czasami się złoszczę, ale zupełnie tego nie okazuję.

Krytycy twierdzą, że dzieciom nie można pozwolić na wszystko.

Tu też się nie zgodzę. Można, a nawet trzeba. I nie mówię oczywiście o przemocy czy braku szacunku, bo tego należy wymagać. Są jednak na to lepsze sposoby, niż ciągłe upominanie i kolejne kary. Syn i córka miewają słabsze dni, ale nie mogę powiedzieć, że są puszczeni samopas. Spokój rodziców przekłada się na potomstwo. Im mniej krzyczę, tym więcej mogę od nich wymagać. To takie proste.

Co odpowiesz tym, którzy twierdzą, że bezstresowe wychowanie to żadne wychowanie?

Że nie wiedzą, co mówią. Najprawdopodobniej sami byli trzymani silną ręką i teraz próbują przenieść te wzorce na własne życie oraz dzieci. Ja zawsze miałam sporo swobody i nie sprawiałam problemów, więc chcę to powtórzyć. Bezradnością jest tworzenie miliona zasad, klapsy, krzyki i kary. Łatwiej w nerwach wymierzyć cios, niż spokojnie porozmawiać. Ale zapewniam, że warto.

Zobacz również: Aneta chce zakazać dzieciom wstępu na plaże. "Są niewychowane. Zrujnowały mi wakacje!"

Polecane wideo

Tak naprawdę wygląda pierwsza doba po porodzie. Wreszcie ktoś to powiedział
Tak naprawdę wygląda pierwsza doba po porodzie. Wreszcie ktoś to powiedział - zdjęcie 1
Komentarze (27)
Ocena: 4.63 / 5
gość (Ocena: 5) 13.06.2020 21:32
A ja uważam, że w każdej sytuacji najlepszy jest złoty środek, i takie bezstresowe wychowanie jest tak samo złe jak wychowywanie dziecka w pełnym stresie. Warto unikać przemocy, ale jednak stawiać dziecku jasne granice i w momencie przekraczania ich, tłumaczyć czemu dana rzecz jest zła i karać za to. Pisząc słowo "karać" nie mam na myśli np.lania kablem, ale po prostu np.ograniczenie korzystania z telefonu, albo zmniejszenie kieszonkowego.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 13.06.2020 18:40
U mnie w domu ja i siostra byłyśmy wychowane zupełnie inaczej niż młodsze rodzeństwo. Uważam ,że bezstresowe wychowanie mojego rodzeństwa sprawiło ,że są oni po prostu nieznośni, nieporadni, nie słuchają. Odpowiednia dyscyplina jest dobra, też dostałam wiele razy z sioostrą różne kary i nie czuję się przez to skrzywdzona wręcz przeciwnie wiedziałam jak się zachować, co jest odpowiednie a co nie .
zobacz odpowiedzi (2)
gość (Ocena: 5) 13.06.2020 14:20
A ja bylam wychowywana stresowo, czasem dostalam lanie i obecnie mam bardzo dobry kontakt z rodzicami oraz swietnie radze sobie w zyciu. Moj partner dokladnie tak samo, on to nawet czesciej dostawal pasem po tylku bo byl dosc niegrzeczny. Mysle, ze powinno sie uczyc dzieci ze za zle zachowanie jest kara.
zobacz odpowiedzi (3)
gość (Ocena: 3) 13.06.2020 13:21
Nie wszystkie dzieciaki przechodzą okres nastoletniego buntu. Poza tym większa jest szansa na to, że się opamiętają kiedy nie będzie im się wyznaczać skrajnych zasad. Wówczas nie będzie ich ciągnęło do czegoś, co uznają za substytut wolności.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 13.06.2020 12:25
Ja miałam dyscyplinę a jestem nieporadna życiowo jako dziecko nieszczęśliwa więc popieram.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie